piątek, 17 lutego 2017

Zlutowane, bo w lutym



Zimą po plaży. Zdarza mi się nieczęsto, ale w dobrym towarzystwie i z napędem pigwówkowym, mógłbym powtarzać do plus nieskończoności.



Przeglądam zdjęcia w Internecie pomieszczone przez ludzi i uderza mnie jednak szablonowość ujęć i klimatów, z drugiej strony mnogość życia prowadzonego na całej planecie, z trzeciej strony fotografie jedzenia, że niby – och, oto moje śniadanko, mój obiadzik, kolacyjka godna foci, a z czwartej kolesie toples – nie spodziewałem się, że jest tego tyle! Po blogach lajfstalowych nie było lekko, więc teraz odpuszczę sobie dalsze przygody przeglądactwa.

Psy. Jest jeden, w zamierzchłych czasach ukryty pierwszy pies tego świata i od niego pochodzą wszystkie inne. I nie jest/nie było to żadne tam stworzenie rasowe, tylko klasyka kundla – po prostu pies pierwotny. Od wielu lat obserwuję, że łazi po ziemi niesamowicie duża grupa psów o wyglądzie niemal identycznym. Żeby nie gadać za dużo zamieszczam zdjęcie tego, o co mi chodzi. Oczywiście występują odstępstwa od wzoru, ale tych odwzorcowych jest na prawdę sporo. Może z ludźmi jest podobnie? Pewnie jest.


Nie biegam. To pierwsza tak długa przerwa od początku świata chyba. Ale jak już pobiegnę, jak ruszę, jak wystrzelę, to normalnie Forest Gump.

Za pomocą kierowcy BOR-u Pani Premier rozwaliła się samochodem. Należy cieszyć się, że nikomu nie stało się nic bardzo poważnego. Ale, właśnie… Dlaczego, nawet przy takiej okazji, od razu mamy do czynienia z zagmatwaniem, tajemnicą, niejasnościami? Sam wypadek przecież mógł się zdarzyć, że któryś tam i nie pierwszy ostatnio, że problem ma swoje korzenie, że odpowiedzialność – ok., to niech trwa dyskusja, ustalanie i naprawianie, ale dlaczego dookoła w miarę prostej sprawy, tyle znaków zapytania i sprzecznych informacji?! Przecież gdyby w każdym tego typu zdarzeniu było tyle zagmatwania, to policja ugrzęzłaby to dwóch dobach. A gdyby tak po prostu powiedzieć: ok. - nasza wina, nie mieliśmy tych cholernych wyjców, jechaliśmy w zanadto rozciągniętej kolumnie, stało się – to co by było? Albo – wersja lajtowa: „nie wiemy co się stało, trzeba sprawę zbadać” – mówi minister  Błaszczak. Ta… Marzenie takie mam, ale „się nie da”, bo na ten moment jest sytuacja starcia: młody człowiek kontra państwo – sytuacja opresji, jak z filmów. Przed postawieniem pytań udzielono jasnej i jednoznacznej odpowiedzi, a teraz nie zgadza się ona z wersją podnoszoną przez innych, bo pojawiają się nagrania z monitoringu, bo naoczni świadkowie odjechali i nikt z nimi nie porozmawiał, bo dlaczego właściwie BOR-owiec walnął w drzewo, skoro – nie ma przebacz! - powinien pojechać prosto, bo nie wszyscy słyszeli syreny, a zeznających 11 funkcjonariuszy, to właściwie strona w sprawie, a nie bezstronni świadkowie? Dlaczego jest tak mgliście?

Zima chyba ma się ku końcowi. No i dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz