czwartek, 14 lipca 2011

Zorganizowany niezorganizowany wypoczynek letni

Pada deszcz. Lipiec. A my wybieramy się na urlop… Nastroje mieszane. No i jeszcze trzeba się spakować. Pakowanie się, czyli zabieranie domu ze sobą, to nie jest to, co lubię robić. Wszelkie selekcje i podziały, na to, co trzeba zabrać, a co można zostawić, są „w poprzek” mojej osobowości. Ta… Najchętniej zabrałbym wszystko albo nie zabierałbym nic. Przesadzam tylko trochę. Tak czy inaczej waham się pomiędzy dwoma biegunami. Na jednym z nich jest zabranie dużej ilości rzeczy, a na drugim minimalizm posunięty do granic absurdu (szczoteczka do zębów i portfel). Jakoś się przemogę i drogą prób i błędów, po konsultacjach i przy wsparciu rodziny, się spakuję.
Zaległości. Miałem opisać wrażenie po projekcji „Melancholii” Larsa von Triera. Ach… Minęły trzy tygodnie od wieczoru, kiedy widzieliśmy z A. rzeczony film i chyba nie mam już na to recenzowanie ochoty. Zapraszanie na dzieła L. von Triera jest teraz raczej źle widziane, jego wypowiedzi na festiwalu w Cannes – nawet pomimo późniejszych tłumaczeń – to nie była dobra promocja. Poza tym: pada deszcz, jest – jak dla mnie – za ciepło, ciśnienie spada, na Onecie wpadł mi w oko artykuł o wielkim głodzie w Chinach. Jak tu jeszcze raczyć się wspomnieniami filmu, w którym nic tylko depresja, zupełnie dosłowny koniec świata, bezsilność, tragedia bez katharsis? Nie mam ochoty. Jak ktoś czuje, że da radę, niech idzie. Powiem tylko tyle, że w porównaniu z „Antychrystem” jest lepiej, ale czy „lepiej” znaczy „dobrze” i czy w porównaniu z „Antychrystem” mogło być gorzej? Nie rozstrzygam, poddaję tylko pod rozwagę.
I co? I nic. Deszcz przestał padać. Łódka wyczarterowana. Pokoje pozamawiane. Zaliczki popłacone. Rachunki też. Samochód po wizytach u mechaników, wydaje się, że da radę. Nic tylko jechać, płynąć, radować się i wypoczywać! Kwiatami mają się zająć ludzie zaufani. Chodzą słuchy o bezeceństwach wyprawianych przez nich w naszym mieszkaniu podczas naszej zeszłorocznej kanikuły, ale czego to inni nie powiedzą o ludziach zaufanych, żeby tylko im dopiec? Bezinteresowność ludzka w czynieniu zła innym, to jest temat: „rzeka”. Ja uważam, że nasze kwiaty, ubrania i gitara, wraz z resztą dobrostanu, pozostają pod dobrą opieką. I żeby ludziom zaufanym ułatwić dostanie się do naszego mieszkania, to wezwałem nawet ślusarza, który ma usunąć zacinania się zamka. W zeszłym roku kolega majstrujący przy drzwiach obawiał się reakcji ze strony czujnych sąsiadów i nie chcę narażać go na ewentualną powtórkę. Jego wrażliwe serce i skołatane nerwy mogłyby nie znieść dobrosąsiedzkiego ciosu patelnią w potylicę.

2 komentarze:

  1. No to ja sobie "Melancholię" z wieeelką przyjemnością daruję:).
    Czytałeś "Jedz, módl się, kochaj":)?
    Film nie, jest do kitu, książka jest... hmmmm... przyjemna:D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałem, ale mam w planach, więc kto wie, może się uda? Jak nie w tym roku, to w następnym ;-).

    OdpowiedzUsuń