Jesień.
Kolorowe ciężarówki przejeżdżają za oknem, aliści liście jeszcze zielone.
Ostatnia sobota, to rodzinna wyprawa z wizytującą nas rodziną do parku linowego.
Pierwszy raz w życiu poszliśmy z synem na tego typu wyprawę kaskaderską i
daliśmy radę. Impreza dla spragnionych odrobiny wysiłku. Oczywiście najlepszy
jest zjazd tyrolką i walnięcie w drzewo. Potem były jeszcze lody i wizyta w
Muzeum w ratuszu na Rynku Staromiejskim. Muszę przyznać, że obrazy
Malczewskiego robią wrażenie i Matejko „daje radę”, ale najbardziej zapadł mi w
pamięć obraz Henryka Weyssenhoffa pt. „Splin” (1890 r.). W niedziele poszliśmy
na kręgle. Pogoda dopisała. Tak minął łikned. Splinowi nie zrobiłem zdjęcia,
wystarczą mi własne zasoby i to, co zapadło w pamięć, ale zrobiłem fotkę innego
obrazu Pana Weyssenhoffa, którą niniejszym poniżej z uszanowaniem zamieszczam.
(Oczywiście obraz wygląda zdecydowanie lepiej, niż fotografia obrazu).
Z
kronikarskiego obowiązku zauważę, że za oknem mam pajęczynę. Niesamowity widok.
Zwłaszcza w słońcu. Z kronikarskiego obowiązku zauważę też, że podczas
ostatniej wizyty w sklepie wielkopowierzchniowym (tzw. galeria handlowa),
zauważyłem reklamę/informację, która mnie zachwyciła. Na fali zachwytu i
zachwytem za twarz chwycony zastanawiam się nawet czy nie skorzystać z usług stylistki,
która oferuje porady i wspólne zakupy w tym właśnie sklepie? Domyślam się, że
za zakupy płacę ja, ale już porady i towarzystwo "energetycznych 100 %
kobiecości” są gratis. I żeby nie było, że jestem samolubny, zamieszczam
zdjęcia z namiarami na stylistkę. Teraz każdy może sobie skorygować optycznie
to, że w odniesieniu do tułowia ma za krótkie nogi, albo że włosy mu się
rozszczepiają na czworo i żaden czepek nie pasuje do koloru oczu, czy też
zmierzyć się z mącącym rozum problemem - braku połysku. Bo wszystkie media
pokazują, że innym błyszczy, a osobie zainteresowanej nie błyszczy!!! Tak…
Niech zabłyśnie!
Jestem
ułomny. (Nie tylko jeżeli chodzi o wygląd). Wiem, przyznawałem się do tego nie
raz i nie dwa. Nie osiągnąłem może w swoich wyznaniach dna, ale muskałem je kilkukrotnie
z pewnością, teraz jednak przebiję je na wylot, bo oto oddam brawurowy skok na
głęboką wodę i otwarcie/brutalnie wyznam, że: nie jestem fanem obecnie
rządzącej w naszym kraju drużyny, ekipy, partii, grupy ludzi. Wiem… Nieładnie… Nieładnie
i co gorsza najprawdopodobniej niezdrowo. Na szczycie piramidy mojej niechęci
znajduje się Pan Błaszczak, jako najdoskonalsza egzemplifikacja tego, co budzi
we mnie pewną formę obrzydzenia. Innych oczywiście też doceniam, ale Pan
Błaszczak, to jest top topów w kategorii oślizgłości. Nie znam człowieka, w
życiu z nim nie rozmawiałem, jedyne co wiem, to to co widzę w telewizorze i
powiem wam, że niewiele osób robi na mnie tak złe wrażenie. Nie wiem skąd to się
bierze, ale jestem całkowicie przekonany o mizerii tego człowieka… Wiem, denne
to jest z mojej strony, ale nic nie poradzę. Ogólnie zaś, to głęboko dziwię się
całej tej drużynie, ludziom, którzy piastują stanowiska, biorą odpowiedzialność,
podpisują dokumenty, a sprawiają wrażenie sterowanych. W całej sytuacji rola
Pana Kaczyńskiego wydaje mi się jeszcze najsensowniejsza. Ma swoją wizję
(pomijam jej kształt, jakość, spójność itp.), wdraża ją, a jednocześnie ma
wywalone na konsekwencje, bo przecież nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
Każdy by tak chciał! Bez osobistego ryzyka, bez zagrożenia, bezkarnie. Jakby
co, to przewalone będzie miała ekipa, a Pan Kaczyński spokojnie osiądzie w
swoim mieszkaniu i dalej będzie zarządzał, może tylko nieco mniej licznym
personelem pomocniczym. Swoją drogą: ciekawy jestem, kiedy PiS straci władzę i
jak to będzie wyglądało? Pożyjemy – zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz