środa, 19 kwietnia 2023

***

 

Dzień dobry, choć chorobowo zmieniony. Infekcja wiosenna, standard, ale wiadomo że cierpienie jest. Moja matka zareagowała obficie diagnozując „tragedię”, na co ja zareagowałem z umiarem uwagą, że skala się skończyła, mimo że jesteśmy dopiero przy przeziębieniu. Dopiero wyruszyliśmy we wspaniałą drogę możliwych niedomagań, a już nie mam pola manewru, choć przecież są jeszcze: glejaki w mózgu, rak trzustki, rak jelita grubego, HIV, nietolerancja laktozy, niewesoły świąd, koklusz, wielourazowe urażenia narządów wewnętrznych po spadnięciu z wieżowca, biegunka krwotoczna i pospolita, itd. Na tym temat w rozmowie telefonicznej z moją rodzicielką wyczerpaliśmy.

Jak to starzy ludzie leżę nocami i myślę o nadchodzącej, nieuchronnej, bezlitosnej śmierci. Myślę sobie tak od trzeciego roku życia, więc właściwie powinien przywyknąć, ale jakoś nie przywykłem. Coraz bardziej uderza mnie upływ czasu ujmowany w osobistym doświadczeniu i eksperymencie myślowym, kiedy to uświadamiam sobie, że od chwili moich narodzin, do dnia obecnego minęło już dużo więcej czasu, niż od chwili narodzin do istotnej daty zakończenia II Wojny Światowej. Brzmi to groteskowo dość… Urodziłem się 29 lat po wojnie… Zaledwie… A urodziłem się 49 lat temu. Proporcja mnie samego zaskakuje. Albo te wszystkie piosenki, jakże współczesne, jakże młodzieżowe i na czasie, które okazują się być ilustracjami filmów z cyklu „w starym kinie”. I nie chodzi o kawałki The Doors czy innych klasyków wiedeńskich z Liverpoolu, tylko – bo ja wiem – The Curie. Właśnie lecieli w radio. Płyta z 1985. Już lata dziewięćdziesiąte powoli grzęzną w kurzu. Dzień, w którym Cobain strzelał sobie w głowę, dzień w którym kończyłem szkołę średnią, dzień w którym nie działo się nic.

Właśnie wyją syreny i biją dzwony. Powstanie w Getcie Warszawskim. Tak się złożyło.

Poza klasycznym przemijaniem właściwie jest ok. Są liczne plany, są w kalendarzu terminy pozaznaczane, jest koncepcja udziału, a co się okaże i czym to się skończy? Melancholia nie powstrzyma wiosny! Choć dzisiaj, póki co, na termometrze 5 stopni Celsjusza i leje deszcz, to odebrałem z paczkomatu okulary przeciwsłoneczne. Miłego dnia. A jakby co...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz