sobota, 7 kwietnia 2018

Koniec do zobaczenia

Dzień dobry. Jak łatwo zauważyć niewiele widać. Nie widać, bo nie ma na co patrzeć, względnie nie chce się pokazywać, w sumie pobudki są bez znaczenia, liczą się fakty. Długie lata zaprzeczałem własnej zasadzie głoszącej, że mówienie (zwłaszcza przeze mnie) właściwie nie ma sensu i publikowanie siebie właściwie też nie. Zasada była sobie, a życie sobie, no, ale wreszcie dopadło jedno drugie i się czapnęło. Bez wdawania się w szczegóły żegnam się z wszystkimi trzema czytelnikami bloga/blogu, serdecznie dziękując za współudział itd. Oczywiście nie zarzekam się na śmierć, że nigdy więcej, bo przecież w ramach np. oddziaływań terapeutycznych i innych interwencji ratunkowych, być może jeszcze kiedyś, coś, jakoś, gdzieś, ale… Wiadomo: oddzwonimy do Pana! Bo jak zauważył jeden z tych, którzy mieli coś do powiedzenia: „pisać może trzeba, ale niekoniecznie trzeba publikować”. Zatem: niekoniecznie do zobaczenia.

wtorek, 16 stycznia 2018

Rozpoczął siebie Nowy Rok 2018



A więc zima. Przyszła zima i ja przyszedłem do siebie. Oczywiście, nie całkowicie i nie do końca, ale jestem jakby w przedpokoju siebie, więc można powiedzieć, że całkiem na miejscu. Obok butów. Tak…

Impreza z okazji nadejścia Nowego Roku odbyła się u nas. W mieszkaniu na III piętrze, które otoczone jest innymi mieszkaniami, które zamieszkują inni ludzie. W pewnej fazie było głośno, ale co tam, raz do roku, to można tak trochę pokrzyczeć (pośpiewać).

Z rzeczy ważnych, artykuł na Onecie pod tytułem: „Agnieszka Woźniak-Starak podpadła Joannie Krupie. Głos zabrała nawet Doda”. Ze strachu i od nagromadzenia autorytetów nie przeczytałem. Do dzisiaj pamiętam, jak na studiach z kolegą Piotrkiem uczyliśmy się chyba z filozofii i co chwila zawieszaliśmy się na solipsyzmie w ujęciu George’a Berkeley’a… Było to dość smutne. Już wydawało się nam, że „mamy to”, ale po chwili jednak, że nie… Chcąc uniknąć podobnej sytuacji - jednak dość kompromitującej (w moim wieku pól do kompromitacji jest już wystarczająco dużo!) – stanowczo artykułu nie przeczytałem. Wystarczyło mi nasycić się tytułem.

Rząd nam się zmienił. Wbrew przewidywaniom lewactwa, zmienił się dość znacznie, choć – zgodnie z przewidywaniami lewactwa – w sumie nic się nie zmieniło. Bo i tak wiadomo, kto ciągnie za sznurki! Pojawienie się, bądź nie pojawienie się Pana Jarosława Kaczyńskiego na dowolnej imprezie (odwołanie/powołanie) jest równie ważne i znaczące. Milczenie jest wymowne, nieobecność jest zauważalna, czasem podając rękę bardziej jej nie podaje, niż kiedy podczas przywitania rzeczywiście trzyma ją w kieszeni… Sprawy w polityce oczywiste, abecadło, podstawy komunikacji. Komentatorzy są w swoim żywiole. Trwa odczytywanie znaków. Oczekiwanie na trzewia z rozprutego brzucha Antoniego, by móc dzięki nim zobaczyć najbliższą choćby przyszłość Polski.

WOŚP zbierał i sporo zebrał. Patryk Jaki też dał radę zaznaczyć swoją obecność przy tej okazji. Pan Patryk chyba zawsze jest w stanie „dać radę” i „zaznaczyć”. Skracając – ale tylko nieco! - ciąg myślowy – ale tylko nieco! - Pana Jakiego: Owsiak wraz z orkiestrą chciał zabić dziecko Pana Patryka Jakiego. Tu kończę, bo co właściwie można dodać?

A wczoraj siedzieliśmy czekając na wizytę duszpasterską, która nie doszła do skutku... Cała nasza klatka, pełna dusz ubojnych czekających na pasterza, nasłuchiwała i trwała w napięciu. Coś szurgnęło na schodach, to zaraz drzwi się uchylały i nic… To nie on. Ostatecznie, po serii konsultacji telefonicznych z piętrem poniżej, po wysłaniu zwiadu do klatki obok, po kolejnym uchyleniu drzwi, około 21.30 w konsultacjach społecznych, na korytarzu zapadła decyzja: nawet, jak przyjdzie, to nie przyjmujemy… jest już za późno na wypas, niech się – trudno – dusze nasze błąkają, niech żrą co popadnie, najwyżej niestrawność będzie je trawić, sraczka jakaś z tego wyniknie, czkawka, coś się zwymiotuje, odbije, trudno. Pasterz nie nadszedł. Jak stwierdziła sąsiadka: jak w każdym mieszkaniu kielicha walnął, to nie ma szansy, żeby dotarł. Pomówienie, nadinterpretacja, czy po prostu ugruntowana wiedza? - nie wiem, ale jedno jest pewne: książę nie dotarł.

Kończąc tę/tą notkę, z niebytu się wydobywającą składam zainteresowanym życzenia hepinjujera i żebyśmy byli stylowi!


Pamiętajmy, że smak obowiązuje, ale nie popadajmy przy tym w przesadną powagę i samozatwardzenie, że mój gust i przeze mnie słuchane piosenki są ładniejsze od przez ciebie i tym podobne próby pomiatania twórczością Stinga.