piątek, 8 stycznia 2016

Narzekanie i gry masy – internetowy zakon żebraczy


Mało mam komci i mało mam lajków. Siedzę na chacie, nie mam kasy na przyzwoity wyjazd urlopowy, żeby fotę strzelić i zarzucić do sieci. Z mikroklimatami też ciężko, bo w mojej grupie towarzyskiej nawet paznokieć wrasta z przytupem i przydomkiem artystycznym. No miałem ostatnio wizytę u chirurga, krwi się trochę polało, ale nie zdążyłem sięgnąć po aparat. Z czymś wymyślnym, że w głowie wykombinowanym, też nie najlepiej, bo tu kriejszen madżik masters są tacy, że normalnie grzech ciężki się porywać z motywacją zabłyśnięcia na słońce. A jak zwyczajnie, wazeliniarsko podlajkuję koledze jego niesamowite szerowanie, to on mnie w następstwie tego nie odwzajemni pięknym za nadobne… I właśnie o to tutaj chodzi! O wzajemność, o korelację, o współudział, a nie takie tam, że jak ja jemu, to ok., ale żeby w drugą stronę, to tylko kopa… Ludzie są źli! I takie przesłanie daję od wielu lat, co się sprawdza zarówno z obserwacją, jak i współudziałem, gdyż nie unikam samokrytycznego: ja też nie zawsze bucham miłością. Ale nie o to tu chodzi! Rwa… Żeby chociaż jakiś oryginalny płatek śniegu kolo mnie upadł… No nic. Ściany i płaskie zimowisko. Pejzaż, że aż… Ech… Zacząć płacić, żebrać?.. Upadłość proszalna. Plis, plis, plis... Plisanie...

2 komentarze:

  1. anonimowy szawu18 stycznia 2016 10:23

    ja lubie, ale do wewnątrz. To najlepszy blog. Na świecie

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli jesteś tym, za kogo się nie podajesz - kpisz oczywiście i niech Ciebie Bóg pokaże! Jeżeli zaś jesteś ałutentycznie sobą i nie tym kimś, kto miesza, zwodzi i kpi, to serdeczne Bóg zapłać i na zdrowie. Niech Ciebie drogi prostuje.

    OdpowiedzUsuń