środa, 1 lutego 2012

Jeszcze nie umarłem, ale...


Ale nic straconego, jak to mówią: wszystko przede mną!
Póki co koncentruję się na pracy, niskich temperaturach, problemach wychowawczych i marzeniach. Tak, zacząłem gwałtownie i wbrew rzeczywistości odlatywać. Poza tym czytam Murakamiego „1Q84”, w tempie - jak na moje ostatnio prezentowane prędkości – dwa razy żwawszym niż prędkość światła.
Pozdrawiam wszystkich czworo czytelników bloga i byle do wiosny!

6 komentarzy:

  1. Miło słyszeć, a właściwie czytać :) Pozdrawiam również.
    Jeden z czworga czytelników :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że miło, jak jest miło, to zawsze jest milej, niż kiedy jest niemiło. A my przecież wszyscy jesteśmy za tym, żeby było miło, prawda? ;-)

      Usuń
  2. A ktoś dopytywał o autora? Znaczy, że do wiosny już nie będzie pisane? Może to i dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ja należę do grona czytelników? Bo teraz nie wiem, czy się obrazić, czy cieszyć, czy mi przykro, czy czuję radość, czy spełnienie, czy może dojmujący smutek.....Za dużo tych uczuć. Proszę o wyjaśnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Moim zdanie należysz do grona czytelników, ale obrazić się zawsze warto, bo przecież nie wiadomo, czy obraźliwym jest należenie, czy też może wręcz przeciwnie? Podobnie rzecz się ma z resztą zasygnalizowanych stanów emocjonalnych, kiedyś zwanych uczuciami. Odpowiadając zatem na Twoje pytanie: tak, ale co z tym zrobić, tego ja nie wiem... Oczywiście - w związku z nawiedzającą Cię nawałnicą stanów nerwowych - proponowałbym Ci przeprowadzenie analizy SWOT, wypicie naparu z ziół (dowolnych), spokojne przyjrzenie się sobie pod różnymi kątami, a może nawet, w różnych kątach. Być może wtedy sprawy się wyjaśnią. Pamiętaj jednak, że cokolwiek się wtedy okaże i do jakich bądź wniosków nie dojdziesz: "wciąż będzie powietrze, bo wszędzie są mosty"... Tak. Powietrze będzie na mur! ;-) Pozdrawiam.

      Usuń