środa, 18 października 2017

... 2



Wilia 13.10. W zeszłym tygodniu pojechałem do Warszawy. Zaczęło się niewinnie od porannego autobusu linii nr 13, chociaż co to za „niewinność”, kiedy musisz wstać przed piątą rano…  Potem był „pociąg relacji”, w którym jechałem w wagonie nr 13, żeby już w stolicy, do punktu docelowego móc dotrzeć tramwajem linii nr 13…Miałem czas na spacer więc zrezygnowałem, ale groźba wisiała, a – jak powszechnie wiadomo - zwisająca groźba, zło potencjalne, to esencja horroru. Samo spotkanie odbyło się pod numerem pięćdziesiątym szóstym, cóż z tego jednak skoro już toaleta była pomieszczeniem oznaczonym numerem 13! Sikanie pod trzynastką - prawda, że zabawnie? Po buraczkach na obiad można na chwilę stracić rezon. Ech… Kiedy zmordowany i zlękniony wracałem, a na dworcu popatrzyłem na bilet i okazało się, że moja podróż odbędzie się co prawda w wagonie numer 7, ale na siedzonku nr 13, to miałem ochotę płakać… Z trudem wziąłem się w garść… I co? I nic się nie stało! Nie da się ukryć, że siedzący obok mnie młody człowiek okrutnie walił potem, ale w młodości tak już jest, że po całym dniu zajęć, około szesnastej masz prawo dyfić i siać  dookoła niezbyt czarowną woń. Wróciłem żywy, cały i z wiedzą wartą wyprawy, a cała ta informacja jest zupełnie bez znaczenia i pomieszczona tutaj została bez jakiejkolwiek przyczyny, jak zresztą wszystkie informacje na tym blogu. Ot, jeszcze jeden bezkompromisowo bezsensowny odruch palcami po klawiaturze.

Dziwny dzień. Nawet słońce kładzie się cieniem na przyszłości.

Zasiadanie w komisjach, a właściwie obsługiwanie ich spotkań… Sześcioro członków i ja - brzmi jak tytuł filmu pornograficznego.

Dzisiaj rano zważyłem plecak Wiktora. 6,5 kg.

To jest taka forma notki bardziej niż luźna, ale jak się jest fanem notatników Alberta Camus’a – wiem, skromne porównanie – to sprawa jest do zaakceptowania. A poza wszystkim, to proszę sobie popatrzeć na całe to kurwa mrowie wynurzeń w Internecie. Nienawidzę i jednocześnie zazdroszczę lekkości. Ambiwalencja. Do tego stopnia, że mogę uczciwie rozegrać partię szachów sam ze sobą.

Bywa że irytujący jest luz i dobre samopoczucie tych, których teraz „jest na wierzchu”. Ale spoko, popada na nich, poświeci, potarmosi wiatrem i spłowieją. Jak długo można powoływać się i wszystko tłumaczyć tym, że „przez osiem lat poprzednich rządów”? Za moment miną dwa lata od zwycięstwa PiS w wyborach. Pamiętacie jeszcze kraj sprzed tej władzy? Bywało wstyd, bywały obciachy, zdarzały się wioski smutne i wieśniackie, ale nie do tego stopnia.

#jateż, Różaniec do Granic – nie brałem udziału. Jeżeli chodzi o molestowanie seksualne, to nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek nastawał i mam nadzieję, że moje wspomnienia są zgodne z rzeczywistością. Jeżeli zaś chodzi o różaniec, to mam na koncie współwykonanie różańca z metalowych nakrętek, który stanowił pracę domową Wiktora na lekcje religii. Dostaliśmy szóstkę! Tym niemniej nigdy nie oplatałem kraju – ba! – nawet społeczności lokalnej, moją modlitwą różańcową. W odniesieniu do obu powyższych aktywności deklaruję: z mojej strony nic Wam i nikomu nie grozi!


To jaki on jest, ten SALON?..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz