czwartek, 4 lipca 2024

Spakowani i prawie spakowani przed podróżą

Polska - jak strup po wrzodziejącej ranie – odpadła z Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Zawadziłem gdzieś w sieci o dyskusję i temat: czy po takim występie piłkarze naszej reprezentacji „mają prawo” nie dość, że wyjechać na urlopy, to jeszcze pokazywać w sieci zdjęcia ze swoich wojaży, wysp gorących, plaż egzotycznych, kwater w hotelach siedmiuset gwiazdkowych? No mają, czy nie? Napierdalanka. Wiadomo, że powinni ich wszystkich skoszarować i wysłać do ośrodka z domkami nawet nie typu Brda, tylko z dykty, z kiblami na zewnątrz, stojącymi na jakiejś polanie w pasie nadmorskim Morza Bałtyk. I żeby dwa tygodnie padał deszcz i nie było telewizji, a katering, to była wspólna stołówka. O! I żeby w tym samym czasie w ośrodku tym – z nazwy tylko „wypoczynkowym” – zorganizowane były kolonie dla dzieci w wieku lat 7 – 12. Także, tak to powinno chyba wyglądać, ale rzeczywistość – jak zawsze – rozczarowuje. Jakby tam nie wypoczywali, to ci co grają dalej, poukładali się w spotkania ciekawe, zaskakujące i tzw. „przedwczesne finały”. Ja osobiście najbardziej jestem za reprezentacją Hiszpanii, za tym jak ona gra i wygrywa, że nawet jak z Gruzją jest na minus jeden, to wiadomo, że to tylko przejściowe i dadzą radę strzelić, a nie jak jakaś Portugalia, czy Anglia, mniej lub bardziej fuksem, w ostatniej minucie, prawie cudem, prawie ledwo, dzięki umiejętnościom jednego tylko zawodnika i błyskowi jego geniuszu. Nie. Hiszpanie kulają do siebie piłkę po ziemi i górą przez powietrze podają, z jakąś gracją i pewnością, że tak ma być. Jest w tym po prostu przeznaczenie i wola Boża. Jak przepierdolą, to też w tym będzie jakiś zamysł Pana i fatum, bo to tylko futbol jest, ale na ten moment wyglądają najlepiej.

Polskie reprezentacje w piłce siatkowej tegoroczne rozgrywki VNL zakończyły na trzecim stopniu podium. W przypadku panów można mówić o jakimś tam niedosycie, a przypadku pań nie. I tak wszyscy powtarzają, że w tym sezonie najważniejsze są oczywiście Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Faza grupowa olimpijskich turniejów zaplanowana jest w okresie, kiedy ja mam zaplanowany wyjazd wakacyjny i będę – mam nadzieję – przebywał na całych jeziorach.

W Polsce rządzą teraz dwie koalicje: 15 października i 13 grudnia. Równocześnie. Pojawiają się pierwsze postępowania prokuratorskie, uchylane są immunitety, ludzie poprzedniej władzy trafiają do aresztów. Czekam, jak pół Polski, na wyniki tych postępowań, przesłuchań, procesów, śledztw. Kłopot tylko w tym, że po czasach „dobrej zmiany” autorytet władzy sądowniczej jest już tak zamulony, że wyroki będą okrzyknięte jako „polityczne”, przez jednych albo drugich zależnie od sentencji i wymiaru kary. Były to działania naprawcze, które doprowadziły do ruiny. Ciekawe, czy ktokolwiek pojechałby samochodem do mechanika, po wizycie u którego auto wyglądałoby jeszcze gorzej niż przed nią? Mały świadek koronny czyli Pan Kleks z Funduszu Sprawiedliwości, który przez dwa lata chyba nagrywał wiceministra i innych dzielnych działaczy Solidarnej/Suwerennej Polski, jak to mówią: „rzucił światło” na kulisy dysponowania środkami publicznymi. Głośno i w trybie zeznań przed prokuratorem padło to, o czym - mniej więcej, więcej, dużo więcej - wiadomo było wcześniej. No to, czekam. Dwóch więźniów politycznych, tj. Kamińskiego i Wąsika, PiS już w swoim poczcie Męczeństwa Dla Polski ma, teraz mogą dojść kolejni. Beatyfikacja i potem wyniesienie na ołtarze, na sztandary, na pomniki, na koszulki patriotyczne… No, koszulki patriotyczne… Red is Bad. Trapi mnie, że tyle tego syfu, ale myślę sobie, że bierze się on z generalnego podejścia/założenia poprzedniej ekipy rządzącej, które brzmi: chcemy dobrze, jesteśmy u władzy i nasza wizja świata jest jedyną prawidłową, więc po prostu dajemy pieniądze na to, co jest dobre. Przy okazji jest też oczywiście zwykła ludzka nieuczciwość i chęć zarobienia kasy, ale bardziej szkodliwe jest to zespawanie własnej - jedynie słusznej - wizji świata z pieniędzmi publicznymi, przy jednoczesnym wykluczeniu pozostałych możliwości. Z perspektywy PiS - i takiej formacji umysłowej - nie ma możliwości, żeby przeznaczyć pieniądze na coś, co proponuje inne podejście do spraw niż to ich. Nie chce mi się już o tym myśleć…

Nieuchronnie wchodzę w czas „rok temu”. Będzie się sporo kojarzyć, sporo przypominać, sporo kontrastować. Pierwszy rok przeżyty ze stratą nie do wyrównania. Tego „minus jeden” nie sposób wyciągnąć na remis. Jeszcze w zeszłym roku to… To to. To tamto. Ostatnie zdjęcie mamy w jej  naturalnym środowisku, tj. na działce. Zbiera ogórki. Chyba nie zdołała ich już popakować w słoiki, a  może? Zdjęcie jest z 15 lipca… Chyba dała radę. Już z trudem, bo nie była w dobrej formie, ale pewnie  dała radę, jak zawsze… Tak, z wekowaniem dawała sobie radę… Tam sporo spraw było już ledwo, ledwo zipiących albo i gorzej, ale przetwory szły do końca. Był to też przecież czas wielkiej batalii o  zdrowie mamy, wizyty u specjalistów i podjęte leczenie, było sporo nadziei. Rok temu, o tej porze,  jeszcze żyła. Nie miała się dobrze, ale papierosem zaciągała się normalnie. Krwią nie pluła. Miała ją po  prostu i fachowo upuszczaną w szpitalu, bo tak się przy tym schorzeniu robi. Dało się z nią pogadać i  na nią wkurzyć. Kładła się spać, po to żeby wstawać rano i wstawała. Rok temu, o tej porze, plan  wyglądał zupełnie inaczej… Był plan. Rok temu, o tej porze, lekarze dawali nadzieję, a my pakowaliśmy się przed podróżą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz