poniedziałek, 11 maja 2015

Afterparty po wyborach



Czy zawsze musi być zabawnie? – takie pytanie zadaję sobie w ten poniedziałkowy poranek. Sam poniedziałkowy poranek, to jest raczej ponura okoliczność, a jak się do tej powiedzmy -  formy doda dowolną treść, powiedzmy - myśl, to musi wychodzić niezbicie, że nie tylko nie „zawsze musi być zabawnie”, ale wręcz nigdy zabawnie być nie powinno i już nie będzie… Patrzę na wyniki wyborów. Niby zaskoczenie, niby sondaże tego nie przewidziały, ale w sumie wisi mi to i powiewa. Tak sobie myślę nawet, że szkoda, że Pan Paweł Kukiz nie wygrał w pierwszej turze i że nie zostanie prezydentem. Z jaką przyjemnością patrzyłbym na zagraniczne delegacje odwiedzające nasz kraj i toczące rozmowy na „najwyższym szczeblu”, z jakimi emocjami śledziłbym zagraniczne wizyty naszego przywódcy, który na widok mikrofonu i wobec ludzi oczekujących na jego słowa mógłby po prostu, rzetelnie, bez fałszu i z serca zaśpiewać! Pomyślcie: Pan Barak, Pani Andżela, nawet Pan Władimir siedzą sobie na jakimś placu, lato jest, ciepło, czołgi już przejechały, samoloty poszły spać, nadchodzi czas mów usypiających ludność, a tu Pan Paweł się pojawia! I marynary zaczynają fruwać, policja wzmaga czujność, delegacje oficjalne napierają na barierki i Prezydent RP skacze w tłum! Między ambasadorów, tłumaczy symultanicznych, ataszów, sekretarzy stanu i ochroniarzy osobistych, skacze najwyższy urzędnik naszego państwa i płynie na ich ramionach, żeby po chwili – niesiony na tej fali - powrócić na scenę. Jesteście super! To byłoby coś! – tak sobie myślę i trochę mi żal, że się nie spełni. Z drugiej strony patrząc byłbym ciekaw, jak bardzo dałby radę utrzymać się w swojej „antysystemowości” człowiek, który zostałby wisienką na torcie systemu?
Czy można w ramach takiego – jednak – urzędu zachowywać się nieurzędowo? Ja osobiście wyobrażam sobie luźniejsze chwile, koszulki polo, dżinsy, trzydniowy zarost, może nie od razu klapki Kubota do skarpet, ale jednak lżejsze buty w miejsce tych oficjalnych, ale czy wszędzie? Oczywiście nie. Pytanie tylko: kiedy i gdzie - tak, a kiedy i gdzie zdecydowanie - nie? Zresztą, tej nieoficjalności oczekiwałbym raczej nie w stroju, ale w słowach i zachowaniu, bo przecież „nieoficjalność” nie musi od razu oznaczać kompromitacji! Można powiedzieć: „dzień dobry”, zamiast: „witam Państwa serdecznie i jest mi niezmiernie miło”, serdeczność da się wrazić tonem i postawą. Chyba, że problemem byłyby te momenty, kiedy nie można pozwolić sobie na szczerość, bo – może to jest ukryte sedno problemu – kiedy zostaje się Prezydentem, to chyba nie zawsze można - ot tak - po prostu powiedzieć, co się o tym wszystkim kurwa myśli. Czy można?.. Właśnie, czy polityk na tym poziomie może być szczery, czy człowiek piastujący taki urząd może być szczery, a dzięki temu uczciwy? Czy może istnieje jednak jakiś odwieczny powód, dla którego tzw. „język dyplomacji” bywa używany i dla którego jednak prawie zawsze powinno być poważnie? Jak daleko w polityce można zostać tzw. „normalnym człowiekiem”?
Oczywiście nie wiem, ale żałuje, że się tego nie dowiem. Byłoby niesamowitą frajdą, gdyby urzędujący Prezydent RP zagrał np. w Jarocinie, czy na Ołpenerze! Widzicie to?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz