piątek, 10 kwietnia 2015

Kwiecień plecień, nie przeplata, co leciało, już nie lata…



Pięć lat później jest piątek, czyli dzień wcześniej niż pięć lat temu. Można zaryzykować tezę, że jeszcze nic się nie stało, że jeszcze da się coś zrobić i zapobiec złu. Tak, gdyby czas biegł po okręgu, może coś by z tego wyszło, ale nie tym razem, nie w tym roku…

Właściwie, to brakuje mi słów kluczy, bo to że: „tragedia”, „zamach”, „mgła”, „obłęd”, „hańba”, „kompromitacja”, „błąd”, „ruscy” itd., to niczego mi nie otwiera, a w wyczarowywanej tymi słowami irytacji, raczej zaciska pięści i ogranicza pole widzenia. I brakuje mi nie tylko „słów kluczy”, ale nie przychodzi mi do głowy żadne słowo, które sięgałoby do istoty tego, co stało się 10 kwietnia 2010 roku. A może nie może być mowy o jednym takim słowie? Przecież, jako gatunek pośledniego sortu, nie mamy mocy, żeby tak jednym słowem i już: namalowane, gotowe! Stoi, leży, jeszcze dymi, z tą nieszczęsną brzozą w tle i rozsypującą się ramówką telewizyjną. A może w ogóle nie może być mowy?.. Ciszej nad tą traumą? Każdy sobie traumę skrobie? Na palcach, dookoła obejść, bojawiemjak?
 
No nie wiem, ale jednak – pomimo wrodzonej niechęci do mowy ludzkiej – staję po stronie umiarkowanego dawania głosu w sprawie i oszczędnego zabierania głosu w dyskusji na temat. Meritum pozostanie - na wieki wieków amen - niezmienne: samolot spadł na ziemię, płyny ustrojowe się rozlały, ciała zostały mocno uszkodzone, a dusze – jeśli takowe gdzieś tam były – poleciały dalej. Koniec. W tym obszarze nic dodać, nic ująć, bo to, że ktoś ukradł potem telefon, czy inną machlojkę zrobił, to jest - w odniesieniu do kwestii zasadniczej - wybryk bulwersujący, ale jednak tylko szczeniacki i gówniarski. Można o tym porozmawiać, ale nie ma sensu poświęcać temu wiele czasu, bo – jak w tym przypadku widać wyraźnie – czas jest cenny i nigdy nie wiemy ile go nam jeszcze pozostało. Więc może po prostu, w hołdzie tym, co zginęli, spróbujmy dzisiaj nie trwonić go na pierdoły i owszem, mówmy, ale raczej z sensem i raczej na temat i w związku, z tym, co boli, mówmy może nawet naiwnie i „ku pokrzepieniu serc”, ale nie po to, żeby gmatwać. Bo Śmierć jest prosta. Trudna, bolesna, w tym przypadku niemiłosiernie zaskakująca, ale jednak prosta i szczera, czarna na białym koniu. Szach, mat, Śmierć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz