czwartek, 28 marca 2024

Okrągłe nadchodzą

Czas rozliczeń nadchodzi. Bo ten rok jest/będzie (o ile się dożyje) rokiem okłągłym, w którym to strzeli pół wieku po przekroczeniu kanału rodnego i już ewidentnie zacznę staczać się ku śmierci i nicości. Koniecznym zatem będzie zaplanowanie godnych obchodów. Takich z laserami z oczu, dymem, orkiestrą, podskokami na jednej nodze i mocą życzeniowego myślenia. Że przychodzą ludzie i och, ach, fiu, fiu, jakże jest mi do-re-mi-ło na sto fajerek! Tylko durne „ce” wyśpiewywane falsetem z grubym facetem i fun-eberie! Jakbym to sobie miał sam zaprojektować i miał nieograniczony wyobraźnią budżet i miał sto pieniędzy wraz z kosztownościami, to na pewno byłyby kanapki ze smalcem ze szczęśliwych prosiaczków, którym tylko tłuszcz odessano i one nadal są tu z nami. W sumie, te prosiaki też bym zaprosił. Zaprosił i umaił. Ponadto każdy zaproszony otrzymałby karnet i upominek indywidualnie do niego dopasowany, a całość odbyłaby się w jakiejś bajeranckiej lokacji, żeby było i komfortowo i ciepło i przytulnie jednocześnie. Z częścią wspólną do przebywania razem, ale i wydzielonymi kącikami odosobnienia, w których można by regenerować akumulatory i siły sponiewierane/utracone/nadwątlone w zabawie. Byłyby też odczyty zaproszonych znamienitych gości i akcent muzyczny, tu – wiadomo – niespodzianka wieczoru, nie powiem kto, ale możemy się domyślać. I dużo, dużo światła: świece w kandelabrach, dyskretne kinkiety, strojne choiny w sznurach kolorowych lampek oraz oczywiście leflektory skierowane na gwiazdę wieczoru. Normalnie ogród rozkoszy ziemskich (tablica środkowa), z tym, że lekkie utytłanie, owszem umorusanie się w grzechu, ale w granicach spowiadalnych, bez bezguścia, bez oślizgłości, bez nieodwracalnych zmian w relacji. Tudzież zabawa i szał. W sumie ze trzy dni bym na to przeznaczył, także natężenie można by stopniować i siły rozkładać i zmartwychwstać. Więc jakby moja żona powiedziała: „Ja chcę na jachcie”, to by się dało zrobić i tam też część imprezy przeprowadzić. A jacht, jak to jacht na takie okazje. Szerokaśny, z trzema pokładami, wycieraczką, basenem, barierkami co lśnią, salą kinową, a może i dwiema, żeby się dało w jednej poważne europejskie kino ambitne z Albanii odtworzyć, a już w drugiej bardziej luźno, ze śmiechem komedie, ale też jednak na poziomie. Dźwięc, wiadomo, Dolby Surround. I pikle i śledzie w śmietanie i ziemniaki, na galowo, w mundurkach, a do wszystkiego szampan w kieliszkach wykonanych z czego sobie kto zażyczy, do tego stopnia, że z wafla też. I można przyjść na to całe wydarzenie z dziećmi, bo jest opieka zapewniona, w czasie kiedy rodzice oddają się uciechom i podskokom, opiekają kiełbaskę nad ogniskiem, to dziecko jest zabawiane, zaopiekowane, poddane właściwej dla wieku i zainteresowań przemocy symbolicznej. Można przyjść z dzieckiem, można w szalu, bo wieszaki będą żeby odwiesić, można dowolnie i bez ograniczeń, bo – jakby co – będzie się improwizować, ale z takim budżetem, to nie będzie improwizacja, tylko po prostu z kapelusza możliwości wydobycie odpowiedniego rozwiązania problemu. Także luz. Oczywiście kwestia używek, to już kwestia – jak było powyżej – do ogrodu rozkoszy ziemskich przypisana i tu też będzie grubo, z hukiem i bez hamulca, ale jednak z klasą. Wszystko jest dla ludzi i znajdą się ludzie do wszystkiego. Wietrzenie sal. Opieka medyczna. SPA. Kapłani kilku kultów i religii. Notariusz. Ale też mop, gdyby ktoś poczuł, że chce we własnym zakresie wydzieliny jakieś omieść dyskretnie i bez rozgłosu, żeby się na butach i w opowieści nie rozniosło, a nie, że niby nikt nie wie, ale jednak przy śniadaniu dziwnie patrzą… Także: komfort, bezpieczeństwo oraz tort. Bo jakże tak bez torta, tortu? Tortus tuus musi być. Komu grubiej, komu cieniej pokroić, a kto się wstrzyma nieważne, ale tort i świeczki to na sto procent. I to duży. Jak ten księżyc, co usłużnie przyświeca i odbija się w bezkresnej toni akwenu, przez który nasz jacht cicho sunie. Szczypta romantyzmu i ciszy też potrzebna. Pauza.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz