piątek, 8 stycznia 2016

Narzekanie i gry masy – internetowy zakon żebraczy


Mało mam komci i mało mam lajków. Siedzę na chacie, nie mam kasy na przyzwoity wyjazd urlopowy, żeby fotę strzelić i zarzucić do sieci. Z mikroklimatami też ciężko, bo w mojej grupie towarzyskiej nawet paznokieć wrasta z przytupem i przydomkiem artystycznym. No miałem ostatnio wizytę u chirurga, krwi się trochę polało, ale nie zdążyłem sięgnąć po aparat. Z czymś wymyślnym, że w głowie wykombinowanym, też nie najlepiej, bo tu kriejszen madżik masters są tacy, że normalnie grzech ciężki się porywać z motywacją zabłyśnięcia na słońce. A jak zwyczajnie, wazeliniarsko podlajkuję koledze jego niesamowite szerowanie, to on mnie w następstwie tego nie odwzajemni pięknym za nadobne… I właśnie o to tutaj chodzi! O wzajemność, o korelację, o współudział, a nie takie tam, że jak ja jemu, to ok., ale żeby w drugą stronę, to tylko kopa… Ludzie są źli! I takie przesłanie daję od wielu lat, co się sprawdza zarówno z obserwacją, jak i współudziałem, gdyż nie unikam samokrytycznego: ja też nie zawsze bucham miłością. Ale nie o to tu chodzi! Rwa… Żeby chociaż jakiś oryginalny płatek śniegu kolo mnie upadł… No nic. Ściany i płaskie zimowisko. Pejzaż, że aż… Ech… Zacząć płacić, żebrać?.. Upadłość proszalna. Plis, plis, plis... Plisanie...

Spadł śnieg! W styczniu! A poza tym...



Patyczak nie przeżył wylinki… Czyli, że - póki co - nie posiadamy zwierzątka hodowlanego, ale plany są. Niechybnie idzie bowiem ku drugiemu patyczakowi! Nie jest to może rozmach epicki, nie jest to eskalacja na miarę „dobrej zmiany”, dla mnie jednak jest to kierunek pożądany. Tak… Pożądam patyczaka… Skoro mamy już akwarium, kupiliśmy spryskiwacz i zgromadziliśmy zapas liści, to chyba nie ma co teraz przerzucać się na jakieś egzotyczne formy życia typu pies, czy kot?! Patyczak został zaakceptowany, oswojony, opanowany i niech tak pozostanie. Przy okazji wyszło na jaw, że promocja w ramach której Wiktor nabył patyczaka (2 zł zamiast 3 zł), była promocja urojoną, gdyż normalnie patyczaki (w rozmiarze prezentowanym przez naszego denata) zamykają się w cenach wyrażanych groszami. Cóż… Raz jeszcze spotkało nas w życiu wielkie oszustwo…

W kraju zaś zmiany, zmiany, zmiany! Taki na przykład Jacek Kurski, który już żegnał się z polityką, już jedną nogą dreptał w niebycie - odradza się oto na naszych oczach i na wizji zasiędzie i będzie jej prezesował! Tak powiadają! Dziwna, przestraszana rzecz, nominacja za dnia! Może w naturalnym świetlne kamera lepiej go bierze? Nie wiem sam czy to, co się odbywa, jest raczej śmieszne, czy raczej straszne… Jak sobie popatrzę i posłucham tych przedziwnych dla mnie wypowiedzi, a to minister Waszczykowski ze swoją dziwaczną alegorią na temat rozwoju społeczeństwa w kierunku wegetariańsko-rowerowym, a to posłanka Pawłowicz z potokiem triumfującej niechęci/pogardy, a to orędzie Prezydenta itp., to odnoszę wrażenie, że jest groteskowo. Zawsze byłem zwolennikiem nie popadania w nadmierną histerię i nadal jestem, ale nocne działania, klimat w którym są przeprowadzane i ton wypowiedzi nie podobają mi się. Nie są „z mojej bajki”. Wyczuwam w tym zwykły brak przyzwoitości.

Za oknem zaś śnieg i mróz. Jest kawałek polskiej, białej zimy. Wczoraj po treningu karate poszedłem z Wiktorem, choć na chwilę, na sanki. Było z górki na pazurki! Chłopak zjeżdżał, ja podziwiałem.


Polrepwsiat (męska) gra w turnieju kwalifikacyjnym do IO – szanse są. Żeńska wczoraj zakończyła zmagania – szans brak.

Dzień jest dłuższy od najkrótszego w roku! Chyba już o kwadrans! I jak ja wyraźnie to widzę! Nawet w środku nocy!

Odbył się pierwszy, inaugurujący tegoroczny sezon mój trucht po okręgu, a właściwie po obwodzie stadionu. Był mróz, był padający i leżący śnieg i był wiatr, czyli wymarzone warunki atmosferyczne. Alleluja i do przodu!

Siedzę i patrzę. Jak ten śnieg pada. Na ziemię, na płatki, na twarz.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Sir, pozdrawiam sirdecznie



Gdyby był antysemitą, byłby MEGAantysemitą. Gdyby był semitą, byłby MEGAsemitą. On, człowiek o skromnej urodzie uchodźcy i zatrważającym umyśle pracującym nawet nieumyślnie. Gdzie nie splunie, tam rozkwita wiata i przystanek tramwajowy z infrastrukturą, kwiat, bez, sasanka. Niestety, póki co nie widziałem, żeby spluwał, ale nie traćmy nadziei! Filantrop pozdrawiający z balkonu niziny i depresje społeczne. Wielbiciel piękna (Górniak) i zajadły wróg piękna (Sting) harmonijnie i bez trudu łączący obie te cechy w spójną i logiczną całość. Z lekkością przestępujący z nogi na jogę, w kwiecie lotosu i wieku choć wyprostowany, jak struna. Gdyby uwierzył w Boga, ten w końcu mógłby odetchnąć z ulgą i przestać chodzić do terapeutów, kaleczyć się na krzyżu, cyklicznie konać i zmartwychwstać, nerwowo oddawać w porze posiłków innym swoje ciało. Logistyk, wytrawny koneser, skrajny weganin, zdolny mistycznie transmutować własne organy wewnętrzne we warzywa i owoce, w tym również tzw. owoce morza, co uchwycone na zdjęciach RTG budzi podziw i grozę techników opisujących zdjęcia RTG.  Nieprześcigniony mistrz łowiectwa humanitarnego, w tym zwłaszcza Król Połowu Suma. Człowiek zagadka. Człowiek obsesja. Człowiek człowiekowi, a on tym bardziej.

Dlaczego ja tak tutaj w sumie wspominam choć wyprzedzam, dlaczego ja tak przywołuję zapowiadając, dlaczego ja się w ogóle tym tu param? Mógłbym łgać, mógłbym kluczyć, mógłbym po prostu walnąć lawinowego focha ex ante i nie udzielić odpowiedzi. Ba! Ja mógłbym nie stawiać pytania!!! I miałbym luz, miałbym spokój, nikt by nic do mnie nie miał i ja kulturalnie – wice wersal - nic bym do nikogo nie miał, kurde, ale jednak… Bywa zupełnie inaczej. Tak… Dech w piersi zapiera, źrenica kurczy się do rozmiaru źrenicy obserwowanej u robaczka świętojańskiego w środku bezgwiezdnej i pochmurnej nocy, gdzieś na bagnach puszcz zapadłych, serce zamiera, a ręce – paradoksalnie – przestają drżeć. Bywa i tak… Że się nie da nie wyrazić…

Właśnie. Wyraziłem się zatem. Jest w tym spora doza zawiści, można więc przyjąć, że pozdrawiam serdecznie. Szczęśliwego Nowego Mroku!