poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Zeszytem w raka, białaczkę i ból egzystencjalny!



No, nie wierzę… Wiem: jestem malkontentem, człowiekiem złym, do cna zepsutym i zgorzkniałym, wiem, nie powinienem w takich sprawach zabierać głosu, ale co to kurwa jest blog lajfstajlowy?! Jakiż trzeba mieć lajfstajl, żeby takiegoż bloga prowadzić?! Zapewne być to musi lajf realizowany w stajlu godnym podziwu i naśladowania - tak mniemam, z pogardą własny lajf przy tym plebejsko żyjąc. Ech… Taki blog, to chyba ukoronowanie zjawiska, na które kiedyś już zwracałem uwagę. Właściwie w mojej reakcji jest spora doza odruchu i nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego budzi ono mnie aż tak negatywne uczucia. Przez chwilę chciałem rozwikłać tą zagadkę, ale ostatecznie zrezygnowałem… Lekkie, oblane karmelem i umaczane w wiórkach kokosowych, sztuczne NIC. Poniżej tylko dwa (oczywiście tendencyjnie wybrane) cytaty z wypowiedzi autorki/współautorki zwycięskiego bloga lajstajlowego. Oto Pani Ania!

Naturalność wygrywa, czytelnicy wyczuwają nawet lekki fałsz. My pokazujemy tylko pozytywne wydarzenia z naszego życia – to zabieg zamierzony.

Mój sposób na bloga lifestylowego? Przede wszystkim wiedzieć, co się chce powiedzieć czytelnikom, być szczerym i jakościowym – to dwa fundamenty.

Naturalność, w której pokazuje się tylko pozytywne i wyreżyserowane wydarzenia z życia, to nowatorska definicja naturalności, ale jeśli jest się przy tym jakościowym, to myślę, że autorzy dadzą radę jeszcze długie lata cieszyć zainteresowanych swoim np. spacerowym lukiem. Naturalnie.

Ze spraw mniej naturalnych, to umarł ksiądz Jan Kaczkowski. Nic o człowieku nie wiem. Kilka razy przepałętał mi się przez telewizor śmieszny koleżka w okularach z grubym szkłem i sepleniącą gadką. W radio usłyszałem jakieś urywki wypowiedzi, ale te urywki zrobiły na mnie większe wrażenie, niż blog lajfstajlowy. Jego wahania, jego niepewność i szczerość w mówieniu o kłopocie, jaki sprawia śmierć i umieranie - ale i podnoszące na duchu stwierdzenie, że „własnej śmieci nie da się spaprać” - to jest coś przydatnego, coś czego można się chwycić. Jak tonący brzytwy, ryzykownie, ale TO jest COŚ.

Telewizor… Rwa… Jest koncepcja taka, żeby kupić telewizor. Nieopatrznie powiedziałem synu memu, że jak zbierze połowę kwoty potrzebnej do kupienia PS4 czy innego iksboksa, to resztę dołożymy i zostanie szczęśliwym posiadaczem… Nie wziąłem tylko pod uwagę, że 1. zebranie ww. kwoty, przy hojności darczyńców łożących, to jest krótka chwila i 2. że trzeb będzie również kupić telewizor, który sprosta maszynie do gier… I oto tkwię w centrum wydarzeń, sprawdzam, porównuje, próbuję zrozumieć, co oznacza co. Dzwonię po pomoc, do – zdawałoby się – fachowca, człowieka dzień po dniu zetkniętego z elektroniką i spotyka mnie rozczarowanie, gdyż on nie wie, nie ma pojęcia, zupełnie jest enigmą w tej kwestii. Prowadzę rozmowy ze sprzedawcami, z których niezbicie wynika, że lud ów nie za bardzo kuma, co sprzedaje, a przynajmniej w połowie przypadków wie tylko tyle ile napisano na wywieszce przy sprzęcie. Znikąd ratunku i pomocy… Imput lagi, wyrażone w hercach częstotliwości, które nie wiadomo co opisują lub w zależności od producenta i modelu powinny podlegać dzieleniu bądź nie, nierównomiernie podświetlone matryce, subpiksele i fioletowe czernie… Oczywiście, przy zakupie odbiornika w kwotach powyżej 15 tysięcy, problemy zyskują inny wymiar, ale jak raz nie posiadam takiej sumy na zbyciu. Pozostaje zatem poszukiwanie i wiara. A czasu coraz mniej. Euro za pasem, igrzyska za pasem, no i w końcu FIFA nie powinna czekać. Ech…

Przesilenie wiosenne. Pogrzebów pełne błonia, zamachów moc i krwawej nędzy bezmiar. Ogólnie jest ok., ale i tak czuję się momentami, jak Depeche Mode, z którego na minutę przed koncertem odszedł Bono.

A żeby nie było, że przesadzam „aż tak”, to dla osób potrzebujących się zmotywować i pozytywnie nakręcić - link do wpisu na blogu lajfstajlowym. Zwłaszcza wzruszył mnie jeden z komentarzy, dla ułatwienia wklejam:

Normalnie zamiast dziś siedzieć w domu, jadę do centrum handlowego w poszukiwaniu zeszytu!!!!!!;)”

Wam też to radzę! Poszukajcie zeszytu, co tak będziecie bez sensu w domu siedzieć! Przecież jest na świecie tyla zeszytów, moc ich jest, nieprzebrane wprost zastępy, zatem, link:

4 komentarze:

  1. Dziękuję za ten wpis. Jadę po zeszyt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i cudownie – bardzo się cieszę:))) powodzenia w realizacji planów:)
      zeszyt to dobry pomysł!
      Pięknie napisane!
      Cudownie! i strasznie mi miło to czytać:)
      No to już nie mogę się doczekać;)

      ps. idę na Twojego bloga poszukać tego Twojego zeszytu:)

      Usuń
  2. Arku, dziękóweczka!!!111!!!11!!

    (widzisz te jedynki, niby przypadkowo w emocjach rozsiane?)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę... ale nie wiem o co chodzi. Tak czy siak, to na pewno coś słitaśnego.

    OdpowiedzUsuń