czwartek, 28 czerwca 2012

Kurwa, nie wiem...

Stadiony nienawiści? Tak! Mam to w domu! Kiedy wczoraj zasiedliśmy przed telewizorem, to było jasne, że rodzina stoi na krawędzi rozpadu. No, może nie cała, ale jak rodzina składa się ze sztuk trzech - z czego sztuki dwie kibicują zupełnie innym drużynom, a jedna sztuka deklaruje neutralność – to spójność rodziny rozsadzanej konfliktem wewnętrznym dotyka jej jako całości właśnie. Zatem, w naszym katolickim i prorodzinnym kraju, wczorajszego wieczoru byliśmy o włos od tragedii.
Wiktor (wiodący przydomek boiskowy Ronaldo), kibicował Portugalczykom - jak nóż bezlitosnym, A. starała się zachować neutralność, a ja… Cóż… Ja niezmiennie pozostawałem wiernym fanem Hiszpanii, Hiszpanów, Hiszpańczyków, włączając w to nawet broniących barw narodowych swego kraju zawodników, na co dzień plugawiących się występami w Realu Madryt. Tak… I rzecz dziwna, nasuwa mi się takie oto spostrzeżenie, że grający w barwach narodowych reprezentanci RM szlachetnieją! Taki na przykład Sergio Ramos, gdy broni dostępu do bramki Casiasa w klubie, to często złośliwie i brutalnie fauluje, zachowuje się z urzędu nie fer, jest niemal szczytem (obok Pepe) chamstwa, prostactwa i buractwa boiskowego. Na widok tamtego S. Ramosa zdarzało mi się przeklinać i w nim samym dopatrywać się zła wcielonego, ale… Ale kiedy ten sam (i nie ten sam jednocześnie) S. Ramos broni dostępu do bramki Casiasa w formacjach defensywnych La Rocha, wtedy cóż… Ewentualnych fauli jest mniej, znaczy, ja mniej ich dostrzegam i ciężar winy za nie spada raczej na faulowanych, którzy wcale nie są faulowani - ewidentnie symulują, głupi sędzio! – oraz na głupiego sędziego właśnie! Sergio ledwo go dotknął, a ten się wywrócił! Niech idzie kurwa do baletu tańczyć, a nie po boisku biegać! Tak… Tak to właśnie jest, niby to nie Szatan zdobi człowieka, ale czasem tak łatwo ulec złudzeniom optycznym, a faule i grzechy rozpatrywać jako taktyczne. Grzech taktyczny, takie po prostu „mniejsze zło”.
Dobra, zostawmy tą/tę uwagę, bo jak tylko mecz się zaczął i doszło do pierwszej niewykorzystanej sytuacji bramkowej dla Hiszpanów - co przyjąłem głośno wyrażonymi wyrazami smutku i jękiem zawodu (nie pytajcie mnie o to, jakiego zawodu jęczącego jęk zaprezentowałem) – to Wiktor mnie zaatakował! Normalnie rzucił się na mnie z rencami! Że jak ja mogę tak zawodzić, że jak ja mogę takim smutkiem się tu okazywać! Że jak ja mogę tak być za Hiszpanami! Rany!.. I wytłumacz teraz dziecku, że kibicować i być fanem nie znaczy mordować fanów innych drużyn! No to pytam syna, dlaczego ty mnie napierdalać chcesz? A on na to, że dlatego, że on jest za Portugalią, a ja za Hiszpanią. To ja na to, że przecież nie trzeba się napierdalać z takich błahych przyczyn, a Wiktor na to, że jak nie z takich, to z o co kaman? Co to za kibicowanie? I wtedy sobie pomyślałem, że u czterolatka to rozumiem - nie akceptuję, ale rozumiem - ale u szesnastolatka i wyżej, który lata i wali w łeb innych kibiców, to ja tego nie jestem w stanie pojąć.
Ostatecznie udało mi się wyjaśnić dziecku, że jest możliwe wspólne oglądanie meczu przez lwy i gazele i że te lwy tych gazeli nie zżerają i że to wcale nie jest ilustracja z pisemka kolportowanego przez Chrześcijański Zbór Świadków Jehowy. Tak, czasem można pięknie się różnić, warunek jest tylko jeden: musimy być otwarci na różne rozwiązania i na to, że to Hiszpania wygra mecz!

PS. Czyli: tak hartowała się stal, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą i inne takie.
(Jaki by tu nadać tytuł tej notce?.. Hm… „Belka w oku bąbelka” - przewrotnie, że niby Wiktor taki zaślepiony? A może - „Grzech taktyczny”? Nie! Lepszy będzie: „Grzech faktyczny”! Tak, to jest to! A może pomieszać i zrobić z tego: „Faul faktyczny”?! Kurwa, nie wiem…).

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Wyjście smoka


I Pan Trener, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grupy. Jak raz była to grupa wesoła, ale spoczywał na niej kamień, z tym, że nie był to ciężki głaz śmierci lecz raczej amulet obiecujący życie. Więc rzekł Trener: «Usuńcie kamień!».  Siostra zmarłego, Nadzieja, rzekła do Niego: «Panie Trenerze, już cuchnie. Poleguje bowiem od trzydziestu już lat w różnych grupach». Ale Pan Trener nie zareagował tylko zawołał donośnym głosem: «Reprezentacjo, wyjdź z grupy!». I nic… Więc On raz jeszcze i głośniej zawołał: «Reprezentacjo, wyjdź z grupy!». Wtedy coś poruszyło się w grupie, coś nadęło i wydęło i wypuściło z siebie dźwięk straszliwy na wuwuzeli zagrany, po czym pojawiły się dwie postaci, a były nimi Krecik i Papadopoulos i już nikt więcej. Ech… Koniec. 
I żeby już nie tłuc w kółko na jedną nutę tego, że nic się nie stało, to S. Sojka, bo nie tylko kibice znają tą frazę.


czwartek, 14 czerwca 2012

Z nikąd nadziei... ;-)

Nawet wielkie religie nie dają już wsparcia i ochrony...


Ciemno wszędzie

Jakiś czas temu - w 2006 roku chyba - Sting wydał płytę z kawałkami Johna Dowlanda i wczoraj ją sobie włączyłem. Dla poprawienia nastroju - żart taki! - "In Darkness Let Me Dwell"...