Żeby nie było, że tylko degrengolada, narzekanie i nic
pozytywnego, to od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pomysł konstruktywny,
żeby zacząć oddawać krew. Nie tylko, żeby tam kameralnie i narcystycznie sikać krwią
do pisuaru, ale przemienić to w działalność proludzką i ku pomocy. Skoro regularnymi
falami krew mnie zalewa, to może - jak nieco oddam w dobrej sprawie - podtopienia
będą mniej dotkliwe i straty w dobytku też mniejsze. No, to sobie sprawdziłem,
że ogólnie mogę oddawać, ale raczej muszę być stanowczo zdrowy. Lista chorób i
innych czynników wykluczających jest długa, a znajduje się na niej m.in. i taki
punkt: „przebywanie w okresie od 01.01.1980 r. do 31.12.1996 r. łącznie
przez 6 m-cy lub dłużej w Wielkiej Brytanii, Francji, Irlandii”. Ha! Nie byłem,
ale gdybym był?.. Innym powodem wykluczającym z grona krwiodawców jest
posiadanie „partnera seksualnego z wyżej wymienionych grup”… Łał! Przenoszę
wzrok do wyżej wymienionych grup i jednym ruchem skreślam: narkomanów, osoby
uprawiające prostytucję i osoby często zmieniające partnerów seksualnych. No,
niby logiczne i oczywiste, ale weźcie sobie teraz wyobraźcie rozmowę w domu…
Wiadomo, po latach bycia ze sobą człowiek zna tę drugą osobę, ale kto oglądał
doktora Hałsa, ten może się zawahać… Poza tym, sprawa jest zbyt poważna, żeby pozostawała
w sferze niedomówień. Przez dwadzieścia lat żyć sobie z domatorem prostytuującym
się pod wpływem narkotyków z byle kim i byle gdzie, to jest wewnętrzna sprawa
domu, tylko między Tobą, degeneratem, a tysiącem jego partnerów i zmieniającymi
się – w rytm akcji aresztowań organizowanych przez organa ścigania* – dilerami.
Ok. Nie dostrzegłeś tego, twoja, jego/jej inteligencja emocjonalna, czy
kompetencje społeczne gdzieś zawiodły, a może wręcz przeciwnie, są na tak niebotycznym
poziomie, że przesłoniły oczywiste fakty i niedociągnięcia dnia codziennego
(gwałtowne okupacje toalety spowodowane nieoznakowanymi i niewiadomego
pochodzenia biegunkami, spadek masy ciała, pomimo nadspożycia tłuszczów trans,
popadanie w transy i to nie tylko na widok wróża Macieja itp. itd.), ale, ALE kiedy
chodzi o dobro wspólne, to trzeba sprawę postawić jasno i na ostrzu ostrzynki… Eksperyment
zmyślowy: Kochanie… Ja wiem, że nigdy, nic i w ogóle, więc nie zrozum mnie źle…
Nie podejrzewam cię i przez myśl by mi nie przeszło, no ogólnie, jak wyżej i
jak Boga kocham: „nie, nic, nigdy” pełna paleta zaprzeczeń i odpowiedzi
negatywnych, ale sam rozumiesz, muszę cię o coś zapytać… Lepiej, żebym
dowiedziała się dzisiaj, teraz, tutaj, od ciebie, niż jutro, kiedyś, tam, od Macieja
w różach… A więc, chcę oddać krew i muszę wiedzieć… Czy zapisałeś się
kiedykolwiek do jednej z wyżej wymienionych grup? Łup!!! Nie? Nic z tych
rzeczy? Tylko znaczki?.. I przez tyle lat wstydziłeś się przyznać? To koniec!!!
Z nami koniec!!! Tak…
Oddawanie krwi, to jest – myślę sobie – ryzykowny,
ale też dobry pomysł i może sfinalizuję kiedyś to marzenie przedsenne. Więc gdyby
za jakiś czas, do kogoś trafiła moja krew (taka czerwona w drobne, żółtawe
centki), to proszę dać mi znać, jak się sprawuje?
Ale, żeby nie było tak słodko i pozytywnie, to jeszcze
jedna kwestia. Jak donosi „Rzeczypospolita” rząd planuje zaostrzyć przepisy
dot. wychowania w trzeźwości, do tego stopnia, że „z rynku ma zniknąć również -
coraz popularniejszy wśród młodzieży - alkohol w proszku”. No nie wiedziałem,
że coś takiego w ogóle jest! Dla mnie tego jeszcze nie ma, a rząd już planuje całkowite
zniknięcie! Oto jeszcze jeden dowód na to, że ta władza jest przeciwko ludziom!
Dowód niezbity, ostateczny i przekonujący bardziej niż wszystkie ruchy w
sprawach związanych z sądami.
Na ten moment to wszystko, bo i tak, za wiele tego
wszystkiego. Pozdrowienia serdeczne dla trzech/trojga czytelników niniejszego
bloga.
Pierwszy! Pozdrawiam ozięble.
OdpowiedzUsuńOzięblość moszna jusz leczyć.. Siem leczy takie chlodne nószki jusz...
OdpowiedzUsuń