środa, 13 września 2017

Życie toczy mnie dalej - wrzesień 2017



Jesień. Kolorowe ciężarówki przejeżdżają za oknem, aliści liście jeszcze zielone. Ostatnia sobota, to rodzinna wyprawa z wizytującą nas rodziną do parku linowego. Pierwszy raz w życiu poszliśmy z synem na tego typu wyprawę kaskaderską i daliśmy radę. Impreza dla spragnionych odrobiny wysiłku. Oczywiście najlepszy jest zjazd tyrolką i walnięcie w drzewo. Potem były jeszcze lody i wizyta w Muzeum w ratuszu na Rynku Staromiejskim. Muszę przyznać, że obrazy Malczewskiego robią wrażenie i Matejko „daje radę”, ale najbardziej zapadł mi w pamięć obraz Henryka Weyssenhoffa pt. „Splin” (1890 r.). W niedziele poszliśmy na kręgle. Pogoda dopisała. Tak minął łikned. Splinowi nie zrobiłem zdjęcia, wystarczą mi własne zasoby i to, co zapadło w pamięć, ale zrobiłem fotkę innego obrazu Pana Weyssenhoffa, którą niniejszym poniżej z uszanowaniem zamieszczam. (Oczywiście obraz wygląda zdecydowanie lepiej, niż fotografia obrazu).


Z kronikarskiego obowiązku zauważę, że za oknem mam pajęczynę. Niesamowity widok. Zwłaszcza w słońcu. Z kronikarskiego obowiązku zauważę też, że podczas ostatniej wizyty w sklepie wielkopowierzchniowym (tzw. galeria handlowa), zauważyłem reklamę/informację, która mnie zachwyciła. Na fali zachwytu i zachwytem za twarz chwycony zastanawiam się nawet czy nie skorzystać z usług stylistki, która oferuje porady i wspólne zakupy w tym właśnie sklepie? Domyślam się, że za zakupy płacę ja, ale już porady i towarzystwo "energetycznych 100 % kobiecości” są gratis. I żeby nie było, że jestem samolubny, zamieszczam zdjęcia z namiarami na stylistkę. Teraz każdy może sobie skorygować optycznie to, że w odniesieniu do tułowia ma za krótkie nogi, albo że włosy mu się rozszczepiają na czworo i żaden czepek nie pasuje do koloru oczu, czy też zmierzyć się z mącącym rozum problemem - braku połysku. Bo wszystkie media pokazują, że innym błyszczy, a osobie zainteresowanej nie błyszczy!!! Tak… Niech zabłyśnie!



Jestem ułomny. (Nie tylko jeżeli chodzi o wygląd). Wiem, przyznawałem się do tego nie raz i nie dwa. Nie osiągnąłem może w swoich wyznaniach dna, ale muskałem je kilkukrotnie z pewnością, teraz jednak przebiję je na wylot, bo oto oddam brawurowy skok na głęboką wodę i otwarcie/brutalnie wyznam, że: nie jestem fanem obecnie rządzącej w naszym kraju drużyny, ekipy, partii, grupy ludzi. Wiem… Nieładnie… Nieładnie i co gorsza najprawdopodobniej niezdrowo. Na szczycie piramidy mojej niechęci znajduje się Pan Błaszczak, jako najdoskonalsza egzemplifikacja tego, co budzi we mnie pewną formę obrzydzenia. Innych oczywiście też doceniam, ale Pan Błaszczak, to jest top topów w kategorii oślizgłości. Nie znam człowieka, w życiu z nim nie rozmawiałem, jedyne co wiem, to to co widzę w telewizorze i powiem wam, że niewiele osób robi na mnie tak złe wrażenie. Nie wiem skąd to się bierze, ale jestem całkowicie przekonany o mizerii tego człowieka… Wiem, denne to jest z mojej strony, ale nic nie poradzę. Ogólnie zaś, to głęboko dziwię się całej tej drużynie, ludziom, którzy piastują stanowiska, biorą odpowiedzialność, podpisują dokumenty, a sprawiają wrażenie sterowanych. W całej sytuacji rola Pana Kaczyńskiego wydaje mi się jeszcze najsensowniejsza. Ma swoją wizję (pomijam jej kształt, jakość, spójność itp.), wdraża ją, a jednocześnie ma wywalone na konsekwencje, bo przecież nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Każdy by tak chciał! Bez osobistego ryzyka, bez zagrożenia, bezkarnie. Jakby co, to przewalone będzie miała ekipa, a Pan Kaczyński spokojnie osiądzie w swoim mieszkaniu i dalej będzie zarządzał, może tylko nieco mniej licznym personelem pomocniczym. Swoją drogą: ciekawy jestem, kiedy PiS straci władzę i jak to będzie wyglądało? Pożyjemy – zobaczymy.

Ogólnie zaś to są grzyby, co najprawdopodobniej będziemy sprawdzać w nachodzący łikend. Rano zaś (ok. 4.50) obudził mnie telefon i sympatyczny męski głos zapytał, czy aby na pewno potwierdzam rezerwację na parkingu pod żyrafą?.. Odpowiedź na to nieco egzotyczne pytanie, póki co na zawsze pozostanie moją słodką tajemnicą…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz