Zanik chęci. Połączony z deficytami sensów. Same plusy
ujemne. I nie ma, że dwa minusy dają jeden plus dodatni. Żadnych takich. Bukiet
niedowładów z oczywistym nadmiarem przesady i neurotycznego sapania – ja.
Powrócony z wakacji. Wróciłem z wakacji i jeszcze nie poszedłem biegać, nie
poszedłem pływać, nie poszedłem spać, a rano nie wstaję rześki i rumiany. Jak widać i jednym słowem: wypocząłem... ;-)
Za to syn poszedł do szkoły i tygodniowo ma więcej
religii (2 h) niż historii (1 h) czy informatyki (1 h). Normalnie: żal.pl. Mówi,
że oni (szkoła) chcą tego, co ja, tj. żeby on (syn) został papieżem… Owszem, jakiś
czas temu miałem taki plan – wiecie, niespełnione ambicje rodziców – ale to już
nieaktualne. Poza tym sądzę, że tą metodą nikogo nie uda się doprowadzić do
papiestwa, a może nawet wręcz przeciwnie… Niestety…
Umarł Pan Grzegorz Miecugow. Co to umieranie w sobie
ma, że tak raz po raz i jeden/jedna za drugą/drugim umierają? Jeszcze wczoraj
są i można się kawy napić i porozmawiać (można, nie jest powiedziane, że się
pije i rozmawia), a tu klops, kolaps i po Miecugowie, że o Wodeckim Zbigniewie nie
wspomnę. Ani człowieka, ani zamówienia w kawiarni, literacko: puste krzesło.
A na wakacjach ominęła nas wichura rujnująca kraj. Wiedzieliśmy,
że idzie wiatr i optymistycznie/przezornie przywiązaliśmy się (łódkę) na różne okoliczności,
wzorowo i bardzo mocno. „Optymistycznie/przezornie” - bo teraz już wiem, że
gdyby nas tamten wiatr nie ominął, to na nic byłoby nasze przywiązanie do
drzew, do wieków tradycji narodu polskiego i zasad BHP. Pieprznęło by nami (łódką)
o pnie, bądź też pniami w nas (na początku w łódkę). Na szczęście obyło się bez
tego złego, co nam na dobre wyszło.
Ponadto w nadmorskiej części wakacji wypoczywałem
czynnie, kopiąc na plaży doły. Każdy wykop miał głębokość min. 1,5 metra. Żona
zarzucała moim i syna mego działaniom stanowczy brak finezji. Nawoływała do
tworzenia budowli bardziej wyrafinowanych. Na nic. Prosta, romańska, a może
nawet neandertalska (pomijając kwestie sprzętu do kopania) robota, to było
wszystko. Pogoda dopisała. Dla jasności: przed opuszczeniem plaży, dół zasypywaliśmy,
żeby się jakiś pijany i niepełnosprawny nie złapał.
A teraz jest wrzesień, padają deszcze, panuje chłód
i wiatr. Rząd nadal odnosi same sukcesy, a opozycja niezmiennie jest totalna.
Oj, nie brakowało mi polityki na urlopie…
Na wakacjach Michał z Lucyną włączyli nam fajną piosenkę. Piosenka poniżej. Tak na osłodę.
Ale ta piosenka to tak na seryjnie?
OdpowiedzUsuńNie, nie na seryjnie. Na seryjnie, to tylko Łorsołska Ałtum, Pan Derecki i kląskanie bezzębnych dziąseł w metrum 9/8. Szaweu!.. Ty warjacie! lofki!
OdpowiedzUsuń