czwartek, 7 września 2017

Po urlopie 2017



Zanik chęci. Połączony z deficytami sensów. Same plusy ujemne. I nie ma, że dwa minusy dają jeden plus dodatni. Żadnych takich. Bukiet niedowładów z oczywistym nadmiarem przesady i neurotycznego sapania – ja. Powrócony z wakacji. Wróciłem z wakacji i jeszcze nie poszedłem biegać, nie poszedłem pływać, nie poszedłem spać, a rano nie wstaję rześki i rumiany. Jak widać i jednym słowem: wypocząłem... ;-)


Za to syn poszedł do szkoły i tygodniowo ma więcej religii (2 h) niż historii (1 h) czy informatyki (1 h). Normalnie: żal.pl. Mówi, że oni (szkoła) chcą tego, co ja, tj. żeby on (syn) został papieżem… Owszem, jakiś czas temu miałem taki plan – wiecie, niespełnione ambicje rodziców – ale to już nieaktualne. Poza tym sądzę, że tą metodą nikogo nie uda się doprowadzić do papiestwa, a może nawet wręcz przeciwnie… Niestety…


Umarł Pan Grzegorz Miecugow. Co to umieranie w sobie ma, że tak raz po raz i jeden/jedna za drugą/drugim umierają? Jeszcze wczoraj są i można się kawy napić i porozmawiać (można, nie jest powiedziane, że się pije i rozmawia), a tu klops, kolaps i po Miecugowie, że o Wodeckim Zbigniewie nie wspomnę. Ani człowieka, ani zamówienia w kawiarni, literacko: puste krzesło.


A na wakacjach ominęła nas wichura rujnująca kraj. Wiedzieliśmy, że idzie wiatr i optymistycznie/przezornie przywiązaliśmy się (łódkę) na różne okoliczności, wzorowo i bardzo mocno. „Optymistycznie/przezornie” - bo teraz już wiem, że gdyby nas tamten wiatr nie ominął, to na nic byłoby nasze przywiązanie do drzew, do wieków tradycji narodu polskiego i zasad BHP. Pieprznęło by nami (łódką) o pnie, bądź też pniami w nas (na początku w łódkę). Na szczęście obyło się bez tego złego, co nam na dobre wyszło.


Ponadto w nadmorskiej części wakacji wypoczywałem czynnie, kopiąc na plaży doły. Każdy wykop miał głębokość min. 1,5 metra. Żona zarzucała moim i syna mego działaniom stanowczy brak finezji. Nawoływała do tworzenia budowli bardziej wyrafinowanych. Na nic. Prosta, romańska, a może nawet neandertalska (pomijając kwestie sprzętu do kopania) robota, to było wszystko. Pogoda dopisała. Dla jasności: przed opuszczeniem plaży, dół zasypywaliśmy, żeby się jakiś pijany i niepełnosprawny nie złapał.


A teraz jest wrzesień, padają deszcze, panuje chłód i wiatr. Rząd nadal odnosi same sukcesy, a opozycja niezmiennie jest totalna. Oj, nie brakowało mi polityki na urlopie…

Na wakacjach Michał z Lucyną włączyli nam fajną piosenkę. Piosenka poniżej. Tak na osłodę.

2 komentarze:

  1. Ale ta piosenka to tak na seryjnie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie na seryjnie. Na seryjnie, to tylko Łorsołska Ałtum, Pan Derecki i kląskanie bezzębnych dziąseł w metrum 9/8. Szaweu!.. Ty warjacie! lofki!

    OdpowiedzUsuń