Żona Mówi: „Źle wyglądasz. Oczy masz przekrwione, no i sine
pod oczami i zmarszczki i ogólnie BANIA”. Fakt. Nie prostuję, nie protestuję,
źle wyglądam. Nachodzą mnie zmory, nie stadnie, ale zawsze to jednak liczba
mnoga. Budzę się rano – Prince nie żyje. Kiedyś też umierali, ale nie aż tak.
Teraz strach spać, bo jak się człowiek obudzi, to może już nie żyć. Tylko mniej
się na ten temat wypowiedzi w sieci złowi, ale jego nieżycie i tak będzie
definitywne. Będzie człowiek skrajnie martwy i wyciszony, na volume – „zero”.
Ptaki nie śpiewają, w brzuchu nie burczy. Jest zatem tak, a tak. Trutta tutta,
causa finta. Przynajmniej samochód mi się już nie popsuje…
Poszedłem wczoraj w piłkę z synem pograć. Przyszła też
Zuzia. Graliśmy we trójkę. Szał. Oni we dwoje mieli łącznie mniej niż połowę
moich lat. Odkrywcza konstatacja: jestem starszy od własnego dziecka! Pobiegać
wieczorem już nie dałem rady, się mi nie chciało, się nie mogłem zebrać, się
zleniwiłem. Jestem starannie stary. Oczywiście, że próbuję się pilnować i nie
rozsiewać jeszcze – nawet metaforycznej - woni starości („woni”… chyba smrodu),
ale nie ma co udawać, się jest w piątej dekadzie życia i procesy gnilne nie są
mi obce, że o zgniliźnie moralnej nie wspomnę.
Nachodzą mnie – prócz zmór –wspomnienia. Literatura i film
pełne są migotliwych scen z dzieciństwa i młodości. Jakaś łąka zielona tak, że „już
nigdy nie będzie takiego lata”, opalona skóra na łydce, pomost i błyszcząca woda
jeziora. Noce też. Pełnia pełni. Wódka z butelki na plaży. Zapach lasu. I weź
tu człowieku żyj… ;-) No. Hodowla żalu, to urocze zajęcie, ważne tylko by nie
ulęgać mu bezrefleksyjnie i w odpowiednich momentach przypominać sobie o
trapiącej nas, w okresie arkadyjskim, sraczce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz