Od czego zacząć, skoro jest już po wszystkim?.. Skoro
prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak dochodzą, a już zwłaszcza, jak dochodzą
do władzy, cóż można powiedzieć o Andrzeju? Czy zostaniemy wszyscy już za
chwileczkę, już za momencik powyborczo porzuceni z obietnicami w nocniku? Czy
przyjdzie nam załkać słowami pieśni klasycznej?
„Andrzeeeeju, Andrzeeeeju
Rety, rety, jeju!
Łajdaku przeklęty
Przepadnij w odmęty!”
Rety, rety, jeju!
Łajdaku przeklęty
Przepadnij w odmęty!”
Oby nie, oby dźwignął się kraj, oby Andrzej wytrzymał i dał
radę unieść ciężar władzy, do której jakoś doszedł. A jak? A nie po trupach? A
bo my wiemy? Wiemy tyle, że Andrzej jest pomazańcem Prezesim i nie ma opcji
innej, jak jemu właśnie służyć, z tym, że co teraz zrobić z milionami głosów,
które – jednak! - dopełniły formalności? Pożyjemy (chyba) – zobaczymy (chyba).
Osobiście odradzam panikę, wiadomo, że panika nieplanowana jest mocniejsza i
bardziej strzelista, barwna, powalająca i przygniatająca do ziemi. Autentyzm
dający moc panice bierze się ze spontanu, dlatego raz jeszcze: odradzam panikę.
Jak się nurzać, to na maksa! Ok., tyle o wielkiej polityce. Co do samego
Andrzeja zaś, to jeszcze tylko cytat z psychologizującego nieco na FB (pod
naporem rzeczywistości, jak mnie mam) Pawła. Pytanie i odpowiedź z kategorii „o
czym myśli dziewczyna, gdy się publicznie ślinić zaczyna”:
„Kim są ludzie głosujący na plastelinowo-kartonową atrapę
polityka, który kandydował, żeby sobie poobiecywać, potem zająć 2 miejsce i
ogłosić spisek… O tym właśnie rozmyślał nasz Andrzej wychodząc na scenę z
mokrymi majtkami i miną spłoszonego muppeta”.
Nie do końca jestem pewien, czy właśnie wtedy Andrzej
zastanawiał się, właśnie nad tymi ludźmi, ale wyglądał właśnie tak! Jego twarz
nie przebierała w środkach wyrazu.
Dzień Matki
Matkę ma każdy – uwaga: nawet jeżeli jest to matka już po
pogrzebie! - gdyż matkę ma się w sobie dożywotnio. Pamiętaj: śmierć matki nie
chroni cię przed matką! A z drugiej strony: nawet matka poza wszelkim
zasięgiem, może się do ciebie metaforycznie dodzwonić i cię uratować! Matkę
traci się dopiero po swojej śmierci. Oczywiście w potocznych odczytaniach
rzeczywistości, jak ktoś umiera, to nie żyje i dotyczy to matek na równi z
jeżami, ale… Ale kto by się zajmował „potocznymi odczytaniami rzeczywistości”?
Kto? Nie ja! Dlatego prawdą ponadczasową jest, że warto pamiętać o matce i
składać jej życzenia, a absolutnie nie wolno jej ignorować. Jak nie masz nic
miłego i dobrego do powiedzenia swojej matce, to powiedz jej coś złego, niekoniecznie bezpośrednio i do niej (jeżeli nie ma takiej atmosfery), ale zawsze
warto matce coś powiedzieć. I to nawet nie dlatego, żeby „potem nie żałować”,
ale dlatego, że nie ma się co dławić, zarówno z wdzięczności, jak i nienawiści.
Morze