Przeczytałem: „Drugi dziennik” Pilcha (prawie cały, bo mnie
jednak zawiódł) i „Między nami dobrze jest” Masłowskiej i widziałem
przynajmniej dwa filmy: „Śmietanka towarzyska” W. Allena i „Fantastyczne
zwierzęta” wg scenariusza autorki H. Pottera. Masłowska i filmy ok.
Z zawałem narastającym przyglądam się sytuacji
geopolitycznej w naszym kraju. Jako osoba umiarkowanie katolicka z niepokojem notuję
coraz wyraźniej widoczny mariaż obecnej władzy z jedną z form ruchu
religijnego, a konkretnie z jego objawem w postaci Radia Maryja. Obchody 25-ciolecia
stacji, na których A. Duda jako Prezydent RP dziękuje za: „za wielkie dzieło
wspólnoty, miłosierdzia, budowania siły polskiego społeczeństwa i siły polskiej
państwowości” (cytat za Onetem), wydają mi się wręcz groteskowe. Gdzie to
dzieło wspólnoty? Gdzie tu miłosierdzie? Budowanie siły polskiego
społeczeństwa?! Styl budowanie wspólnoty w oparciu o wskazywanie wrogów, którzy
nieustannie nastają i dybią i których trzeba zniszczyć, to wg mnie raczej
wykluczanie i dzielenie niż budowanie. Oczywiście jest grupa ludzi, którym to
pasuje i którzy dobrze się w tym czują, ale nie rozciągałbym tego efektu na całe
społeczeństwo. I nie chodzi mi o wartości, jakie prezentuje RM, ale o to, że
nie pozostawia ono przy tym przestrzeni dla innych, o to że „co nie z nami, to
przeciw nam”. A już o. T. Rydzyk dodający otuchy Panu Misiewiczowi, to jest figura
tak dokumentująca sposób postrzegania rzeczywistości w podziale na „dobrzy my i
źli oni”, że właściwie niczego więcej nie trzeba. Facet, który ewidentnie
złamał/ugiął prawo i którego nie dało rady wybronić nawet jego środowisko partyjne
tutaj zostaje poklepany po ramieniu i podniesiony: „bo nie każdy by wytrzymał
to co pan, taki poniewierany, tylko wielcy to wytrzymają. Niech pan będzie
wielki duchem”… Oczywiście – żeby nie było – ja również życzę Panu Misiewiczowi
i nam wszystkim, żeby był on wielki duchem…
Niby nie palę, ale jak mnie najdzie Boziobóg i poczęstuje,
to zapalam. Zapalam i ćmię. Ćmimy we dwóch. Na balkonie. No, na balkonie, bo po
domach/mieszkaniach się teraz nie smrodzi. Nawet Boziobogom zakazano… Oni zaś stosując
się do zakazu potwierdzają zasadę, że są wszechmocni, tzn. mogą wszystko, nawet
zastosować się do zakazu, do którego mogą się nie stosować.
- Słyszałeś, twoje radio obchodzi urodziny? – zagajam po
trzecim sztachu.
- Trudno nie słyszeć, słyszę wszystko i na dowolne dwadzieścia pięć
lat do przodu, ale to nie jest moje radio. Raz czy dwa byłem na antenie, ale
biała gołębica, to nie ten klimat. Rzucili kamieniem – odpowiedź Bozioboga trochę
mnie zaskakuje.
- Acha… - wypuszczam dym. Sezon jesień/zima nie jest łatwy
dla palacza okazjonalnego. Imperatyw nałogu słabo motywuje, a przyjemność
obcowania z Boziobogiem też – w związku z jego zgorzkniałym introwertyzmem - bywa
wątpliwa.
- Ale przecież Ty tu rządzisz. Mógłbyś zrobić z tym porządek.
Nawet gołębie srają… - podrzucam trop.
- Ta… A słyszałeś o wolnej woli? – pyta retorycznie, bo
przecież wie wszystko, włączając w to również, że i owszem, temat nie jest mi
obcy.
- Czyli nic się nie da zrobić… Cóż – próbuję znaleźć jakiekolwiek
pozytywy. - Może chociaż Pan Misiewicz nadmie ducha i w przyszłym roku o tej
porze będzie można kupić wielkie baloniki w takim właśnie kształcie? A może
trzeba mu pomóc w ducha dymaniu?.. – poddaję pomysł, pomocną dłoń, usta pełne
frazesów, bo przecieżgdzież – ach! - tym płucom cherlawym, do takich duchowości
się rwać?..
- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam – Boziobóg… Mistrz
asertywnego taktu. Że o numerach w totka nie wspomnę… Niczego nie mam z tej
nieznajomości. Że czasem zapalę częstowanego papierosa? W siedmiu przypadkach
na osiem, paragon z nabitą paczką fajek i tak znajduję później w mojej
kieszeni.
Nadchodzi Boże Narodzenie. Asia przygotowała dla Wiktora
kalendarz adwentowy. Bardzo ładny, choć momentami ryzykowny koncept, zwłaszcza
wobec przewidywanego przez syna z siedemnastym dniem grudnia podarunkiem w
postaci majtasów… No wziął i wymacał, huncwot niecierpliwy, zakała rodu o gorącej głowie i chłodnych stopach. Cios majtasowego podarku może – w opinii syna – złagodzić tylko
fakt nadruku na niewymownych pokemona o imieniu Pikaczu… Czas pokaże, jak to
tam będzie/było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz