piątek, 6 kwietnia 2012

Widok z okna


Nie mam ostatnio ani głowy, ani czasu, a wiadomo, że bez jednego i drugiego nie łatwo jest pisać na blogu. Stąd te zdjęcia, stąd ucieczka w obrazkową formę komunikacji. Obrazy są proste. Po prostu są, niezależnie od mojego punktu widzenia. O, na przykład taki widok z okna mojego pokoju w tzw. domu rodzinnym (tzw. „domu rodzinnym”, bo właściwie, jest to mieszkanie, ale jak by brzmiało „mieszkanie rodzinne”?). Widok na podwórko, na którym jako dziecko spędziłem tyle czasu… Właściwie, to podwórka nie widać, ale – uwierzcie mi – ono tam jest!

 

  Podwórko, dzieciństwo, mój pokój. Wszystko minęło. Wszystko, bo nawet mój pokój, to teraz pokój Wiktora. Pomieszczenie, w którym spędziłem tyle czasu, już nie jest moje. Zresztą, co to w ogóle znaczy: moje mieszkanie? Kiedy jeden z moich kumpli wyprowadził się z Malborka i mieszkanie, w którym mieszkał zostało sprzedane, bardzo długo nie mogłem się z tym oswoić. Przechodziłem tamtędy i patrzyłem w okna, przypominałem sobie o tym, co się tam działo, co przeżywaliśmy, robiliśmy, o czym gadaliśmy w jego pokoju. Przypominałem sobie obrazki wiszące na ścianach, meble, chodniki, balkon, barek pełen nalewek…
Po zmroku przechodziłem po chodniku i zadzierałem głowę, żeby popatrzeć na światło w oknach. Tyle lat mogłem tam po prostu wejść, a teraz już nie! To było dziwne uczucie i trwało długo. Takich miejsc, w które już nigdy nie wrócę jest więcej i pewnie będzie ich przybywać.

2 komentarze:

  1. Oj tez mam takie miejsca... I jakoś tak zawsze się dziwnie robi gdy je mijam

    Radosnych świąt życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń