piątek, 28 czerwca 2013

Kolejny sekendhend

Nie wiem, czy właściciele sklepów z używana odzieżą, to po prostu osobna kategoria przedsiębiorców, czy może po prostu zamawiają usługi w tej samej firmie, ale muszę przyznać, że nazwy ichnich sklepów budzą we mnie odzew. To z Olsztyna.


czwartek, 27 czerwca 2013

Strach się oglądać za dupeczkami - czyli: nim się obejrzałem minął czerwiec


Ta… Czas w płynie. Wiosną nawiedzają nas powodzie, ale nurt z jakim czas - wrażliwych przepraszam z góry - zapierdala, to jest po prostu rekord świata. Jeszcze niedawno był maj, a tu już za moment będzie lipiec. I dni znowu stają się coraz krótsze i doprawdy – jak konstatuje moja matka – jesień jest tuż! Ba! Zima jest tuż! Nie wiem, jak to się dzieje w filozofii mojej matki, ale jesień i zima albo właśnie są, albo właśnie są tuż, natomiast wiosna i lato, właściwie prawie nie występują w kalendarzu i przyrodzie. Dziwne, ale taką optykę przejąłem i – choć staram się z tym walczyć! – ulegam jej machinalnie.
A czerwiec był tego roku miłym miesiącem. Nie wydarzyło się nic wielkiego. Właściwie jedynym strapieniem była choroba syna, ale - jako raczej mało niebezpieczna czy dotkliwa - też nie zapisała się w kategoriach dramatycznych. Było sporo pracy, było – jak to w pracy – trochę zupełnie niepotrzebnych nerwów, były upały i padał deszcz. Ogólnie: dobrze. I jak w takiej sytuacji pisać cokolwiek? Przecież kiedy nie można psioczyć, narzekać i jęczeć, to nie warto ani otwierać ust, ani palcami dotykać klawikordu! Ech!
A tu tak – z tego co pamiętam:
Spotkanie towarzyskie – te zet wu „grill” – w miejscowości podtoruńskiej. Pogoda piękna, jedzenie piękne (zwłaszcza truskawki), ludzie (z drobnymi i niegodnymi wspomnienia wyjątkami) piękni, mili, dobrzy. Love, Peace, Freedom, Karkówka i co kto tam chce.
Książkę J. Pilcha udało mi się przeczytać! Nie było to łatwe, bo książka gruba, a ja od kilku lat miewam problemy z czytaniem - mimo nich jednak się udało! Kurna, jakby mi ktoś kilkanaście lat temu powiedział, że będę się cieszył z faktu przeczytania książki, to bym chyba nie uwierzył, co robić? Ludzie się zmieniają i ludziom się zmienia. Pamiętam jedną taką po wylewie, tej to się dopiero pozmieniało!
Spotkanie towarzyskie z przemęczoną pracą Ewą, która nie usnęła w pół słowa. W ogóle nie usnęła, dzielnie trzymała się przez cały czas, była jak – nie przymierzając, bo niby co to znaczy? -Krzysztof „Diablo” Włodarczyk w ostatniej walce! Plotkowanie o znajomych, to jest naprawdę super zajęcie. ;-) Niniejszym pozdrawiam wszystkich znajomych.
Spacery. To był miesiąc, w którym świętowano urodziny Torunia i z tego powodu zorganizowano w mieście różne imprezy i my na te imprezy rodzinnie uczęszczaliśmy. Jakość atrakcji była różna, ale samo chodzenie po mieście jest dobre, bo to dobre miasto do chodzenia jest. Wleźliśmy na wieżę ratusza – Wiktor i ja za dnia, a Asia po zmroku, po Bulwarze Filadelfijskim przedefilowaliśmy, widzieliśmy, jak rodowity iluzjonista czarował na scenie pętle ze sznurków.
Tak, czerwiec stanowczo nie obfitował w dramaty, o których warto – czy też można by w sieci – opowiadać. Acha! Dokonałem ważnego odkrycia związanego z FB, którego – nawiasem mówiąc (bo mówienie nawiasem, to jeden z moich ulubionych sposobów mówienia) – nie ogarniam. Nie ogarniam FB, ale tego, co odkryłem na FB nie ogarniam jeszcze bardziej – mamy więc do czynienia z nieogarniętym w nieogarnionym! Eksces w czystej postaci! Otóż jedna z osób, która na FB ma status mojej znajomej, została „oznaczona” (cokolwiek to znaczy) jako: tu pada nazwa miejscowości, po czym następuje - bezwzględna w mojej ocenie - kategoryzacja: „dupeczka”. Łał! Eksploruję temat i szybko okazuje się, że chyba każda miejscowość w Polsce posiada na FB profil w tej kategorii! Gród mój rodzinny, proszę: „malborskie dupeczki” – są! „Toruńskie dupeczki”? Są. Grudziądzkie, warszawskie, krakowskie, nowosądeckie, a nawet częstochowskie – są. Zatrzęsienie dupeczek. Oczywiście nie wszędzie „dupeczka” fejsbukowo występuje, nie w każdej lokalizacji jest, ale – tu prośba do wszystkich trojga czytelników niniejszego bloga – jeżeli wiecie, że w przyrodzie, znaczy w danej miejscowości, „dupeczka” jest, chodzi, żyje sobie, oddycha, po prostu istnieje, a po sprawdzeniu na FB, zauważycie, że nie została ona (zarówno miejscowość, jak i „dupeczka”) zarejestrowana, to nadróbcie tą/tę zaległość! Załóżcie profil. Ja osobiście, jako wierny fan małej miejscowości – jeszcze z czasów studenckich – odczuwam niedosyt „firlusiańskich dupeczek”. Zatem mam prośbę: wypełnijmy razem białe plamy na mapie Polski!
Tym oto apelem kończę niniejszy wpis i pozdrawiam serdecznie. Może lipiec będzie inny niż czerwiec?

ps. Tak sobie myślę, że w związku z moim poprzednim wpisem na blogu (chodzi oczywiście o "Pozdrowienia znad morza"), temat "dupeczek" musiał się pojawić. Został on antycypowany, przepowiedziany, przeczuty, wywołany, anonsowany, wyprofetyzowany.

niedziela, 9 czerwca 2013

Nad morzem

Słowo się rzekło, trzeba powiedzieć „Be”. Z naszego pobytu nad morzem pozostały wspomnienia i zdjęcia. W relacji oprę się przede wszystkim o te drugie.

Plansza I


Gałdi Europy północno-wschodniej. Mijaliśmy dzieło w drodze na obiad. Właściwie szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia budynku, na którym mozaika wisi, bo wtedy jej urok można by docenić bardziej. Tak, czy inaczej - wygląda dobrze. Tak więc, jeżeli ktoś ma potrzebę obcowania z twórczością Gałdiego, zapraszam do krynicy Morskiej! ;-) Przypomina mi się w tym momencie dość absurdalny pomysł mojego dość absurdalnego kolegi, który planował popłynąć promem do Szwecji, zapolować tam na szwedzką muchę, po czym schwytać ją i w słoiku – żywą! – przywieść do Polski, aby tu ją uwolnić… Nie wiem dlaczego mi się to teraz przypomniało. ;-) Ok. Przejdźmy dalej.

Plansza II

Nie wiem czy to widać, ale jeżeli widać takie ciemniejsze kropeczki, to są to żyjątka latające, które wystąpiły masowo, podczas naszej (naszej – czyli osób biorących udział w nadmorskiej eskapadzie) wizyty, na Wielbłądzim Garbie. Las huczał. Nie pierwszy raz byłem świadkiem takiego odgłosu i muszę przyznać, że zawsze budzi on we mnie niemiłe uczucia - atawizm jakiś, czy co? Gdyby ugryzło nas tylko 0,1 procenta tego, co latało nad nami, to pewnie wszyscy już byśmy nie żyli. Ba! Ugryzło! Pewnie wystarczyłobym, żeby 0,1 procenta przysiadło tylko na którymkolwiek z nas i ten ów ktoś zginąłby zaduszony, z kręgosłupem – gratisowo - złamany jak zapałka, tym owadzim ciężarem. Na szczęście do tragedii nie doszło, na szczęście tym razem owad nie usiadł. Kurna… Plansza I – idę w stronę muchy, Planasza II – owady… Dziwne. Przejdźmy dalej.

Plansza III


Taka sobie nazwa. Nie kojarzy mi się z żadnym owadem. No, może tylko: „karaluchy pod poduchy”, ale to już na fali poprzednich natręctw myślowych.

Plansza IV


To jest figurynka (fajne słowo: „figurynka” – może nie do końca tu pasuje, ale co tam, fajne jest - więc jest, zupełnie jak JHWH*), zatem figurynka przyczepiona do dachu sklepików z nadmorskim asortymentem kuszącym przede wszystkim dzieci. Byliśmy tam kilka razy i dzięki tym wizytom Wiktor wszedł w posiadanie „nadmorskich” gadżetów związanych z Angry Birds. Teraz nad morzem nie kupuje się już pamiątkowej ciupagi, ciupaga na deptaku jest pase.

* Ok, nawiązanie dalekie i trudne do wychwycenia tak „z marszu”, ale co ja mogę, że mi iskry elektryczne w mózgu tak dziwnie skoczyły?

Plansza V


Jeszcze jedno zdjęcie dokumentujące miejsca naszych odwiedzin. To oczywiście szyld straganu dla dzieci. Nie wiem, jak komu, ale mnie kojarzy się z filmem o dinozaurach. Cholera, niby byliśmy nad morzem, a tu jeszcze kawałka morze nie widać… Cóż, trudno.

Plansza VI

Dla mnie to jest Chewbacca, ale Asia twierdzi, że to jej włosy…

Plansze VII i VIII



Trop – włos. Informuję, że wiatr nie wiał. Pierwszy raz w życiu zaobserwowałem w naturze (nie wywołane działaniami własnymi) zjawisko stawania dęba włosów na głowie. Nadciągała burze. Czekałem jeszcze tylko na ognie świętego Elma. Tak oto płynnie przeszliśmy do następnego obrazka, bo nadciąganie burzy dokumentuje kolejne zdjęcie (Plansza IX).

Plansza IX

Byliśmy nad morzem. ;-) Tu już prawie widać.

Plansza X


Jednym słowem - nie bójmy się i czytajmy po nowemu! Banalne: LODY czy YDOL? Ja wybieram wersję wedle której: jesteś Ydolem, wielbi cię tłum! Twórca prezentowanej koncepcji poradzi sobie z każdą krzyżówką – krzyżówką rozumianą jako te krateczki, w które trzeba wpisać odpowiednie słowa, choć… Hm… Może poradziłby sobie ten ktoś także z krzyżówkami międzygatunkowymi? Myślę, że jest to możliwe. Bez wątpienia koncepcja graficzna złamała schematy.

Plansza XI


Turcy też tam byli.

Plansza XII


Dowód ostateczny. Własnoręcznie odnaleziony skarb nadmorski.