czwartek, 25 czerwca 2015

Dowód życia

Żyję. Nadal i wbrew subiektywnym odczuciom. Pochłonęła mnie praca. Na ten moment przebywam w brzuchu zawodowego wieloryba, który wiezie mnie gdzie chce. Mam świadomość, że wieloryb ma dwa końce i że nawet najdłuższy przewód pokarmowy kończy się kiedyś tym końcem mniej chwalebnym, więc z czasem znajdę się i tam właśnie, ale cóż począć?.. Taki los. Doszukując się zaś plusów sytuacji zauważę tylko, że ujrzeć światło dnia, choćby i z mało atrakcyjnego "tarasu widokowego", to jednak zawsze jest radość.

Poza pracą zaś.

Na odcinku prywatnym, jak śpiewa Pan Artur Rojek - "z trudem ogarniam własny dom". Mamy za dużo przedmiotów, których staramy się teraz pozbyć w sposób cywilizowany. Częściowo się udaje.

Syn jutro zakończy przygodę w I klasie szkoły podstawowej i jako mała, ale zdolna jednostka otrzyma wyróżnienie, co - nie wiedzieć czemu - cieszy mnie i raduje. Obawiałem się nieco szkoły, bo to przecież nie bardzo było wiadomo, jak się Młody w niej odnajdzie, ale odnalazł się szczęśliwie, więc są powody do radości. Może dlatego właśnie jestem zadowolony.

Lato jest, od czasu jego oficjalnego wybuchu, słabe i podszyte jesienią. Pada, wieje i nie nastraja pozytywnie, ale nadzieja tym bardziej kwitnie. Paradoks. Wbrew meteorologii kwiat nadziei bujny, zobaczymy tylko jaki wyda owoc okołourlopowy.

Pożyjemy - mamy nadzieję - nie oślepniemy - zobaczymy. Takie proste rozumowanie napełnia nas i porusza nasze sterane organizmy. Pozostajemy więc gotowi na przyjęcie losu i pozdrawiamy serdecznie.

Bo żyjemy.

2 komentarze:

  1. NO jak ładnie, jak optymistycznie. Bardzo, bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko pozory optymizmu... Maska... W rzeczywistości jest źle... Wieczory spędzam drżąc przed jutrem, a jutra rozpoczynam delirycznym skurczem na samo wspomnienie wczór... Dramat łamany na beznadzieja łamany na onomatopeja piekła... I jeszcze dzisiaj muszę kupić kwiat do szkoły... Jak żyć?

      Usuń