czwartek, 22 października 2015

Mamy zwierzę...


Stało się… Mamy zwierzę! I to od razu egzotyczne. Niech przeklęta będzie wystawa zwierząt egzotycznych właśnie, która objazdowo nawiedza szkoły w mieście! Niechaj prezentowana w jej ramach plaga szarańczy wyrwie się na wolność i rozszarpie organizatorów! Amen. Syn mój Wiktor, nie dał rady zwiedzić całej ekspozycji, nerwowo nie wytrzymał prezentowanych tam okropieństw i wyszedł w trakcie. Wyszedł do tego stopnia, że zostały mu zwrócone pieniądze za bilet wstępu! Przesiedział pewien czas w świetlicy, ale… Ale, wiedziony nie wiadomo czym, powrócił na miejsce dramatu i – minąwszy ohydę ekspozycji – w punkcie komercyjnym drogą kupna, po okazyjnej i promocyjnej cenie (2 zł zamiast 3 zł) nabył patyczaka… Dlaczego?.. Synu mój, dlaczego?.. Wiem, nie ma odpowiedzi… Patyczak był w promocji. Patyczak jako taki jest nijaki, łagodny i mało angażujący, ale jednak jest. Boję się, że patyczak, to tylko przyczółek, patyczak ten to uchylenie wrót piekielnych, za którymi już czają się złowrogie rybki, przebiegłe chomiki, manicheizmem obciążone koty, czy wreszcie – ukoronowanie tego pochodu zła – bezwzględne psy. Czyż roztocza to było mało?! Ech…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz