piątek, 22 listopada 2013

Bieganie - zabieganie o? zabieganie za? zapobieganie czemu?


Nie wiem o czym myśli Murakami, kiedy mówi o bieganiu - bo to Chińczyk jest i pewnie, jak myśli i mówi, to takimi znaczkami, że nie sposób tego ogarnąć - ale wiem, o czym ja myślę. Zbierałem się do pisania o bieganiu długo i robiłem to z ociąganiem, bo właściwie, o czym tu pisać ? - tak sobie myślałem. Zakłada człowiek ubrania (przynajmniej większość tak robi, bo oczywiście zawsze znajdą się offowi ofroudowcy, którzy ganiają nie tylko po lesie nagolasa) i człowiek biegnie, ale… Wiadomo. Zawsze można coś dodać. Dodaję zatem.
Zapytała mnie kiedyś koleżanka: dlaczego biegasz? Odpowiedź jest prosta: dla zdrowia. Zapytał mnie kiedyś kolega: dlaczego biegasz? Odpowiedź jest szczera: dla urody. Urody – w moim przypadku – nigdy dość! Urodę powinienem gromadzić, nie wiem, mrozić i w zimnym trzymać, żeby w razie potrzeby móc wyjąć i zastosować. Ze zdrowiem też tak jest.
Czyli mamy dwie odpowiedzi klasyczne: dla zdrowia i urody, ale odpowiedzi może być więcej, bo biegam też – oczywiście - ze strachu. Najpierw tego najprostszego, że nie dobiegnę do autobusu/tramwaju/pociągu/samolotu czy innego środka lokomocji, który będzie miał mnie zabrać, gdzieś tam, daleko, gdzie nie ma już cierpienia, trudnych braków wyborów politycznych naszego kraju i innych przymulonych zjawisk (włączając w to mnie samego – uwaga: paradoks). Zdarzyło mi się w życiu podbiec do autobusu i bardzo to było frustrujące, że uciekł, ale przecież o wiele bardziej frustrujące było dyszenie i płuc wypluwanie, po kilkunastu zaledwie metrach truchtu! Mamy tu zatem do czynienia zarówno ze strachem przed uciekającym środkiem lokomocji, jak też złością związaną z ogólnym stanem aparatu ruchu.
Prócz tego jest jeszcze zwykły, codzienny strach, z jakim boryka się większość mieszkańców naszego kraju, a mianowicie, że się będzie miało za słaby organizm do walki z chorobą nowotworową. Dzień po dniu, rano, wieczór, we dnie, w nocy, myśl o raku naród toczy. A nawet gdyby nie o raku, to o zatorze, udarze, czy innych takich. Zatem: żeby mieć choć minimalnie większe szanse w nierównej walce, żeby z ewentualnej narkozy można było się ocknąć po zabiegu – bo ja wiem – odjęcia płuc, to warto się na taki scenariusz przygotować. „Im się więcej biega, tym jest łatwiej po zabiegach!” – takie hasło na sali pooperacyjnej ja bym umieścił.
Czyli mamy strach, ale przecież są też - na 100%! – jakieś inne przyczyny – prócz zdrowia i urody – dla których miliony ludzi biegają. Ok, zostawmy miliony, skupmy się na moim osobistym doświadczeniu, jest: zdrowie, uroda i strach… Co by tu jeszcze?..
Dobry przykład dla dzieci i ludzi w ogóle i dla zwierząt domowych też;
spędzenie chwili tylko we własnym towarzystwie (jestem osobnikiem biegającym pojedynczo i w momencie biegu nie tęsknię za towarzystwem, ci którzy podczas biegania rozmawiają budzą we mnie… mniejsza zresztą z tym, co budzą).
Idziemy dalej: chęć założenia czegoś naprawdę przylegającego do ciała, bez narażenia się na zarzut, że się jest „sam wiesz kim” (i nie chodzi mi o czarny charakter z Harry Pottera);
a także: emocje, które od lat towarzyszą mi podczas przekraczania bariery dźwięku – to jest naprawdę super!;
a także: emocje przy przekraczaniu innych barier, np. tych oddzielających mnie od jezdni;
a także: że po biegu jestem zmęczony i zasypiam bez kłopotów;
a także: że bieganie dobrze robi na głowę, a że z głową nie zawsze dobrze, to dobrze jest zrobić sobie dobrze na głowę.
No… Sam już nie wiem, co dodać, pewnie mógłbym dodać cokolwiek, ale zakończę na tym. Acha! Może jeszcze tylko o marzeniach, bo przecież biegam m.in. po to, żeby spełnić swoje marzenie, a jest nim: przebiec kiedyś trasę maratonu… Raz już próbowałem, ale było za późno i mnie ochrona zgarnęła, że niby zawodnicy są tuż, a ja im drogę przebiegam i zagrażam w ten sposób bezpieczeństwu. A jak ja zagrażałem, skoro chciałem tylko na drugą stronę ulicy?.. No nie wiem… Tak czy inaczej trenuję i kiedyś mi się uda i przebiegnę trasę maratonu i – kto wie? – może nawet uda mi się wybrać takie miejsce, żeby załapać się na batona energetycznego? No, ale to już pieśń przyszłości i nie popadajmy w przesadę. 
Kończąc zauważę tylko odkrywczo, że bieganie jest modne. Ostatnio widziałem nawet jakąś reklamę środka piorącego, skierowaną do ubrań po bieganiu. Moje skarpety nie mogą się już tego środka doczekać, a ja czekam na rozwój w niszy i oczekuję innych równie sensownie sprofilowanych produktów, bo ja wiem: majonezu dla biegaczy (różnego od tego dedykowanego ciężarowcom i chodziarzom!), papieru toaletowego dla biegaczy (ale niech nie kojarzy się z…), a może nawet prezerwatyw dla biegaczy – „nieważne długo i powoli, czy szybko i krótko - w naszych gumach zawsze skończysz bezpiecznie. będziecie tylko TY i ONA. NEVERONO”.

5 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki za Twój maraton. Miłego biegania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. A tak serio, to na maraton raczej nigdy się nie zdobędę, bo już po 15 kilometrze moje kolano zaczyna mówić ludzkim głosem - zaznaczę, że nie są to wypowiedzi motywujące mnie do dalszego wysiłku - i boję się, że gdzieś po 25 może uzyskać o wiele większą autonomię, z przejściem do rękoczynów i przejęciem władzy nad resztą organizmu włącznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. :) A może warto kolanu dać przejąć władzę? Może coś dobrego z tego wyniknie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Obelgę tę/tą Jesienną przyjmuję z godnością ;-). Co mianowicie mogłoby być dobrego w porównaniu z tym, co jest, czyli z najlepszym, czyli z pełnią moich władz umysłowych? Nie masz na świecie władzy lepszej niźli ta właśnie! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja mam środek piorący do ciuchów m.in. biegowych... czy to znaczy, że juz jestem zwichrowana, czy po prostu modna?

    OdpowiedzUsuń