środa, 14 września 2011

Błędy wychowawcze

Błędy wychowawcze. Kto nie popełnia błędów wychowawczych, niech pierwszy rzuci kamieniem, podniesie rękę i naciśnie przycisk! Oczywiście ci, co nie mają nic do wychowywania, nie mają sobie nic do zarzucenia i ci znając się najlepiej i wiedząc wszystko, ci zawsze potrafią dostrzec błędy u innych. Ale o tych nie będę się wypowiadał. Wypowiem się o sobie i o błędach wychowawczych popełnianych przeze mnie osobiście.
Błąd pierwszy: za mało cierpliwości… Jest to błąd kardynalny, błąd z którego biorą się kolejne. Już kilka razy zdarzyło mi się popadać w klimaty autodestrukcyjne, stawiać samego siebie pod ścianą i przyglądając się swojej twarzy w lustrze obrażać siebie samego słowem wulgarnym. Zły człowieku – mówiłem do siebie. – Ty zły, podły człowieku, jak możesz wymagać od tego oto dziecka, żeby słuchało cię po zaledwie trzykrotnym powtórzeniu twojej prośby?! Czy małe dziecko ma w ogóle szanse na zrozumienie twoich chorych wizji?! Czy powtarzanie: „Wiktor, umyj zęby”, to jest metoda, jaką małe dziecko jest w stanie zaakceptować?!. A co mówić o stawianych przeze mnie - przed moim własnym dzieckiem - zadaniach już na pierwszy rzut oka niewykonalnych? Czy mogę się dziwić, że małe dziecko nie podejmuje rozmowy, ignoruje mnie i nie zauważa kwestii tak zagmatwanych, jak – bo ja wiem - sprzątanie zabawek rozsianych po mieszkaniu? Wiem, że nie powinienem się dziwić. Sprawdziłem w kilku książkach i wiem, że moje dziecko zachowuje się zupełnie normalnie, a jedyną osobą która ma problemy jestem ja. Poradniki nie zostawiają mi najmniejszych złudzeń: jestem za mało cierpliwy, nie daję dziecku szansy na twórcze popełnienie błędu, na poznanie świata na własnej skórze. Jestem złym rodzicem…
Błąd drugi: nie zajmuję się dzieckiem. Tak. Nie ukrywam tego, potrzebuję snu, potrzebuję czasu na spożywanie posiłków i mam raz na jakiś czas taką fanaberię, żeby obejrzeć mecz… I właśnie o ten mecz chodzi przede wszystkim. Normalnie Wiktor jest fanem piłki nożnej i siatkówki, ale nie w momencie, kiedy w grę chodzi wybór pomiędzy barankiem Szonem, a meczem właśnie. Normalnie Wiktor siada ze mną przed telewizorem - wiem, to też błąd wychowawczy! - i chłonie widowisko sportowe, ale nie kiedy jedno wyklucza drugie. A że nasza drużyna ostatnio długo się broniła w starciu ze Słowakami, to cierpliwość dziecka się wyczerpała… Wiem, powinienem odpuścić i ustąpić na ekranie miejsca barankowi, ale nie zrobiłem tego. Nie zajmowałem się dzieckiem, gapiłem się w telewizor, a przecież czas spędzany z synkiem powinien być mi najdroższy ze wszystkiego na świecie, a jego szczęście i zadowolenie powinno być dla mnie busolą wyznaczającą kierunki mych wszystkich działań. Nic z tego… Dodatkowo - powodowany brakiem cierpliwości - powiedziałem dziecku, że jak tak dalej będzie tak ględził podczas transmisji, to dzisiaj żadnego baranka nie obejrzy!!! Jestem egoistą…
Błąd trzeci: brak konsekwencji. Jesu… No co ja na to mogę, że mięknę? Wiem, że brak konsekwencji owocuje tylko i wyłącznie eskalacją problemów, bo jak się czegoś zabroniło, a potem odpuszcza, to dziecko uczy się, że rodzica można kiwnąć, przekonać, obłaskawić, zastraszyć. Wiem, wiem, wiem, że z terrorystami się nie negocjuje, ale nie przechodziłem szkolenia dla policyjnych negocjatorów i nie mam nerwów ze stali. Wiem… I nawet nie będę pisał, że się staram. Jestem dupą, a nie facetem…
Właśnie… I kiedy tak myślę, że dzieci jednak czegoś uczą się od rodziców - chcą czy nie, są po prostu na to skazane – to zastanawiam się: czego się ode mnie, to moje dziecko nauczy? Kim ono będzie? Nie wiem, ale mam nadzieję, że nie wyrośnie z niego zły, egoistyczny dupek.

2 komentarze:

  1. Hmm, skąd te wyrzuty sumienia i zamartwianie się? Gdyby chociaż połowa dzieci spędzała tyle czasu bawiąc się ze swoim tatą co wspomniany Wiktor, to mielibyśmy super szczęśliwe dzieci. Z tym brakiem konsekwencji to chyba też wyolbrzymienie. A Wiktor wyrośnie na faceta, który miał dobre wzorce. Będzie wiedział, że obowiązki i przyjemności w życiu dzieli się sprawiedliwie pomiędzy wszystkich członków rodziny.

    Żywiący takie nadzieje naoczny świadek powyższego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję żywiącemu nadzieje naocznemu świadkowi. Pogadamy w domu!!! ;-)

    OdpowiedzUsuń