niedziela, 18 sierpnia 2013

2/3 to jeszcze nie połowa, ale trochę mi już żal...


Kiedy masię w tej masie czasu, już tylko 2/3 urlopu przed sobą, a w tej jednej minionej trzeci i tak się co-nie-co pracowało, a teraz się ten i ów urlop – i owszem – okolicznościowo przerywa, by w pracy nie tylko filozoficznie, ale i fizycznie bywać, to ja nie wiem… Składniowo się człowiek wtedy nie poczuwa, Mrożek mu w międzyczasie umiera, niezapowiadane deszcze nadciągają i ni Kret, ni ten drugi z tefałenu nie wiedzą skąd, więc ogólnie letka bryndza jest, ale! Nie poddamy się, nie ulegniemy, plan jest taki, że wypoczynek, rekreację nadal uprawiać się będzie i się uda: głęboko odetchnąć, wyluzować, zresetować, nabrać przekonania, co do tego, że świat cały, to może nie, ale my tutaj, lokalnie, to tak, w dobrym idziemy kierunku i obrana przez nas droga ma sens, prowadzi do Kądś i tam będzie dobrze.
Póki co zaś, nigdzie niepublikowane i do tego stopnia niedostępne, że niemal nie wykonane zdjęcia z wakacji, zupełnie przedpremierowo, przedprezydentowo, przedpapiesko nawet bym powiedział, ale nie powiem, bo jednak papież, to papież. Nawet laicy nie szargają pewnych świętobliwości. Zwłaszcza zaś nie czynią tego, gdy odbyli w czasie urlopu spacer śladami drogi krzyżowej, poniżej załączam dowód.





 A to ja jestem. Nigdy nie twierdziłem, że potrafię lewitować, ale zawsze było to tajemnicą poliwyszynku.



Tu zaś moja małżonka, z naszym pacholęciem. Jak widać jednoznacznie idą tunelem w stronę światła, wiadomo, że na wakacje - chcąc prawdziwie wyjechać - nie jeździ się na jakieś zadupia, tylko odwiedza się miejsca nieco bardziej wyszukane niźli (tu miały paść nazwy miejsc, ale nie chcę obrażać między innymi Tych biednych ludzi i miejsc, naprawdę nie zależy mi na tym). No, po prostu byliśmy gdzieś dalej, ale wróciliśmy i mamy zdjęcia, acha i nie pytajcie mnie o biuro podróży, które wozi w te rejony, to nie jest takie proste. Szliśmy w stronę światła, zrobiliśmy focię i wróciliśmy, było tak, że łał!




To półka sklepowa… Niby napis pod jednym z produktów głosi „bierz w ciemno”, ale ja bym tam nie ryzykował. Półka w sklepie we wiosze turystycznej może przenieść cię dalej niźli najbardziej tajemnicze z biur podróży. Wystarczy walnąć się o jedną flaszkę… I wtedy poznasz różnicę.




A potem płynęliśmy po wodzie i było zielono, tak zielono, że "zielono mi", to mało powiedziane.


Dobranoc. To tyle.