wtorek, 15 grudnia 2015

Bezkres kropki


Sprowadzam się do kropki. Kropka. W grudniu zdarza mi się to częściej, niż na przykład w czerwcu. Te noce w ciągu od południa aż do wczesnych godzin przedpołudniowych dnia następnego, z krótkim tylko przebłyskiem światła, temperatura zdecydowania poniżej przyjaznej i na dokładkę opady wszystkiego, co może opadać. Tematy nie chcą się poruszać, od ogółu do szczegółu wszystko zastyga i tężeje z braku tężyzny. Nawet do biegów nie mogę się przemóc i wykorzystuję w tej kwestii przeciwko sobie wszystko, co kiedykolwiek – nawet w pijanym widzie - powiedziałem… A już za chwilę kolejne Boże Narodzenie… Obawiam się, że nic z tego nie będzie… Kropka. Miałbym kreskę, to jeszcze mógłbym morsem nadawać, a tak? Nie ma szans. Kropka bez kreski, to mniej niż kreska bez kropki. Normalnie, kurwa, bezkres kropki… Po horyzont. ;-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz