Znowu syn wyjechał na wakacje, znowu minął rok. Ciekawe, jak
długo dla mnie trwał będzie ten cykl? Wczoraj była burza i tak sobie przechodząc, bardzo nagle wyładowała się, na
jakimś pobliskim budynku, aż podskoczyłem. Podskoczyłem zatem i już nie
opadłem. Cała noc trzy centymetry nad łóżkiem…
Myślałem, że jak młody wyjedzie, to przejmę stery i będę
mógł potrenować, zwłaszcza obronę w Fifie, ale coś nie ma czasu. To dopiero dwa
dni, więc może dalej się uda, bo braki w defensywie są krępujące. Najbardziej
bolą mnie rajdy bramkarza drużyny przeciwnej, który z piłką przy nodze mija
moich zawodników i strzela mi gola. Tak… To jest frustrujące.
Poszedłem wczoraj pobiegać i skończyłem już po zmroku! Przy
czym skończyłem tuż przed dwudziestą drugą, a noc nie była jeszcze czarna, więc i
tak należy się cieszyć. Lato, to jest w ogóle czas, kiedy cieszyć można się z
wielu rzeczy.
Dzisiaj pierwszy półfinał ME 2016: Portugalia – Walia. CR7 –
GB11. Południowcy – Północniki. Kontynent – wyspa. Piękno - … . Oczywiście
komentatorzy znajdą jeszcze miliardy innych opozycji i punktów zaczepienia*,
ale na boisko wyjdą po prostu dwie drużyny piłkarskie i zagrają mecz. Przegrany
odpadnie z turnieju, a wygrany nie. Osobiście będę dopingował Walijczyków, ale
jeżeli wygra Portugalia, to oczywiście zaakceptuję ten wynik. Akceptuję też
informację tego typu: „2 PASKI wygolone po bokach głowy będzie miał
Cristiano Ronaldo w meczu z Walią. Piłkarz zmienia fryzurę na każde spotkanie.
Z Polską miał jeden pasek. W finale będą trzy?”. Jak mówili nasi, kiedy
jeszcze grali: Niech ten sen trwa jak najdłużej…
Na marginesie polskiego występu w mistrzostwach zauważam, że
są – oprócz oczywistych plusów czysto sportowych – również plusy w sferze epistolarnej.
Wczoraj w informacji pod wzruszającym tytułem: Wzruszający list Krychowiaka. "Do moich przyjaciół z Sevilli",
Onet poinformował mnie, że: „Grzegorz Krychowiak, który w niedzielę został
zaprezentowany jako nowy piłkarz Paris Saint-Germain, wystosował wzruszający
list do Sevilli, w którym dziękuje za dwa niezapomniane sezony na Sanchez
Pizjuan”. Ok. Podziękował, list napisał i koniec. A tu dzisiaj, włączam Onet i
co widzę? Widzę tytuł: Wzruszający list
Kamila Glika na pożegnanie z Torino. Wzruszyłem się ponownie, przy czym,
przy zdaniu: „Polak zostawił pożegnalny list dla kibiców, który we wtorek
opublikowano na oficjalnej stronie klubu ze stolicy Piemontu” łzy zalały mi
oczy już do szczętu i samego listu Kamila Glika nie zdołałem przeczytać. Jakby
tam sobie z tym wzruszeniem Onet nie dawał rady, to uważam, że sam fakt pisania
listów jest w porządku i godzien poparcia. Czekam na dalsze wzruszające listy.
Może inni sportowcy, poruszeni przykładem piłkarzy, też zaczną pisać? Taki - bo
ja wiem… - bokser wagi ciężkiej, albo inny bobsleista też mógłby za coś komuś
w emocjonalnej wypowiedzi podziękować. Czas pokaże, czy lawina ruszy.
Ogólnie zaś jest OK. Breksit się udał, ale Grejt Brytan coś
nie wychodzi ze struktur. Ze zgonów zaś, to ze znanych publicznie odeszli:
Janina Paradowska (wiadomo – zło wcielone), Andrzej Kondratiuk, Alvin Eugene Toffler.
My zaś – póki co żyjątka – cieszmy się i radujmy i do
zobaczenia w przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz