A więc zima.
Przyszła zima i ja przyszedłem do siebie. Oczywiście, nie całkowicie i nie do
końca, ale jestem jakby w przedpokoju siebie, więc można powiedzieć, że całkiem
na miejscu. Obok butów. Tak…
Impreza z
okazji nadejścia Nowego Roku odbyła się u nas. W mieszkaniu na III piętrze,
które otoczone jest innymi mieszkaniami, które zamieszkują inni ludzie. W
pewnej fazie było głośno, ale co tam, raz do roku, to można tak trochę
pokrzyczeć (pośpiewać).
Z rzeczy ważnych,
artykuł na Onecie pod tytułem: „Agnieszka Woźniak-Starak podpadła Joannie
Krupie. Głos zabrała nawet Doda”. Ze strachu i od nagromadzenia autorytetów nie
przeczytałem. Do dzisiaj pamiętam, jak na studiach z kolegą Piotrkiem uczyliśmy
się chyba z filozofii i co chwila zawieszaliśmy się na solipsyzmie w ujęciu George’a
Berkeley’a… Było to dość smutne. Już wydawało się nam, że „mamy to”, ale po
chwili jednak, że nie… Chcąc uniknąć podobnej sytuacji - jednak dość kompromitującej
(w moim wieku pól do kompromitacji jest już wystarczająco dużo!) – stanowczo artykułu
nie przeczytałem. Wystarczyło mi nasycić się tytułem.
Rząd nam się
zmienił. Wbrew przewidywaniom lewactwa, zmienił się dość znacznie, choć –
zgodnie z przewidywaniami lewactwa – w sumie nic się nie zmieniło. Bo i tak
wiadomo, kto ciągnie za sznurki! Pojawienie się, bądź nie pojawienie się Pana Jarosława
Kaczyńskiego na dowolnej imprezie (odwołanie/powołanie) jest równie ważne i znaczące.
Milczenie jest wymowne, nieobecność jest zauważalna, czasem podając rękę
bardziej jej nie podaje, niż kiedy podczas przywitania rzeczywiście trzyma ją w
kieszeni… Sprawy w polityce oczywiste, abecadło, podstawy komunikacji. Komentatorzy
są w swoim żywiole. Trwa odczytywanie znaków. Oczekiwanie na trzewia z
rozprutego brzucha Antoniego, by móc dzięki nim zobaczyć najbliższą choćby
przyszłość Polski.
WOŚP zbierał
i sporo zebrał. Patryk Jaki też dał radę zaznaczyć swoją obecność przy tej
okazji. Pan Patryk chyba zawsze jest w stanie „dać radę” i „zaznaczyć”.
Skracając – ale tylko nieco! - ciąg myślowy – ale tylko nieco! - Pana Jakiego:
Owsiak wraz z orkiestrą chciał zabić dziecko Pana Patryka Jakiego. Tu kończę,
bo co właściwie można dodać?
A wczoraj
siedzieliśmy czekając na wizytę duszpasterską, która nie doszła do skutku...
Cała nasza klatka, pełna dusz ubojnych czekających na pasterza, nasłuchiwała i
trwała w napięciu. Coś szurgnęło na schodach, to zaraz drzwi się uchylały i nic…
To nie on. Ostatecznie, po serii konsultacji telefonicznych z piętrem poniżej,
po wysłaniu zwiadu do klatki obok, po kolejnym uchyleniu drzwi, około 21.30 w
konsultacjach społecznych, na korytarzu zapadła decyzja: nawet, jak przyjdzie,
to nie przyjmujemy… jest już za późno na wypas, niech się – trudno – dusze nasze
błąkają, niech żrą co popadnie, najwyżej niestrawność będzie je trawić, sraczka
jakaś z tego wyniknie, czkawka, coś się zwymiotuje, odbije, trudno. Pasterz nie
nadszedł. Jak stwierdziła sąsiadka: jak w każdym mieszkaniu kielicha walnął, to
nie ma szansy, żeby dotarł. Pomówienie, nadinterpretacja, czy po prostu
ugruntowana wiedza? - nie wiem, ale jedno jest pewne: książę nie dotarł.
Pamiętajmy, że smak obowiązuje, ale nie popadajmy przy tym w przesadną powagę i samozatwardzenie, że mój gust i przeze mnie słuchane piosenki są ładniejsze od przez ciebie i tym podobne próby pomiatania twórczością Stinga.