środa, 18 grudnia 2013

Chorobliwa nieśmiałość

Aktualnie mam na liczniku trzeci tydzień chorowania i o ile sprawa nie jest mocno i śmiertelnie niebezpieczna – choć podobno w przypadku mężczyzn każda choroba, równa jest otarciu się o śmierć - to jej przewlekłość, z lekka wyprowadza mnie z równowagi. No bo co to kurcze jest?! Trzy tygodnie?! Medycyna jest bezradna, modlitwy nic nie dają, organizm sam z siebie nie uciąga? A święta tuż, tuż, a do świętowania też trzeba jakoś się czuć! Mam żal do świata… Ale nawet chory, rozżalony, na granicy neurotycznego i biologicznego załamania, życzę wszystkim dobrze: niech się wszyscy ode mnie odpieprzą! Można powiedzieć, że to takie życzenie i dobra rada w jednym.
Oczywiście to są takie żarty, takie wypowiedzi, żeby coś powiedzieć. Tak czasem człowiek ma ochotę coś powiedzieć… Ech… Przyszło mi nawet do głowy, żeby zadziałać na fejsie i kiedy on (fejs) po włączeniu zagaja do mnie dymkiem: „O czym teraz myślisz?”, to zaświtało mi, żeby się wypowiedzieć. A co tam! Jak bym tak na jeden dzień wpuścił strumień mojej nieokiełznanej świadomości w kanał fejsa i wyraził się i ogłosił o czym to ja teraz myślę, ewentualnie poszedł na całość i relacjonował gdzie jestem, co czuję, na co patrzę, przed czym uciekam, jakie są plany na najbliższe siedem minut? Boże, jakby to mogło wyglądać?! Odpowiedź jest dość oczywista: musiałoby to wyglądać dramatycznie, ale najgorsze byłoby to, że na pytanie „o czym teraz myślę?”, prawdopodobnie nie padałaby żadna odpowiedź… Głuche milczenie, bo przecież przez większość czasu o niczym nie myślę. Ale, ale! Przez cały czas gdzieś jestem! - więc mógłbym się oprzeć o relację z lokalizacji. Tyle że – nie oszukujmy się – moje: „siedzę w robocie” (dygresja: i nie, że w „robocie”, że to jakiś robot, bo to by git było i byłoby czymś, nawet, gdyby to był robot kuchenny, a może zwłaszcza wtedy, bo jaki to by musiał być robot?! to by musiał być robot nad roboty! to by był ÜBEROBOT, ludność byłaby zainteresowana, zafrapowana, dałaby mi lajki na 100 %..., ale…), moje: „siedzę w robocie” jest niczym wobec na przykład: „jadę pociągiem”, czy: „ale wali w tym PKSie”, że o innych, bardziej wyrafinowanych środkach transportu i doniosłych przeżyciach godnych odnotowania, nie wspomnę… Ale kusi… Kusi mnie fejsbuk, przyznaję. I przyjdzie jeszcze moment, że przełamię chorobliwą nieśmiałość i nadam relację z takiego zakątka siebie lub świata, że ech! ;-) Wstyd nadejdzie potem…
Tymczasem zaś zbliżają się ŚWIĘTA i związane z tym kwestie zaprzątają mnie bardzo. Choinka już stoi, trzeba jeszcze wykonać pierniki, dopomóc Świętemu w ostatnich zakupach, omieść domostwo, popaść w nastrój zadumy i spotkać z ludźmi, bo wiadomo, że później różnie może być.

2 komentarze: