piątek, 18 marca 2011

Było o tym, że za dużo jest słów - zatem zdjęcia

Było o tym, że za dużo jest słów, postanowiłem więc posłużyć się obrazem. Wiadomo: jeden obraz, to ileś tam słów (chodzi o to, że to niby dużo słów, czy coś w tym klimacie. Oczywiście wszystko zależy od jakości obrazu, jak również jakości słów, do których obraz ów porównujemy). Dzięki rewolucji przemysłowej i technologicznej, dzięki Szatańskiemu pomysłowi miniaturyzacji i innym działaniom mądrych ludzi, spora grupa mieszkańców Europy posiada dzisiaj telefony komórkowe, które w znikomym tylko procencie służą do prowadzenia rozmów telefonicznych. Między różnymi zastosowanymi telefony komórkowe pozwalają na przykład utrwalać obrazy, czyli robić zdjęcia. I ja również wyposażony jestem w taki telefon i robię nim co jakiś czas zdjęcia. Oto kilka z nich.


To zdjęcie z okresu kampanii wyborczej, kiedy to okazało się, że automat z popularnym napojem  też może służyć czemuś pożytecznemu. Ujęło mnie w tym plakacie wyborczym wszystko. Bo i portret ładny i wiersz udany.



Miasto Toruń promuje się hasłem "Gotyk na dotyk". Tutaj wersja ulicy. Jest  może nieco dosadniej, ale też ładnie. Oczywistym atutem jest wyszukana forma rymowana.



A teraz coś o czekaniu... Oczekiwanie to jest temat potężny. Od kwestii zatrważająco egzystencjalnych (czekanie na nienadchodzący, opóźniający się moment w cyklu menstruacyjnym - łac. cyclus menstrualis - kobiety, który dość definitywnie rozwiewa zarówno lęki, jak i nadzieje na potomstwo), poprzez biadolenia literacko-filozoficzne (wiadomo: Godot i reszta oszołomów), aż do spraw zdawałoby się przyziemnych (nie podam przykładów, bo strach wybierać, bo można kogoś urazić), a przecież dla wielu bardzo ważnych! Na zdjęciu widzimy zapis, świadectwo oczekiwania na autobus. Wzruszyła mnie ta potrzeba wyrażenia, ta kruchość kartki papieru pozostawionego na pastwę żywiołów. Aż chciałoby się zameldować: Człowieku, Twój przekaz dotarł, cześć Twemu czekaniu! Mam nadzieję, żeś się doczekał...



No tu właściwie nie potrzeba nic tłumaczyć. Pasja. Furia. Po prostu LOVE.



To, jak pewnie łatwo się domyślić, zdjęcie ze szpitala. Podziemne, nieco ciemne przejście i tam zaobserwowany magazyn. Gdzieś tam, piętro, dwa piętra wyżej leżą chorzy ludzie, a już poniżej linii ziemi jest miejsce dla chorych rzeczy. Nie sala, nie izolatka, tylko prosty magazyn... Jako człowiek - może nie od razu wychowany, ale jednak zapoznany - więc zapoznany z Panem Kleksem i jego metodami pracy z materią (pozornie) nieożywioną, stanowczo sprzeciwiam się aż takiemu uprzedmiotowieniu przedmiotów! Chore rzeczy można - o ile już nie antropomorficznie leczyć! - naprawiać. Spychanie ich pod ziemię uważam za niegodne... Pamiętajmy, że my też kiedyś walniemy w kalendarz i będzie pozamiatane. Wiem, miało być mało słów, ale jeden wiersz mi się ciśnie i go tu zacytuję, zamieszczę. W całości.

***(kiedy umrę kochanie)

kiedy umrę kochanie
gdy się ze słońcem rozstanę
i będę długim przedmiotem raczej smutnym

czy mnie wtedy przygarniesz

ramionami ogarniesz
i naprawisz co popsuł los okrutny

często myślę o tobie

często piszę do ciebie
głupie listy - w nich miłość i uśmiech

potem w piecu je chowam

płomień skacze po słowach
nim spokojnie w popiele nie uśnie

patrząc w płomień kochanie

myślę - co się też stanie
z moim sercem miłości głodnym

a ty nie pozwól przecież

żebym umarła w świecie
który ciemny jest i który jest chłodny


Halina Poświatowska

(Podkreślenie kwestii moje - autor bloga). No...



Ok. Poszarpały nami emocje liryczne, a teraz nachodzi czas kontestacji. Czas, kiedy pokazujemy światu twarz alterglobalisty względnie, to ci odważniejsi i z dużą odpornością psychofizyczną, ci co to się nie przeziębiają i nie lękają krytyki, ci pokazują dupę. Więc niby luz i nic nas nie obchodzi, ale jednak wrzeszczymy o tym i zużywając nieco farby ogłaszamy wszem i wobec. Anarchia!!!



Anarchia, nie anarchia, na raka, nie na raka, tak czy siak - umrzeć trzeba. Tutaj zdjęcie prezentujące symbol religijny jeszcze przed umieszczeniem w miejscu właściwym. Może nie widać tego wyraźnie, ale jest to przód samochodu i żeby rozwiać wątpliwości: samochód posiada napisy i dekoracje jasno świadczące o tym, że jest karawanem... Karawan... Dla niego ostatnia droga nigdy nie jest ostatnia.

To wszystko. Aha... Wiem, że większość zdjęć i tak zawiera słowa... Nic na to nie poradzę. Nadal. Jeszcze.

2 komentarze:

  1. Najbardziej podoba mi się: Bulwar w mur wal. Proste i dosadne. Zresztą zawsze mnie do rymów ciągnęło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boś delikatna, zwiewna i uwielbiająca mgłę tajemnicy. :-) Stąd miłość do poezji, a że do dosadnej?.. Cóż...

    OdpowiedzUsuń