Nie wiem o czym myśli Murakami,
kiedy mówi o bieganiu - bo to Chińczyk jest i pewnie, jak myśli i mówi, to
takimi znaczkami, że nie sposób tego ogarnąć - ale wiem, o czym ja myślę.
Zbierałem się do pisania o bieganiu długo i robiłem to z ociąganiem, bo
właściwie, o czym tu pisać ? - tak sobie myślałem. Zakłada człowiek ubrania
(przynajmniej większość tak robi, bo oczywiście zawsze znajdą się offowi
ofroudowcy, którzy ganiają nie tylko po lesie nagolasa) i człowiek biegnie,
ale… Wiadomo. Zawsze można coś dodać. Dodaję zatem.
Zapytała mnie kiedyś koleżanka:
dlaczego biegasz? Odpowiedź jest prosta: dla zdrowia. Zapytał mnie kiedyś kolega:
dlaczego biegasz? Odpowiedź jest szczera: dla urody. Urody – w moim przypadku –
nigdy dość! Urodę powinienem gromadzić, nie wiem, mrozić i w zimnym trzymać,
żeby w razie potrzeby móc wyjąć i zastosować. Ze zdrowiem też tak jest.
Czyli mamy dwie odpowiedzi
klasyczne: dla zdrowia i urody, ale odpowiedzi może być więcej, bo biegam też –
oczywiście - ze strachu. Najpierw tego najprostszego, że nie dobiegnę do
autobusu/tramwaju/pociągu/samolotu czy innego środka lokomocji, który będzie
miał mnie zabrać, gdzieś tam, daleko, gdzie nie ma już cierpienia, trudnych
braków wyborów politycznych naszego kraju i innych przymulonych zjawisk
(włączając w to mnie samego – uwaga: paradoks). Zdarzyło mi się w życiu podbiec
do autobusu i bardzo to było frustrujące, że uciekł, ale przecież o wiele bardziej
frustrujące było dyszenie i płuc wypluwanie, po kilkunastu zaledwie metrach
truchtu! Mamy tu zatem do czynienia zarówno ze strachem przed uciekającym
środkiem lokomocji, jak też złością związaną z ogólnym stanem aparatu ruchu.
Prócz tego jest jeszcze zwykły,
codzienny strach, z jakim boryka się większość mieszkańców naszego kraju, a mianowicie,
że się będzie miało za słaby organizm do walki z chorobą nowotworową. Dzień po
dniu, rano, wieczór, we dnie, w nocy, myśl o raku naród toczy. A nawet gdyby
nie o raku, to o zatorze, udarze, czy innych takich. Zatem: żeby mieć choć minimalnie
większe szanse w nierównej walce, żeby z ewentualnej narkozy można było się ocknąć
po zabiegu – bo ja wiem – odjęcia płuc, to warto się na taki scenariusz
przygotować. „Im się więcej biega, tym jest łatwiej po zabiegach!” – takie hasło
na sali pooperacyjnej ja bym umieścił.
Czyli mamy strach, ale przecież są
też - na 100%! – jakieś inne przyczyny – prócz zdrowia i urody – dla których
miliony ludzi biegają. Ok, zostawmy miliony, skupmy się na moim osobistym
doświadczeniu, jest: zdrowie, uroda i strach… Co by tu jeszcze?..
Dobry przykład dla dzieci i ludzi
w ogóle i dla zwierząt domowych też;
spędzenie chwili tylko we własnym
towarzystwie (jestem osobnikiem biegającym pojedynczo i w momencie biegu nie
tęsknię za towarzystwem, ci którzy podczas biegania rozmawiają budzą we mnie…
mniejsza zresztą z tym, co budzą).
Idziemy dalej: chęć założenia
czegoś naprawdę przylegającego do ciała, bez narażenia się na zarzut, że się jest
„sam wiesz kim” (i nie chodzi mi o czarny charakter z Harry Pottera);
a także: emocje, które od lat
towarzyszą mi podczas przekraczania bariery dźwięku – to jest naprawdę super!;
a także: emocje przy przekraczaniu
innych barier, np. tych oddzielających mnie od jezdni;
a także: że po biegu jestem
zmęczony i zasypiam bez kłopotów;
a także: że bieganie dobrze robi
na głowę, a że z głową nie zawsze dobrze, to dobrze jest zrobić sobie dobrze na
głowę.
No… Sam już nie wiem, co dodać, pewnie
mógłbym dodać cokolwiek, ale zakończę na tym. Acha! Może jeszcze tylko o
marzeniach, bo przecież biegam m.in. po to, żeby spełnić swoje marzenie, a jest
nim: przebiec kiedyś trasę maratonu…
Raz już próbowałem, ale było za późno i mnie ochrona zgarnęła, że niby
zawodnicy są tuż, a ja im drogę przebiegam i zagrażam w ten sposób bezpieczeństwu.
A jak ja zagrażałem, skoro chciałem tylko na drugą stronę ulicy?.. No nie wiem…
Tak czy inaczej trenuję i kiedyś mi się uda i przebiegnę trasę maratonu i – kto
wie? – może nawet uda mi się wybrać takie miejsce, żeby załapać się na batona energetycznego?
No, ale to już pieśń przyszłości i nie popadajmy w przesadę.
Kończąc zauważę tylko odkrywczo, że bieganie jest modne.
Ostatnio widziałem nawet jakąś reklamę środka piorącego, skierowaną do ubrań po
bieganiu. Moje skarpety nie mogą się już tego środka doczekać, a ja czekam na
rozwój w niszy i oczekuję innych równie sensownie sprofilowanych produktów, bo
ja wiem: majonezu dla biegaczy (różnego od tego dedykowanego ciężarowcom i
chodziarzom!), papieru toaletowego dla biegaczy (ale niech nie kojarzy się z…),
a może nawet prezerwatyw dla biegaczy – „nieważne długo i powoli, czy szybko i krótko
- w naszych gumach zawsze skończysz bezpiecznie. będziecie tylko TY i ONA. NEVERONO”.