W głowie mam pomiętą kulkę papieru. I tak chodzę, prowadzę
samochód, rozmawiam, pracuję i żyję. Nie wiem kiedy i kto dokonał operacji wymiany
organu oryginalnego na zamiennik. Czasem zastanawiam się, co jest na tej kartce
zapisane, ale w sumie, co to za różnica?..
Rok się zaczął. Młody chodzi do szkoły, ja chodzę do szkoły,
Asia – trochę mniej, ale też – chodzi do szkoły. Poza szkołą: basen i karate. A
do tego jeszcze tańce i być może łyżwy… Dobrze, że póki co nie ma tematu
korepetycji, gdyż syn nasz Wiktor jest zdolny bardzo i oczytany i pełen ogłady
i kultury i wdzięku osobliwego – koledzy podziwiają, koleżanki mdleją, koty się
łaszą, a kwiecie płatkami usyła przed nim drogi. Tak…
Na basenie wczoraj spotkaliśmy – w sensie minęliśmy się z
nim – Pana Mariusza Lubomskiego. Nie śpiewał…
Zbieram dowody i szukam świadków,
na wszelki wypadek wszelkich wypadków.
Na basenie spotkaliśmy też sporą grupę dzieciaków i młodzieży
będącej pod opieką jednej z fundacji zajmujących się osobami niepełnosprawnymi.
Towarzystwo dostało do wody kilkanaście piłek do zabawy, z których przy okazji my
też skorzystaliśmy. Już po powrocie do domu Wiktor skomentował:
- Tato, oni byli zupełnie inni niż dzieci z mojej szkoły.
Czekam na jakąś uwagę niekoniecznie poprawną politycznie.
- Jak piłka, którą graliśmy poleciała w ich stronę, to oni
nam ją oddawali! U nas w szkole to by zabrali…
Piłka… Piłka siatkowa - gra okrutna. Zwłaszcza gdy
przegrywasz, gdy o kilka punktów przegrywasz wszystko i stajesz się posiadaczem
gustownej czarnej dziury. W głowie, w sercu, wszędzie. A tu Mistrzostwa Europy
za pasem.
Poza tym podobno grzyby wyrosły, jak grzyby po deszczu! Kto
wie, kto wie! Może w tym roku spacery po lesie nie będą tylko „dla
zdrowotności”? Może znajdziemy wielkie prawdziwki, maskujące się sprytnie – ale
nie przed nami! – kozaki, czy jak z obrazków w książkach dla dzieci podgrzybki!
Na to liczę. I jeszcze na to, że po znalezieniu oddam tonę runa leśnego w dobre
ręce, które towar oczyszczą i przetworzą. Oby.