Poszedłem wczoraj zademonstrować się ludziom. Nie wiem czy
mnie zauważyli, bo przyszło więcej zdecydowanie ciekawszych osób, no ale jakby
co, to ja byłem. Nie jestem przesadnie pogodny, ale jednak się starałem, tu od razu uwaga zasadnicza: wiecowanie nie jest moją mocną
stroną, nie bardzo wczuwam się w emocje grup przekraczających liczebnie trzy sztuki
(wliczając w to mnie). Kiedy pada jakieś hasło do skandowania, momentalnie w mojej
głowie skandowana jest jego modyfikacja, np. „wolność – równość – demokracja!”
przeradza się w: „papierosy (których nigdy nie paliłem i których nigdy nadal nie
palę!) – kabanosy – konserwa turystyczna!”. Prawda, że zupełnie bez sensu, bez
rymu, bez rytmu, bez zgodności z nastrojem grupy i całkowicie nie licujące z
powagą sytuacji? Hasła w mojej głowie bardziej są wyśpiewywane niż skandowane -
bo jak tu skandować takie głupoty? - ale stanowczo odmawiam ujawniania ich (nawet
w formie murmurando) towarzyszom spotkania. Przynajmniej w jego trakcie. I żeby
nie było, dzieje się to zawsze, kiedy jestem na uroczystości podczas której zbiorowo
wykonuje się jakieś utwory. Podczas mszy komunijnej mego syna resztką sił
hamowałem mocno autorskie wykonania pieśni i modlitw, a podczas większości
koncertów na jakich byłem, ja mimo wszystko i ofrołdowo wykonywałem utwory
zespołu Bajm, by tylko w chwilach własnego schyłku płynnie przejść do psalmów z
Nieszporów Ludźmierskich, co i tak odbiegało od repertuaru serwowanego ze
sceny. Tyle uwagi zasadniczej, jeżeli chodzi o mnie, ale pozostającej zupełnie bez
znaczenia, jeżeli chodzi o meritum. (Jak wynika z tego jasno, nie ja jestem
meritum – boli…).
Poszedłem wczoraj zademonstrować się ludziom, bo nie podoba
mi się to „co” i to „jak” się dzieje. Jak zdecydowana większość ludzi, w tym, jak
(znowu „jak”) się domyślam posłów, nie czytałem projektów ustaw, ale słuchałem rozmów
m.in. z politykami PiS. W kilkunastu z nich padały bardzo konkretne pytania, z
prośbą o wyjaśnienie kwestii dotyczącej tego, co w zmienionych ustawach „poprawi
funkcjonowanie sądów”? I wiecie co? Ani razu nie padła ani jedna odpowiedź… Były
słowa o wadliwym funkcjonowaniu, padały mniej lub bardzie obraźliwe określenia
dotyczące wymiaru sprawiedliwości i sędziów, przykłady zachowań nieetycznych itp.,
ale żaden z pytanych posłów nie podał konkretnego zapisu którejkolwiek z ustaw, który powodowałby, że wymiar
sprawiedliwości będzie sprawniejszy, bardziej uczciwy, lepszy. Uwierzcie mi, chciałem
tej wiedzy. Zamiast tego dowiedziałem się, że Pierwsza Prezes SN, pomimo zapisów
Konstytucji, ma zostać odwołana przed końcem kadencji, a kiedy podczas wywiadu
z rzecznikiem Prezydenta RP, padło do niego pytanie o to, czy można byłoby w
ten sposób skrócić też jego (Prezydenta) kadencję, to Pan Krzysztof Łapiński
odpowiedział: Nie. Chociażby dlatego, że
taką ustawę prezydent by zawetował. Dlaczego w jednym przypadku weto
powinno mieć miejsce, a w drugim nie? Tego też się nie dowiedziałem…
Tego, czego nie wiem, jest o wiele więcej, ale mając oczy
widzę, w jakim stylu robione jest to, co PiS ogłasza jako „reformę”. I tu nie zgodzę
się ze zdaniem, że „to nie jest jazda figurowa i tu nie ma not za styl”, bo od
razu przychodzi mi na myśl wiersz współczesnego nam Księcia Poetów – „Potęga
smaku”. A mówiąc i odwołując się zdecydowanie mniej górnolotnie (choć przecież było
to może i górnolotne, ale jednak konkretne - na podobieństwo jaskółki*),
to nie wolno robić wielkiej reformy, tak istotnego fragmentu dotyczącego
funkcjonowania Państwa, w takim pospiechu, harmidrze, nieładzie, bez rozmowy,
bez rzeczywistego wysłuchania różnych głosów i opinii, za to ze zdecydowanie przebijającą
intencją przejęcia kontroli. Tak się po prostu robić nie powinno, jest to
zwyczajnie nieprzyzwoite. Każdy, kto – dysponując taką większością w
parlamencie - miałby czyste intencje i chciał poprawić funkcjonowanie wymiaru
sprawiedliwości, mógłby pozwolić sobie i innym na debatę i dał czas do namysłu.
Na końcu i tak decyzja wraz odpowiedzialnością byłaby po jego stronie. Dlaczego
więc tak się nie dzieje? Znowu nie wiem… A domysły są niepokojące. Bardzo
niepokojące…
Codzienność zaś jest taka, że umarł samobójczo Chester
Bennington, wokalista Limpimpark (pisownia wymowni oryginalna) i gdyby mu
zagrali, to gówno, nic z tego nie będzie. I znowu gdzieś tam w tle (a może nie
w tle) majaczy depresja. Z dokonań zespołu, to mam dwie płyty i obie mi się podobają.
Małżonka ma Mej Joanna udała się w podróż tysiąclecia na
stadion, w celu wysłuchania koncertu kultowego zespołu zza granicy, tj. Depeche
Mode. Pewnie będzie śpiewała z grupą fanów i niech się dobrze bawi.
Syn stacjonuje u babci. Nadciągnął miesień, najprawdopodobniej
alergicznie zapuchł oko, nadużywa telefonu, biega po okolicy do nocy i nocą
trochę też, cofa się w niedorozwoju społecznym (żart), czyli idzie do przodu,
jak burza (nie żart) – wakacje. No i dobrze.
Ja. Jeszcze jakiś czas się nie wybieram za bardzo nigdzie,
wszak jeszcze nie czas na podróż do pat-agonii.
Przypis:
*No… Nie jest lekko… Ze sobą… Z talentem… Z takim
przejmującym przeczuciem, że na pewno o coś mi chodzi, ale o co?..
linkinpark Arku? Naprawdę? Sromota! Wstyd!
OdpowiedzUsuńNie znajduję na to odpowiedzi. "Sromota" - ładne słowo. Pozdrawiam.
Usuń