czwartek, 28 marca 2013

Dysfunkcyjny ja

 Znowu trochę o bieganiu, a trochę o nazywaniu będzie. Tym razem ciuchy. W pierwszej chwili myślałem, że to zjawisko odosobnione, jednostkowe, ale widzę, że kwestia narasta. Chodzi o stroje „funkcyjne”. Są „koszulki funkcyjne”, „skarpety funkcyjne”, a ostatnio udało mi się nawet znaleźć w sieci „funkcyjną czapkę z daszkiem”.
Swego czasu robiąc zakupy w Lidlu, natknąłem się na „funkcyjne skarpety”. Leżały sobie cichutko, normalnie, a z obrazka wynikało, że zakłada się je po prostu na stopy. Skarpeta, to skarpeta! – naiwnie pomyślałem, ale nie, nie i jeszcze raz nie! Skarpeta funkcyjna, to jest coś, co przerasta mnie myślą technologiczną o jakieś 2 miliony lat. Gdyby Durny Pantofelek (skrót nadany przez inne złośliwe pierwotniaki: DuPa) w odpowiednim momencie połapał się, żeby nadać sobie imię Stópka – a nie Pantofelek właśnie – i gdyby ów Stópka wdział był rzeczoną Skarpetę Funkcyjną, to dzisiaj On Stópka w Skarpecie Funkcyjnej byłby na szczycie drabiny ewolucyjnej. To On właśnie - dzięki Skarpecie Funkcyjnej! – siedziałby teraz w gabinecie londyńskiego City i palił kubańskie cygara! Zaprawdę powiadam wam, Skarpeta Funkcyjna to SF na wyciągnięcie ręki. Oto, co oferuje nam omawiany produkt:

„bardzo szeroki komfortowy ściągacz · prawa i lewa skarpeta anatomicznie dopasowane za pomocą mikrowłókien Skinlife · dri-release®: szybkie odprowadzenie wilgoci ze skóry · Coolmax®: skarpeta zapewnia poczucie świeżości, pozostaje sucha i jest przyjemna · nie opada · wzmocnienie z pluszu w tylnym zakresie łydki · wysoka wzmocniona pięta · wzmocniony obszar na palcach z niewyczuwalną specjalną nicią wzmacniającą · podeszwa z pluszu z opatentowanymi kanalikami wentylacyjnymi i wkładką Air Tubes zapewnia lepsze przewietrzanie · odporna na zbieganie się”.

          Zapewnia poczucie świeżości, nie opada, a nawet – metodą: „po nitce do kłębka” - pozwala odnaleźć „tylny zakres łydki”. Ja zawsze wiedziałem, że mam coś takiego… Czułem to. Tu i ówdzie - w kolejce sklepowej, w poczekalni u lekarza - docierały do mnie sygnały, szepty, ludzie jakby sobie coś pokazywali, wskazując na mnie palcami wskazującymi, ale nigdy wprost… Gdy pytałem – nawet matki! – każdy mówił: nie, nie wiem, ewentualnie: nie potwierdzam - nie zaprzeczam,  a ja mimo wszystko czułem, że to jest bliżej niż mogłem się spodziewać…  Mityczny punkt „G” człowieka biegającego…
I oto teraz - dzięki Skarpecie Funkcyjnej – zasłona ciemności opada! Biorę do rąk Skarpetę Funkcyjną, z czcią i nabożeństwem odnajduję „wzmocnienie z pluszu”, zakładam Skarpetę Funkcyjną, sprawdzam i wiem… „Tylny zakres łydki”… Więc to tu? – pytam sam siebie, a w oczach mam łzy. Po założeniu drugiej Skarpety Funkcyjnej – z pewnym zaskoczeniem - zauważam, że mam nawet dwa takie „tylne zakresy”, dla każdej nogi i łydki odrębny, autonomiczny, indywidualny… Bogactwo tych tylnych zakresów mnie przytłacza… Nie miałem nic, a teraz mam wszystko… Zastygam. Nie wiem, czy na medycynie wprowadzą zajęcia anatomii z użyciem Skarpet Funkcyjnych, ale dla mnie - amatora w tej materii - ich użycie było krokiem milowym w stronę samopoznania łydek i siebie, jako – par ekselans - człowieka. Teraz czekam już tylko na rozwikłanie zagadki „całunu turyńskiego” i „przedniego zakresu łydki”… 
A co do „funkcyjnej czapki z daszkiem”, to – zupełnie nieświadomie – używam jej od kilkunastu lat!.. I chyba tylko temu zawdzięczam, że mózg mi się jeszcze nie przegrzał, że nadal tu jestem. Ja - nieokrzesany, prosty, upośledzony, taki po prostu: dysfunkcyjny ja.

2 komentarze:

  1. O matko....jak dobrze, że nie biegam, bo by mnie taki opis skarpety przytłoczył...Ja chyba nawet nie mam tylnego zakresu łydki!!! Przynajmniej nigdy u siebie nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bądź tego pewna... Ja też przez lata żyłem w błogiej niewiedzy! ;-)

    OdpowiedzUsuń