Remont się skończył…. Jak
teraz żyć? Jak wrócić do codzienności, kiedy trzeba gotować obiady, grać w gry
planszowe, po prostu mieszkać i myć się we własnej wannie? (Mieszkać nie we
wannie, choć kto wie, kto wie?). Nie jest lekko. Jest czysto i nie powiem, że pięknie,
ale jednak… Jest pięknie! Wyremontowana łazienka, to jest coś! Coś do tego
stopnia, że odnoszę wrażenie, iż nie pasuję do jej wnętrza, że robienie w tak
ładnej łazience pewnych rzeczy jest po prostu niestosowne, pase, niegrzeczne…
Będę chodził się załatwiać do sąsiadów. Trudno.
Z innych spraw: dziecko poszło
po miesięcznej przerwie do przedszkola. Trzeci dzień dzisiaj. Póki co, nie jest
źle. Nie dostaję informacji o wybrykach, pożarach, rozruchach i innych takich. Rano
Wiktor nawet wstaje, potem nawet je i nawet się myje, nawet schodzi do samochodu
i tak dalej.
A wczoraj był pierwszy dzień
wiosny! Wyszedłem z pracy i się zdziwiłem. Szkoda, że to niestety tylko
przyczółek, który wiosna za moment zmuszona będzie oddać. Nic to jednak, bo
przecież wszyscy wiemy, że ostatecznie to ona zwycięży!
W poniedziałek poszedłem
biegać. Pierwszy raz w tym roku. Wiadomo: najprzód powoli, jak żółw ociężale… I
tak zostało. 4 kilometry, czyli nic, ale nie będę szalał po ciemaku i po ponad
miesięcznej przerwie.
Ok. W pracy jest kontrola, która kontroluje dzielnie i
bardzo skrupulatnie, więc kto wie, jak to się skończy? Być może kolejne notki
na bogu umieszczał będę z aresztu? Oby nie. Zobaczymy.