Znowu trochę o bieganiu, a trochę
o nazywaniu będzie. Tym razem ciuchy. W pierwszej chwili myślałem, że to
zjawisko odosobnione, jednostkowe, ale widzę, że kwestia narasta. Chodzi o
stroje „funkcyjne”. Są „koszulki funkcyjne”, „skarpety funkcyjne”, a ostatnio
udało mi się nawet znaleźć w sieci „funkcyjną czapkę z daszkiem”.
Swego czasu robiąc zakupy w
Lidlu, natknąłem się na „funkcyjne skarpety”. Leżały sobie cichutko, normalnie,
a z obrazka wynikało, że zakłada się je po prostu na stopy. Skarpeta, to
skarpeta! – naiwnie pomyślałem, ale nie, nie i jeszcze raz nie! Skarpeta
funkcyjna, to jest coś, co przerasta mnie myślą technologiczną o jakieś 2
miliony lat. Gdyby Durny Pantofelek (skrót nadany przez inne złośliwe
pierwotniaki: DuPa) w odpowiednim momencie połapał się, żeby nadać sobie imię
Stópka – a nie Pantofelek właśnie – i gdyby ów Stópka wdział był rzeczoną Skarpetę
Funkcyjną, to dzisiaj On Stópka w Skarpecie Funkcyjnej byłby na szczycie
drabiny ewolucyjnej. To On właśnie - dzięki Skarpecie Funkcyjnej! – siedziałby teraz
w gabinecie londyńskiego City i palił kubańskie cygara! Zaprawdę powiadam wam,
Skarpeta Funkcyjna to SF na wyciągnięcie ręki. Oto, co oferuje nam omawiany produkt:
„bardzo szeroki komfortowy
ściągacz · prawa i lewa skarpeta anatomicznie dopasowane za pomocą mikrowłókien
Skinlife · dri-release®: szybkie odprowadzenie wilgoci ze skóry · Coolmax®:
skarpeta zapewnia poczucie świeżości, pozostaje sucha i jest przyjemna · nie
opada · wzmocnienie z pluszu w tylnym zakresie łydki · wysoka wzmocniona pięta
· wzmocniony obszar na palcach z niewyczuwalną specjalną nicią wzmacniającą ·
podeszwa z pluszu z opatentowanymi kanalikami wentylacyjnymi i wkładką Air
Tubes zapewnia lepsze przewietrzanie · odporna na zbieganie się”.
Zapewnia
poczucie świeżości, nie opada, a nawet – metodą: „po nitce do kłębka” - pozwala
odnaleźć „tylny zakres łydki”. Ja zawsze wiedziałem, że mam coś takiego… Czułem
to. Tu i ówdzie - w kolejce sklepowej, w poczekalni u lekarza - docierały do
mnie sygnały, szepty, ludzie jakby sobie coś pokazywali, wskazując na mnie
palcami wskazującymi, ale nigdy wprost… Gdy pytałem – nawet matki! – każdy mówił:
nie, nie wiem, ewentualnie: nie potwierdzam - nie zaprzeczam, a ja mimo wszystko czułem, że to jest bliżej niż
mogłem się spodziewać… Mityczny punkt „G”
człowieka biegającego…
I oto teraz - dzięki Skarpecie
Funkcyjnej – zasłona ciemności opada! Biorę do rąk Skarpetę Funkcyjną, z czcią
i nabożeństwem odnajduję „wzmocnienie z pluszu”, zakładam Skarpetę Funkcyjną, sprawdzam
i wiem… „Tylny zakres łydki”… Więc to tu? – pytam sam siebie, a w oczach mam
łzy. Po założeniu drugiej Skarpety Funkcyjnej – z pewnym zaskoczeniem - zauważam,
że mam nawet dwa takie „tylne zakresy”, dla każdej nogi i łydki odrębny,
autonomiczny, indywidualny… Bogactwo tych tylnych zakresów mnie przytłacza… Nie
miałem nic, a teraz mam wszystko… Zastygam. Nie wiem, czy na medycynie wprowadzą
zajęcia anatomii z użyciem Skarpet Funkcyjnych, ale dla mnie - amatora w tej
materii - ich użycie było krokiem milowym w stronę samopoznania łydek i siebie,
jako – par ekselans - człowieka. Teraz czekam już tylko na rozwikłanie zagadki „całunu
turyńskiego” i „przedniego zakresu łydki”…
A co do „funkcyjnej czapki z daszkiem”, to – zupełnie nieświadomie
– używam jej od kilkunastu lat!.. I chyba tylko temu zawdzięczam, że mózg mi się
jeszcze nie przegrzał, że nadal tu jestem. Ja - nieokrzesany, prosty,
upośledzony, taki po prostu: dysfunkcyjny ja.