środa, 27 września 2017

I Promise



To już nie jest nowa piosenka, ale… Nigdy nie jest za późno, tak, nigdy. No, prawie nigdy, bo czasami jest zdecydowanie za późno, ale to raczej nie w tym wypadku. Zatem: Radiohead - „I Promise”. Jakby ktoś jeszcze nie wiedział, to teledysk nakręcono w Polsce, a reżyserem był Pan Michał Marczak.


Siedzi mi na ramieniu mały, nieoczywisty aniołek, zielonkawo zgniły Yoda, który bezzębnymi usty i sepleniąc powtarza wciąż niegramatycznie, żebym nie przechodził na ciemną stronę Mocy… Mocy, kurwa!.. Jakiej Mocy? – pytam się go grzecznie. Aktualnie na składzie brak jest Mocy zielony miszczu! Moc wyszła, wszelkie odmiany i sorty Mocy oddaliły się w podskokach. Notuje się braki w następujących asortymentach: ciemna, jasna, beżowa, sprawcza i znamionowa. Jest deficyt. Nawet podłączony do sieci energetycznej telefon mój w mojej obecności nie jest w stanie się naładować… I wtedy wkrada się złość na sieć, na telefon, na cały świat. Na źle spasowane elementy układanki, która nie daje się ułożyć. Bo co to za układanka, która nie daje się ułożyć? Elementy elementarnie wadliwe. Tak. Jesienią bywa trudno, tak samo zresztą, jak wiosną, latem i zimą, ale JESIENIĄ, to już szczególnie. Tak by człowiek (pomiot liryczny) chciał wbrew własnym reakcjom być,  jeśli już nie miłym, to chociaż milszym, wyrozumialszym, akceptującym, no po prostu spokojniejszym, tak by chciał on (pomiot) ten i ów też… A tu nie da się… No… I jeszcze ten mapet na ramieniu: „Strach, złość, nienawiść… - to ścieżka wiodąca w mrok”. A weź się odpierdol, z tym swoim balsamicznym szeptem i przesłaniem! Wkurwił Was kiedyś ktoś nawoływaniem do zachowania spokoju?! Ech… Zaprawdę powiadam Wam, bez aniołka parkującego na ramieniu jest łatwiej… - tak  myślę na wewnętrzny użytek. To już lepszy byłby sokół czy inna lotna bestia. Fru, fru, poleciałby ptaszor, myszę ukatrupił, oko komuś ostatnie z głowy wybił-wydziobał, czy przynajmniej dziurę w ubraniu zrobił, a w wersji lajt choć osrał prześladowcę w kluczowym momencie jego życia, a nie tylko snuł moralizatorskie dykteryjki, czy inne porady, dla rodzącej się w bólach równowagi duchowej: oddychaj, policz do miliarda tryliardów, oddychaj i przyj, przyj, przyj! Widzę główkę! Przyj! Już za moment będziesz wyluzowany, już-tuż! A gówno… Nie tym razem. Sorry, no sorry. Piętnasty raz urodził pan kamień Syzyfa. Ból był, kanał rodny w strzępach jest, wszystko się zgadza, a efektu brak, także: „Strach to ciemna strona Mocy. Strach wiedzie do gniewu, gniew do nienawiści, nienawiść prowadzi do cierpienia. Czuję w tobie wielki strach”…

Syn w szkole. Szkoli się w wielu dziedzinach. Póki co zauważamy pewne deficyty w koncentracji i poważnym podejściu do roli ucznia. Na pytanie: czy masz coś zadane? - w większości wypadków pada odpowiedź: nie, co w większości wypadków nie jest prawdą. Dziennik elektroniczny zabija nadzieję dziecka i rozwiewa wątpliwości. Szkoda, że dopiero po dwudziestej…

I obiecuję. Tak. Chętnie bym coś obiecał i potem – tak dla większego efektu – dotrzymał obietnicy. Niestety z obiecanek często wychodzą mi tylko gruszki, bo już nawet nie cacanki. Niezmiennie jednak wierzę, że będzie lepiej.

„Tie me to the rotten deck, I promise
I won't run away no more, I promise”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz