wtorek, 26 maja 2015

Jak Andrzej dochodził i do czego doszedł oraz prywatne uwagi na tematy ogólne



Od czego zacząć, skoro jest już po wszystkim?.. Skoro prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak dochodzą, a już zwłaszcza, jak dochodzą do władzy, cóż można powiedzieć o Andrzeju? Czy zostaniemy wszyscy już za chwileczkę, już za momencik powyborczo porzuceni z obietnicami w nocniku? Czy przyjdzie nam załkać słowami pieśni klasycznej?

„Andrzeeeeju, Andrzeeeeju
Rety, rety, jeju!
Łajdaku przeklęty
Przepadnij w odmęty!”

Oby nie, oby dźwignął się kraj, oby Andrzej wytrzymał i dał radę unieść ciężar władzy, do której jakoś doszedł. A jak? A nie po trupach? A bo my wiemy? Wiemy tyle, że Andrzej jest pomazańcem Prezesim i nie ma opcji innej, jak jemu właśnie służyć, z tym, że co teraz zrobić z milionami głosów, które – jednak! - dopełniły formalności? Pożyjemy (chyba) – zobaczymy (chyba). Osobiście odradzam panikę, wiadomo, że panika nieplanowana jest mocniejsza i bardziej strzelista, barwna, powalająca i przygniatająca do ziemi. Autentyzm dający moc panice bierze się ze spontanu, dlatego raz jeszcze: odradzam panikę. Jak się nurzać, to na maksa! Ok., tyle o wielkiej polityce. Co do samego Andrzeja zaś, to jeszcze tylko cytat z psychologizującego nieco na FB (pod naporem rzeczywistości, jak mnie mam) Pawła. Pytanie i odpowiedź z kategorii „o czym myśli dziewczyna, gdy się publicznie ślinić zaczyna”:

„Kim są ludzie głosujący na plastelinowo-kartonową atrapę polityka, który kandydował, żeby sobie poobiecywać, potem zająć 2 miejsce i ogłosić spisek… O tym właśnie rozmyślał nasz Andrzej wychodząc na scenę z mokrymi majtkami i miną spłoszonego muppeta”.

Nie do końca jestem pewien, czy właśnie wtedy Andrzej zastanawiał się, właśnie nad tymi ludźmi, ale wyglądał właśnie tak! Jego twarz nie przebierała w środkach wyrazu.

Dzień Matki

Matkę ma każdy – uwaga: nawet jeżeli jest to matka już po pogrzebie! - gdyż matkę ma się w sobie dożywotnio. Pamiętaj: śmierć matki nie chroni cię przed matką! A z drugiej strony: nawet matka poza wszelkim zasięgiem, może się do ciebie metaforycznie dodzwonić i cię uratować! Matkę traci się dopiero po swojej śmierci. Oczywiście w potocznych odczytaniach rzeczywistości, jak ktoś umiera, to nie żyje i dotyczy to matek na równi z jeżami, ale… Ale kto by się zajmował „potocznymi odczytaniami rzeczywistości”? Kto? Nie ja! Dlatego prawdą ponadczasową jest, że warto pamiętać o matce i składać jej życzenia, a absolutnie nie wolno jej ignorować. Jak nie masz nic miłego i dobrego do powiedzenia swojej matce, to powiedz jej coś złego, niekoniecznie bezpośrednio i do niej (jeżeli nie ma takiej atmosfery), ale zawsze warto matce coś powiedzieć. I to nawet nie dlatego, żeby „potem nie żałować”, ale dlatego, że nie ma się co dławić, zarówno z wdzięczności, jak i nienawiści.

Morze

Maj upłynął nam (mojej rodzinie i mnie) na wizytach w kurortach nadmorskich. Były dwa (liczbowo: 2) wyjazdy. Raz w gronie szerszym – spodziewałem się czegoś więcej, więc nie dziwi niedosyt, absmak, wręcz zażenowanie. I drugi raz – tylko z moją rodziną – niczego się nie spodziewałem i było ok. Cóż można powiedzieć o tych wyjazdach?.. Relaks, szum fal, sen… Nawet odrobina deszczu, która przytrafiła się w czasie eskapady rodzinnej, była niezbędną szczyptą przyprawy we wspaniałej potrawie, jaką zgotowała nam nieokiełznana natura pasa nadmorskiego… A w lesie tylko dziki, a nie dziwki… Czuć już bowiem było nieuchronną odnowę moralną, która wzbierała – jak widać! – nie tylko wśród siół, miast i ludu, ale także pośród boru, takoż, jak mniemam, na łąkach, w tym dającym nadzieję czasie wyborów nowego lokatora pałacu namiestnikowskiego. Amen.

3 komentarze:

  1. piękne zdjęcie, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne ołowiane morze i niebo!

    OdpowiedzUsuń
  3. W sprawie zdjęcia: Nokia Lumia 520, trochę żałuję że nie miałem pod ręką aparatu.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń