piątek, 25 października 2013

Chciałem zainteresować wątrobą

 Tak, właśnie tak, jak w tytule. Skoro ludzie piszą o wszystkim i niczego się już nie trzeba wstydzić, to ja bym chciał zainteresować Państwa - troje czytelników niniejszego bloga - wątrobą, konkretnie zaś moją wątrobą. Potocznie i plebejsko WĄTROBA kojarzy się wiadomo z czym (patrz: mit o Prometeuszu, itd.), mniej przyziemnie i nieco bardziej wzniośle też wiadomo z czym się ona kojarzy (patrz: marsjańskość wątroby – zagadnienie medyczne opisane w poczytnej pozycji „Wątroba jest z Marsa, a reszta jest milczeniem”, problem „obcości” organów wewnętrznych jest tematem ciekawym, ale nie będę go tu teraz rozwijał, choć, aż się prosi…). Mnie – oczywiście - interesuje tylko i wyłącznie skojarzenie elitarne, jedyny gatunek skojarzenia, na jakie zasługujemy my: moja wątroba i ja… Ach… - bolesne westchnienie. Więc moja wątroba i ja mamy złe wyniki, może nie tak złe, jak nasza reprezentacja piłkarska, ale jednak złe. Przejdźmy do meritum (wyznanie): mamy za dużo chorego sterolu. Uff.. Powiedziałem to, ekshibicjonistycznie wywaliłem to z siebie. Ok. Mam nadzieję, że Państwo zostało zainteresowane, a teraz – zgrabnie – przejdźmy do ciągu dalszego, czyli: co mi leży na wątrobie, krótki przegląd.

1.  „Produkt urodowy” - od jakiegoś czasu w radio słyszę reklamę, w której jakaś aktorka zachwala coś takiego właśnie i nie wiem, czy to jeszcze jest język polski, czy może tylko ja się zagapiłem i nie spostrzegłem zmian? Ale w sumie… Skoro istnieje coś takiego jak „produkt narodowy”, a w piosence ludowej tu i ówdzie słychać o tym, że ktoś wygląd ma „…ujowy”, to może i „produkt urodowy” jest ok? A może właśnie w ramach reklamy powinno się te dwa „owe” przymiotniki zestawić, że niby: „Jeśli wygląd masz chujowy, zakup produkt urodowy!”.
2. Ktoś oblał Jakuba Wojewódzkiego. Ogólnie postulat mój jest taki, żeby - jeżeli ktoś kogoś irytuje (i odwrotnie: kogoś ktoś - to też!) - to żeby tego kogośktosia olewać, a nie oblewać. I co tu właściwie dodawać? Chyba nic. Olewam temat. Olewuar - że tak z francuska się z tym zagadnieniem rozminę.
3. Teraz o problematycznych skojarzeniach. Trwa od jakiegoś czasu batalia o powrót „starego” systemu nauczania, czyli m.in. o to, żeby dzieci szły do szkoły w wieku lat siedmiu, a nie sześciu. I w związku z tym pojawił się w GW artykuł „Bitwa o sześciolatki”, który mnie, niestety – w dużej mierze w związku z działalnością abp Józefa – skojarzył się raczej z możliwym do zrealizowaniem w telewizji realitiszoł!.. „Witamy, witamy w naszym najnowszym formacie! Tylko u nas będzie mogli z bliska zobaczyć, jak księża z czterech parafii w naszym kraju, walczą o zwycięstwo w tym niesamowitym, jedynym w swoim rodzaju Szoł! Dwa tysiące kamer, w tym te zamontowane w konfesjonałach i w łaźni ukażą Państwu dramaturgię zmagań, radość zwycięstwa i gorycz porażki, których niewątpliwie będziemy świadkami! Przypominam, że wszyscy widzowie, mogą przesyłać do nas smsy z nazwiskiem najsympatyczniejszego Pasterza. Koszt smsa, to jedyne 3,33 zł (w tym VAT), a spośród esemesantów wylosujemy szczęśliwego zwycięzcę, który otrzyma wiekuisty odpust grzechów! Także… No… Warto, warto!!! A teraz już rozpoczynajmy! Dzieci niecierpliwie czekają, zatem: Bitwę o sześciolatki czas rozpocząć!”. Kwestia pedofilii w ogóle, a - z zamiłowania do instytucji - kwestia pedofilii w Kościele Katolickim i sposobów sobie z nią radzenia leży mi na wątrobie bardziej niż „produkt urodowy”.
 4. Wcześnie robi się ciemno, a od niedzieli będzie się tak robić jeszcze wcześniej. Im jestem starszy, tym bardziej jestem światłoczuły i tym bardziej brakuje mi lumenów i luks(us)ów. Wczoraj znowu biegałem w ciemności i znowu zastanawiałem się, czy nie zostanę czymś obrzucony (w najlepszym razie wiązankami mięsa) przez młodych ludzi raczących raczyć się piwem, a także – występuje w parze - papieroskiem. Muszę przyznać, że trochę jestem tym sfrustrowany, bo niby sport to zdrowie, ale w takich okolicznościach przyrody, to różnie może się skończyć. Na marginesie: Ech… Rozumiem ich… Młodzi mogą raczyć się bezkarnie, bo potem, to już jednak onkologia staje się bardziej namacalna i na wyciągnięcie – niestety - nie tylko ręki…
Na zakończenie zaś konstatacja ogólna, że ogólnie to nie jest źle, że ogólnie, to prawie w ogóle nie ma się czym przejmować, a wątroba – jako jedyny tak ważny organ –  to ona potrafi odrosnąć! To przecież na jej widok wszyscy transplantolodzy uśmiechają się szeroko i – pomimo wiedzy i doświadczenia! – niemal z niedowierzaniem kiwając głowami, mówią: „Ho, ho, ho, ale ty urosłaś!”. I jakby mogli, to by ją wysoko, wysoko unieśli w ramionach i zakręcili się z nią, jak w filmach się zakręcają rodzice ze swoimi uniesionymi w powietrze pociechami, no, ale nie mogą, bo wiadomo, że to by mogło pacjentowi zaszkodzić, a tego żaden transplantolog nie chce! Zróbmy to zatem my! Na chwałę, na cześć i w podzięce za wszystko: w górę wątroby! I: wiara czyni cuda! Hm… Czy to cuda czynią wiarę?! Odwieczny dylemat: jajko czy kura? Popijać czy nie popijać? Ok. Koniec.

2 komentarze:

  1. 'Olewuar' dodaję do mojego zestawu ulubionych słów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ;-) francuski to mój drugi, a może nawet trzeci język, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń