Tak, właśnie tak, jak w tytule.
Skoro ludzie piszą o wszystkim i niczego się już nie trzeba wstydzić, to ja bym
chciał zainteresować Państwa - troje czytelników niniejszego bloga - wątrobą,
konkretnie zaś moją wątrobą. Potocznie i plebejsko WĄTROBA kojarzy się wiadomo
z czym (patrz: mit o Prometeuszu, itd.), mniej przyziemnie i nieco bardziej
wzniośle też wiadomo z czym się ona kojarzy (patrz: marsjańskość wątroby –
zagadnienie medyczne opisane w poczytnej pozycji „Wątroba jest z Marsa, a reszta
jest milczeniem”, problem „obcości” organów wewnętrznych jest tematem ciekawym,
ale nie będę go tu teraz rozwijał, choć, aż się prosi…). Mnie – oczywiście
- interesuje tylko i wyłącznie skojarzenie elitarne, jedyny gatunek
skojarzenia, na jakie zasługujemy my: moja wątroba i ja… Ach… - bolesne
westchnienie. Więc moja wątroba i ja mamy
złe wyniki, może nie tak złe, jak nasza reprezentacja piłkarska, ale jednak złe.
Przejdźmy do meritum (wyznanie): mamy za dużo chorego sterolu. Uff..
Powiedziałem to, ekshibicjonistycznie wywaliłem to z siebie. Ok. Mam nadzieję,
że Państwo zostało zainteresowane, a teraz – zgrabnie – przejdźmy do ciągu
dalszego, czyli: co mi leży na wątrobie, krótki przegląd.
1. „Produkt urodowy” - od jakiegoś czasu w radio
słyszę reklamę, w której jakaś aktorka zachwala coś takiego właśnie i nie wiem,
czy to jeszcze jest język polski, czy może tylko ja się zagapiłem i nie
spostrzegłem zmian? Ale w sumie… Skoro istnieje coś takiego jak „produkt
narodowy”, a w piosence ludowej tu i ówdzie słychać o tym, że ktoś wygląd ma
„…ujowy”, to może i „produkt urodowy” jest ok? A może właśnie w ramach reklamy
powinno się te dwa „owe” przymiotniki zestawić, że niby: „Jeśli wygląd masz
chujowy, zakup produkt urodowy!”.
2. Ktoś oblał Jakuba
Wojewódzkiego. Ogólnie postulat mój jest taki, żeby - jeżeli ktoś kogoś irytuje
(i odwrotnie: kogoś ktoś - to też!) - to żeby tego kogośktosia olewać, a nie oblewać. I co tu właściwie dodawać? Chyba
nic. Olewam temat. Olewuar - że tak z francuska się z tym zagadnieniem rozminę.
3. Teraz o problematycznych
skojarzeniach. Trwa od jakiegoś czasu batalia o powrót „starego” systemu
nauczania, czyli m.in. o to, żeby dzieci szły do szkoły w wieku lat siedmiu, a
nie sześciu. I w związku z tym pojawił się w GW artykuł „Bitwa o sześciolatki”,
który mnie, niestety – w dużej mierze w związku z działalnością abp Józefa –
skojarzył się raczej z możliwym do zrealizowaniem w telewizji realitiszoł!.. „Witamy,
witamy w naszym najnowszym formacie! Tylko u nas będzie mogli z bliska
zobaczyć, jak księża z czterech parafii w naszym kraju, walczą o zwycięstwo w tym
niesamowitym, jedynym w swoim rodzaju Szoł! Dwa tysiące kamer, w tym te
zamontowane w konfesjonałach i w łaźni ukażą Państwu dramaturgię zmagań, radość
zwycięstwa i gorycz porażki, których niewątpliwie będziemy świadkami!
Przypominam, że wszyscy widzowie, mogą przesyłać do nas smsy z nazwiskiem
najsympatyczniejszego Pasterza. Koszt smsa, to jedyne 3,33 zł (w tym VAT), a spośród
esemesantów wylosujemy szczęśliwego zwycięzcę, który otrzyma wiekuisty odpust
grzechów! Także… No… Warto, warto!!! A teraz już rozpoczynajmy! Dzieci niecierpliwie czekają,
zatem: Bitwę o sześciolatki czas
rozpocząć!”. Kwestia pedofilii w ogóle, a - z zamiłowania do instytucji - kwestia
pedofilii w Kościele Katolickim i sposobów sobie z nią radzenia leży mi na
wątrobie bardziej niż „produkt urodowy”.
4. Wcześnie robi się ciemno, a od niedzieli
będzie się tak robić jeszcze wcześniej. Im jestem starszy, tym bardziej jestem
światłoczuły i tym bardziej brakuje mi lumenów i luks(us)ów. Wczoraj znowu
biegałem w ciemności i znowu zastanawiałem się, czy nie zostanę czymś obrzucony
(w najlepszym razie wiązankami mięsa) przez młodych ludzi raczących raczyć się piwem,
a także – występuje w parze - papieroskiem. Muszę przyznać, że trochę jestem
tym sfrustrowany, bo niby sport to zdrowie, ale w takich okolicznościach
przyrody, to różnie może się skończyć. Na marginesie: Ech… Rozumiem ich… Młodzi
mogą raczyć się bezkarnie, bo potem, to już jednak onkologia staje się bardziej
namacalna i na wyciągnięcie – niestety - nie tylko ręki…
Na zakończenie zaś konstatacja ogólna,
że ogólnie to nie jest źle, że ogólnie, to prawie w ogóle nie ma się czym
przejmować, a wątroba – jako jedyny tak ważny organ – to ona potrafi odrosnąć! To przecież na jej
widok wszyscy transplantolodzy uśmiechają się szeroko i – pomimo wiedzy i
doświadczenia! – niemal z niedowierzaniem kiwając głowami, mówią: „Ho, ho, ho,
ale ty urosłaś!”. I jakby mogli, to by ją wysoko, wysoko unieśli w ramionach i zakręcili się z nią, jak w filmach się zakręcają rodzice ze swoimi uniesionymi w powietrze pociechami, no, ale nie mogą, bo wiadomo, że to by mogło pacjentowi zaszkodzić, a tego żaden transplantolog nie chce! Zróbmy to zatem my! Na chwałę, na cześć i w podzięce za wszystko: w górę wątroby! I: wiara czyni cuda! Hm… Czy to cuda
czynią wiarę?! Odwieczny dylemat: jajko czy kura? Popijać czy nie popijać? Ok.
Koniec.