Czy zawsze musi być zabawnie? – takie pytanie zadaję sobie w
ten poniedziałkowy poranek. Sam poniedziałkowy poranek, to jest raczej ponura
okoliczność, a jak się do tej powiedzmy - formy doda dowolną treść, powiedzmy - myśl, to
musi wychodzić niezbicie, że nie tylko nie „zawsze musi być zabawnie”, ale
wręcz nigdy zabawnie być nie powinno i już nie będzie… Patrzę na wyniki
wyborów. Niby zaskoczenie, niby sondaże tego nie przewidziały, ale w sumie wisi
mi to i powiewa. Tak sobie myślę nawet, że szkoda, że Pan Paweł Kukiz nie
wygrał w pierwszej turze i że nie zostanie prezydentem. Z jaką przyjemnością
patrzyłbym na zagraniczne delegacje odwiedzające nasz kraj i toczące rozmowy na
„najwyższym szczeblu”, z jakimi emocjami śledziłbym zagraniczne wizyty naszego
przywódcy, który na widok mikrofonu i wobec ludzi oczekujących na jego słowa
mógłby po prostu, rzetelnie, bez fałszu i z serca zaśpiewać! Pomyślcie: Pan
Barak, Pani Andżela, nawet Pan Władimir siedzą sobie na jakimś placu, lato
jest, ciepło, czołgi już przejechały, samoloty poszły spać, nadchodzi czas mów
usypiających ludność, a tu Pan Paweł się pojawia! I marynary zaczynają fruwać,
policja wzmaga czujność, delegacje oficjalne napierają na barierki i Prezydent
RP skacze w tłum! Między ambasadorów, tłumaczy symultanicznych, ataszów,
sekretarzy stanu i ochroniarzy osobistych, skacze najwyższy urzędnik naszego
państwa i płynie na ich ramionach, żeby po chwili – niesiony na tej fali - powrócić
na scenę. Jesteście super! To byłoby coś! – tak sobie myślę i trochę mi żal, że
się nie spełni. Z drugiej strony patrząc byłbym ciekaw, jak bardzo dałby radę
utrzymać się w swojej „antysystemowości” człowiek, który zostałby wisienką na
torcie systemu?
Czy można w ramach takiego – jednak – urzędu zachowywać się
nieurzędowo? Ja osobiście wyobrażam sobie luźniejsze chwile, koszulki polo,
dżinsy, trzydniowy zarost, może nie od razu klapki Kubota do skarpet, ale
jednak lżejsze buty w miejsce tych oficjalnych, ale czy wszędzie? Oczywiście
nie. Pytanie tylko: kiedy i gdzie - tak, a kiedy i gdzie zdecydowanie - nie?
Zresztą, tej nieoficjalności oczekiwałbym raczej nie w stroju, ale w słowach i
zachowaniu, bo przecież „nieoficjalność” nie musi od razu oznaczać
kompromitacji! Można powiedzieć: „dzień dobry”, zamiast: „witam Państwa
serdecznie i jest mi niezmiernie miło”, serdeczność da się wrazić tonem i
postawą. Chyba, że problemem byłyby te momenty, kiedy nie można pozwolić sobie
na szczerość, bo – może to jest ukryte sedno problemu – kiedy zostaje się
Prezydentem, to chyba nie zawsze można - ot tak - po prostu powiedzieć, co się
o tym wszystkim kurwa myśli. Czy można?.. Właśnie, czy polityk na tym poziomie
może być szczery, czy człowiek piastujący taki urząd może być szczery, a dzięki
temu uczciwy? Czy może istnieje jednak jakiś odwieczny powód, dla którego tzw.
„język dyplomacji” bywa używany i dla którego jednak prawie zawsze powinno być
poważnie? Jak daleko w polityce można zostać tzw. „normalnym człowiekiem”?
Oczywiście nie wiem, ale żałuje, że się tego nie dowiem. Byłoby
niesamowitą frajdą, gdyby urzędujący Prezydent RP zagrał np. w Jarocinie, czy
na Ołpenerze! Widzicie to?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz