Na pewno już ktoś to tak
sformułował, ale „Messjanizm” – jako zjawisko – jest godny plagiatu. Grała
wczoraj Barcelona z PSG. Grała przez 60 minut, jakby błąkając się we mgle… Raz
po raz przed zawodnikami z Katalonii wyrastali – w białe stroje, na podobieństwo
brzóz odziani – piłkarze z Paryża. O akcjach skrzydłami nikt nawet nie śmiał
marzyć - 10-ego kwietnia nic skrzydlatego nie ma prawa się udać. Mam fajny przepis na "skrzydełka w miodzie" i w zeszłym roku - przyznaję, że na przekór! - próbowałem tego dnia przygotować to danie właśnie... Oczywiście - nie powiodło się i omal nie zginąłem przy tym przez premiera, ale to zupełnie inna historia!
Więc tych z hiszpańskiego miasta
było na boisku 11, ale nie było żadnego… Aż do momentu, gdy pojawił się ON
LeON! I wtedy komentatorzy TVP nareszcie mieli swoje 30 minut. Gola strzelił
Pedro, po tym, jak z pola karnego odegrał do niego Villa, który z kolei
otrzymał podanie od Messiego. Kolejność zatem była taka: Messi, Villa, Pedro.
GOL!!! Kto najbardziej zasłużony w tej sytuacji? Odpowiedź jest jedna – Messi!
Piłkę z własnego pola karnego
wykopuje Valdes (bramkarz), komentarz (nie dosłowny, ale oddaje ducha): „proszę
państwa, niech zwrócą państwo uwagę na fakt, jaki wpływ na grę zespołu ma Messi,
to ON pokazał Valdesowi, w którą stronę ma kopnąć!”. Gdyby nie LeON to biedny golkiper (piękne
słowo!), jak nic oszalałby z niepewności i w rozpaczy kopnąłby gdzieś na oślep,
może nawet do własnej bramki!
Zresztą, co ja się dziwię
komentatorom TVP?! Chyba nie widziałem relacji z meczu, podczas której tyle
razy pokazywano by mi ławkę rezerwowych. Messi obgryza paznokieć. Messi obgryza
drugi paznokieć. Messi obgryza trzeci paznokieć. Czwarty, piąty, szósty… Jesu,
rozwiązał buta! Ile paznokci u lewej dłoni obgryzł Messi podczas pierwszej
połowy meczu?! Odpowiedzi prosimy przysyłać na numer sms, koszt, to jedyne
pluswat, a wygrać można obgryzione paznokcie kolegi Messiego z podstawówki.
Właściwie, to nie do końca kolega Messiego – nie posiada wymaganego w takich
przypadkach certyfikatu certyfikującego – ale jest bardzo podobny do
prawdziwego kolegi Messiego z podstawówki, więc… Warto, naprawdę warto! A teraz
już przenosimy się do naszego reportera, który ma dla państwa niespodziankę!
Tak, Bartku, jesteś na wizji!
Witam państwa serdecznie!
Wiem, że jestem na wizji, przecież pracuję w telewizji (ha, ha, ha), dlatego od
razu zdradzę, że jesteśmy teraz z wizytą u matki kota, którego Messi przejechał
17.12.2011 r. na podjeździe do swojego domu. Tak, proszę państwa! Ta oto
wylegująca się na parapecie Kluska, nasza polska kocina, nasz dachowiec, on,
ona właśnie, powiła w kwietniu 2011 roku kocięta, z których jedno - cudownym
zbiegiem okoliczności - trafiło do Hiszpanii i właśnie tam - przypadkiem i bez
intencji! - zostało rozjechane przez L. Messiego. Na podjeździe jego domu… Łzy,
łzy, łzy… Wzruszony i smutny, rozdarty i smutny, załamany i smutny…
Pani Janino – zwracam się, do
pani Janiny, właścicielki Kluski – jak Kluska zareagowała na tą/tę informację,
która – jak grom z jasnego nieba – spadła na nią 17.12.2011 r.? Grudzień, okres
przedświąteczny, wiadomo, wszyscy wtedy zatrzymujemy się nad naszym życiem, zwalniamy,
myślimy o bliskich, ogrzewamy się w ciepełku wspomnień i nadziei na spotkanie
przy bożonarodzeniowych drzewkach, a tu taki szok! Portale internetowe grzmią, krzyczą
tytułami: „Krew na oponach!”, „Zabójca, zabójca, zabójca!”, „…! – brak słów”.
Na wszystkich kanałach telewidzowie śledzą relacje na nieżywo, w których
prezentowana jest - w technice 3-D -
rekonstrukcja tego tragicznego wydarzenia. Wiemy, że Kluska jest załamana,
zapłakana, zapuchnięta od łez, ma zaklejony nos (też w związku ze łzami), a - co
gorsza - jej ślinianki, porażone żałobą, produkują już tylko łzy, co źle wpływa
na trawienie, w związku z czym Kluska chudnie, gaśnie, odchodzi… Wydaje się, że
to koniec, że – mówiąc brutalnie – wyzionie ducha, ale nie! Nie, bo oto ON LeON,
jeszcze raz daje dowód swego geniuszu, swoich nieprzeciętnych umiejętności,
talentów, które zawstydzają nawet część santosubitów!!!
Bartku, Bartku! Dziękujemy, dziękujemy
serdecznie za tę/tą niesamowitą relację! Mecz właśnie się zakończył, zatem nie
wracamy już na Kampnoł i podajemy państwu wynik: 1 : 1 dla Messiego! Dla porządku
dodam jeszcze, że w ostatnich 3 minutach spotkania Messi wykonał dwa proste
zwody i – mimochodem – wyraził życzenie, by zawodnicy defensywy PSG popełnili zbiorowe
samobójstwo, na co osobiście zainteresowani – oczywiście – zareagowali aplauzem
i natychmiast przeprowadzili akcję samozagłady. Koniec.
Mecz był średni. Wynik był
średni. A Messi? Messi utykał…
Nie utykał Jarosław Kaczyński…
Też mały-wielki człowiek! O Messim mówią „atomowa pchła”, o Kaczyńskim nikt by nie
śmiał! Zostałem wczoraj tylko liźnięty medialną wrzawą – nie lubię, jak mnie wrzawy
liżą! – jaka wrzała wokół rocznicy, ale tak sobie myślę, że jeżeli wszystkie
żałoby i wspomnienia o zmarłych obchodzilibyśmy w takim stylu, to Święto
Wszystkich Świętych w naszym kraju przebiłby każdą imprezę na świecie!
Cmentarze pełne ludzi z transparentami i flagami wyrażającymi żal wobec tych co
zawinili! Np.: „Jebani farmaceuci! – zabiliście Basię, pamiętamy!”, „Polmos –
Srolmos! Fałszerze i mordercy! Wasze ok. 96 % - to kłamstwo!”, czy: „Już nikt,
nigdy przez tego pana pozbawiony życia nie będzie!!!” – ta ostatnia informacja
mogłaby być niesiona na transparentach przez procesję zupełnie przypadkiem snującą
się po okolicy za Mirosławem Gje. Do tego wiadomo: bębny, gwizdki, petardy,
skandowanie. Przy każdej mogile grupa protestujących. Część peregrynuje - na
przykład ci załatwieni przez konkretny szpital idą białym szlakiem, że o
ofiarach ZUS-u nie wspomnę! Ech… Karnawał w Ryjo, to by przy tym było czuwanie modlitewne.
- Marzę tylko o tym, żeby ta tragedia mogła być jedynie tragedią
rodzin, a dla mnie po prostu tragedią mojej rodziny - mówi nam Paweł Deresz,
mąż posłanki Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej
10 kwietnia 2010 roku. - Należę do tej części społeczeństwa, która twierdzi, że
to był wypadek, splot tragicznych okoliczności. A druga strona uparcie
twierdzi, i to bez żadnych namacalnych dowodów, że to był spisek, zamach na
życie pana prezydenta.
Chyba się człowiek nie
doczeka…
Messi odzyska władzę w nodze, ale Jarek już nic nie odzyska. Pani Prof. Janion nazwała ten "ruch smoleński": POPMESJANIZM! Dobre i mądre. I zarazem smutne tak żałośnie inspirować "massy" Polaków prymitywnym (i chwytliwym!) pseudomitem o morderstwie prezydenta i w ogóle niszczeniu tzw. demokracji... Pozdrawiam - dobry post.
OdpowiedzUsuńPS W Wyborczej z czwartku dwa świetne art. (felieton Maziarskiego oraz Miklaszewskiego - s.8).
;-) Wczoraj oglądaliśmy z rodziną "Powrót Dżedaj" i po projekcji Wiktor nie mógł pojąć, jak to się stało, że w ostatnich chwilach życia Lord Vader powrócił na jasną stronę mocy?! Jak widać, dla każdego jest nadzieja. Chociaż... To był tylko film... I chyba masz rację, że Jarek jest już stracony... Dzięki i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń