Dramat poranny z 16 grudnia. Patyczak wyliniał i w trakcie
tego linienia utracił kończynę. Jak uprzedzał nas ekspert w dziedzinie
patyczakologii, jest to zjawisko zupełnie normalne i naturalne dla patyczaka
(zarówno utrata, jak i samo linienie), ale syn nasz Wiktor i tak przeżył to
ciężko. My też. Wszystkie ciężkie przeżycia syna dla nas są równie ciężkimi, o
ile nie cięższymi, bo jesteśmy ciężsi. Dramat wagi cięższej.
Pogłębia się nocoróbstwo parlamentarne. Wbrew starej
zasadzie głoszącej, że kto śpi ten nie grzeszy, partia prezesa – bez wnikania w
merytorykę nawet! – grzeszy. Dla wzmocnienia motywu około sennego można
wypowiedź rozwinąć o uwagę, iż o ile partia prezesa nie śpi, to jej rozum i
owszem zdaje się kimać, z czego wynika, że partia prezesa nie dość, że grzeszy,
to jeszcze budzi demony…
Kupiliśmy choinkę. Żywą. Choć Wiktor serdecznie poprosił, by
nie nazywać jej żywą, bo jaka tam ona żywa! Mówmy więc naturalna. Już nie żywa, choć jeszcze nie martwa, zatem - choinka w agonii
została wczoraj przez nas ubrana, żeby nie obrażać golizną swą i nie gorszyć, a raczej
polepszać. Budujemy atmosferę!
A dzisiaj wybieramy się do kina na – nomen omen – „Przebudzenie
mocy”. Nomen Onet zaś, za GW podaje, iż „Urzędnicy MON w nocy weszli z
Żandarmerią Wojskową do Centrum Kontrwywiadu NATO”. Wyglądam za okno… Świeci
słońce, czyli można czuć się bezpiecznym. Za dnia Złe śpi. Dobrego dnia zatem
życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz