piątek, 30 września 2016

Polska... Słota… Jesień…



Miało być, jak w tytule - bo taki sobie tytuł wymyśliłem - ale oczywiście się nie da! Mamy ostatni dzień września, a w nocy temperatura nie spadła poniżej 15 stopni Celsjusza! Ostatnimi czasy za dnia słońce pięknie świeci, deszcze nie padają, wiatry - owszem - wieją, ale tylko z południa, ciepłe, przyjemne w dotyku. MASAKRA! Jak żyć?! Ech…

Po naszej wizycie w Londynie powoli dochodzę do siebie. Te tysiące kilometrów w moim wieku jednak robią swoje. Nie byłem zbyt entuzjastycznie nastawiony do naszej wyprawy, ale już po wszystkim przyznaję: podobało mi się. Może to niskie i przyziemne (ha, ha, ha!), ale – tak jak poprzednio - najbardziej podobało mi się metro. Od czterdziestu lat jestem zadeklarowanym fanem metra londyńskiego. Pewnie związane jest to z moim znakiem zodiaku – kret, a może wynika z zachwytu dla rozmachu, precyzji i funkcjonalności, nie wiem, tak czy siak: KOCHAM METRO W LONDYNIE. Mniej podobały mi się tłumy przewalające się z kąta w kąt, ale co tam, miasto wielkie, to wszyscyśmy się zmieścili. Muzułmanie, czarnoskórzy, polaki, włosi i papugi. Tak, papug było od zajechania i ciut, ciut. W parkach papuzi śpiew umilał nam czas podczas powolnych przechadzek w sposób nieprzerwany.

Prócz METRA, parku i papug, widzieliśmy też muzea (sztuk dwie) i ogólnie Londyn podczas spaceru całodniowego, a także na deser stadion Arsenalu. Czasu było mało, więc nie nastawialiśmy się na jakieś dzikie galopady. Co jakiś czas porównywaliśmy z Asią nasze wrażenia z wizyty obecnej, do tych sprzed 9 lat i niebicie wychodziło nam, że Polska w wielu aspektach dogoniła WB. Takie np. Muzeum Nauki nie powaliło Wiktora na kolana, stwierdził nawet, że nasz Młyn Wiedzy jest lepszy, można wszystkiego dotknąć, potrenować, użyć siły. Fakt bezsporny: w Toruniu wystawy są ewidentnie lepiej przygotowane do inwazji dzieci. Różnic było więcej, ale myślę sobie, że zmiana w moich odczuciach wynikała też z tego, że tym razem jednak wiedziałem czego się spodziewać. Jak sobie przypomnę, to prawie sprzed dekady lądowanie na Stansted, to jeszcze dzisiaj trochę kręci mi się w głowie. No bo do samolotu wsiadaliśmy w Bydgoszczy, gdzie w całym air porcie było nas tyle ile mieściło się do jednego samolotu, czyli może była to grupa 150-cio osobowa. Senna atmosfera, spokojnie nadawaliśmy bagaż, w kolejce nóżka za nóżką, bez pośpiechu sunęliśmy w polonezie do bramki, pogranicznik buta kazał zdjąć, buta kazał włożyć i spokój, bez ekscytacji i na luzie. A gdy już wylądowaliśmy?.. Piekło! Wieża Babel! Dziki tłum pędzący coraz szybciej i szybciej! Kontrast był niesamowity. Ok. Wracając do teraz. Było bardzo miło. Pogoda dopisała. Oczywiście nie łudziliśmy się, że zobaczymy choćby jedną czwartą wszystkiego, ale założenie było proste: nie robić z pobytu tam wyścigu z czasem, co w pełni zrealizowaliśmy.

W kraju zaś:
Na stadionie Legii Warszawa podczas meczu z Realem Madryt będzie raczej pusto. Bardzo dotarł do mnie mem, na którym jego autor, cytując piosenkę uznaną za hymn zespołu stołecznego, nieco modyfikując jego tekst, doprowadził go do postaci: „Mam tak samo jak ty, mecz z Realem obejrzę w TV”. Prawda, że ładnie?
W rządzie Nadminister, pod Premierem, który ma Nadpremiera, będzie zawiadywał Superresortem. Co na to Awendżersi, KOD itp.? Czy odpowiedzą jakoś, czy będą w stanie dać coś więcej? Nie sądzę!..
Trwa oczekiwanie na wyjazd „na jeziora”. I ogólnie nie jest źle, ale wiadomo: winter is koming, czyli będzie gorzej!


Ja również pozdrawiam gorąco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz