poniedziałek, 8 lutego 2016

Autorefluksje pismem



Bolesna – dla mnie – konstatacja żony, podczas oglądania przez nią „Kochaj albo rzuć”: „Jesteś jak ten Pawlak, który płynie Batorym”. Lęk, usztywnienie. Tylko kapelusza nie noszę, ale profil osobowościowy zgadza się w 100%.

Dziwne. Kiedyś dzieci bawiąc się ze sobą zawsze chciały być bohaterami pozytywnymi. Na podwórku łatwiej było znaleźć chętnego, żeby był Szarikiem niż Niemcem, a teraz? Gry pozwalają wcielać się w role złych i na przykład Wiktor czasem staje po ciemnej stronie mocy. U nas Stasiu był etatowym esesmanem i czasem kończył powieszony za nogi… No tak, w komputerze nikt człowieka nie strzeli w pysk.

A propos Wiktora. Rezygnuje z tańców. Powód? „Tańczenie w parze z dziewczynami jest poniżające”. Podobno dla obu stron.

A propos Wiktora. Został laureatem konkursu matematycznego Alfik. W województwie był najlepszy w swojej kategorii wiekowej, a w kraju miał 64 lokatę na ponad 13 tysięcy dzieciaków! Z dumy nie pękłem chyba tylko przypadkiem, a może i pękłem, bo od kilku dni po ubraniu się przed wyjściem na zewnątrz, na podłodze w przedpokoju uporczywie znajduję zupełnie bezsensowny prawy but… Mniejsza o nogi, szkoła dostanie Certyfikat Łowców Talentów, chociaż nawet palcem nie kiwnęła w celu przygotowania młodego do konkursu, a młody dostanie pendrive 4 GB.

A poza tym, to filmów kilka widziałem, w tym zwłaszcza „Zjawę”. Elektroniczny niedźwiedź pogryzł pana Leonardo do krwi. Było zupełnie jak z papierosami, też niby te elektroniczne miały szkodzić mniej, a potem wyszło szydło z worka! Zatem pan Leonardo został gryzaczkiem grizli, po czym długo leżał, długo się czołgał, a kiedy już wstał, to starannie utykał na wszystko, ale nie płakał… Twardy był… I wszystko w cholernie zimowych plenerach, co chwila po kolana, po pas, po szyję w lodowatej wodzie, a dookoła dzicz przyrodnicza i ludzka w rozkwicie. Niechciałbym tam mieszkać, ani nawet pojechać na wycieczkę, ale film podobał mi się bardzo. A nawet coraz bardziej.

A poza tym, w kilka lat po narodzinach Magda – niby cyklicznie, ale jednak nagle! - postanowiła uczcić ten fakt! Ach! Cóż to był za bar! W piwnej krainie czas inaczej w-płynie. W domu byliśmy około trzeciej nad ranem. Może sen przyjdzie? Morze mnie odwiedzi? No, bardzo było miło, nawet pomimo elegancji kolegów w koszulach eleganckich. Wreszcie dało się rozmawiać, bo wynajęta w celu czczenia salka posiadała tylko mały głośniczek. Bardzo dobra lokalizacja i doborowe towarzystwo - nawet pomimo wystosowanego pod moim adresem zakazu picia piwa pewnego konkretnego browaru – oto przepis na udane spotkanie.

Na blogu są statystyki i – choć strach się przyznać – muszę przyznać, że był taki moment, iż oto najwięcej wejść i odsłon miałem z terenu Niemiec… Bardzo to miłe – pozdrawiam rodaków! - ale jednak…

Nie mam refleksu, miewam tylko refleksje. Najczęściej spóźnione, kiedy nie ma już komu odpowiedzieć albo właściwie nie ma sensu się odzywać. Do największych odkryć dochodzę w momentach najgłębszych zapaści intelektualnych i ich wyrażenie jest wykonalne. Zarówno z przyczyn artykulacyjnych, jak i słabości merytorycznej. Ile razy można retorycznie pytać: „Po chuj to wszystko?..”, zwłaszcza, gdy w wymowie wychodzi jakieś: „Yyyiioo…”. Uciążliwy jestem chyba jednak przede wszystkim dla siebie.

A poza tym:
„Niemoc goni niemoc, ale pomiędzy:
Wszystkie kolory tęczy do urwy nędzy.”


2 komentarze:

  1. a Włochy i USA też widać w statystykach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. USA widać stanowczo i wyraźnie, Włochy zaś finezyjnie i delikatnie, ale też widać.

      Usuń