Bolesna – dla mnie – konstatacja żony, podczas oglądania
przez nią „Kochaj albo rzuć”: „Jesteś jak ten Pawlak, który płynie Batorym”.
Lęk, usztywnienie. Tylko kapelusza nie noszę, ale profil osobowościowy zgadza
się w 100%.
Dziwne. Kiedyś dzieci bawiąc się ze sobą zawsze chciały być
bohaterami pozytywnymi. Na podwórku łatwiej było znaleźć chętnego, żeby był
Szarikiem niż Niemcem, a teraz? Gry pozwalają wcielać się w role złych i na
przykład Wiktor czasem staje po ciemnej stronie mocy. U nas Stasiu był etatowym
esesmanem i czasem kończył powieszony za nogi… No tak, w komputerze nikt
człowieka nie strzeli w pysk.
A propos Wiktora. Rezygnuje z tańców. Powód? „Tańczenie w
parze z dziewczynami jest poniżające”. Podobno dla obu stron.
A propos Wiktora. Został laureatem konkursu matematycznego
Alfik. W województwie był najlepszy w swojej kategorii wiekowej, a w kraju miał
64 lokatę na ponad 13 tysięcy dzieciaków! Z dumy nie pękłem chyba tylko
przypadkiem, a może i pękłem, bo od kilku dni po ubraniu się przed wyjściem na
zewnątrz, na podłodze w przedpokoju uporczywie znajduję zupełnie bezsensowny prawy
but… Mniejsza o nogi, szkoła dostanie Certyfikat Łowców Talentów, chociaż nawet
palcem nie kiwnęła w celu przygotowania młodego do konkursu, a młody dostanie
pendrive 4 GB.
A poza tym, to filmów kilka widziałem, w tym zwłaszcza
„Zjawę”. Elektroniczny niedźwiedź pogryzł pana Leonardo do krwi. Było zupełnie
jak z papierosami, też niby te elektroniczne miały szkodzić mniej, a potem
wyszło szydło z worka! Zatem pan Leonardo został gryzaczkiem grizli, po czym
długo leżał, długo się czołgał, a kiedy już wstał, to starannie utykał na
wszystko, ale nie płakał… Twardy był… I wszystko w cholernie zimowych
plenerach, co chwila po kolana, po pas, po szyję w lodowatej wodzie, a dookoła dzicz
przyrodnicza i ludzka w rozkwicie. Niechciałbym tam mieszkać, ani nawet
pojechać na wycieczkę, ale film podobał mi się bardzo. A nawet coraz bardziej.
A poza tym, w kilka lat po narodzinach Magda – niby
cyklicznie, ale jednak nagle! - postanowiła uczcić ten fakt! Ach! Cóż to był za
bar! W piwnej krainie czas inaczej w-płynie. W domu byliśmy około trzeciej nad
ranem. Może sen przyjdzie? Morze mnie odwiedzi? No, bardzo było miło, nawet
pomimo elegancji kolegów w koszulach eleganckich. Wreszcie dało się rozmawiać,
bo wynajęta w celu czczenia salka posiadała tylko mały głośniczek. Bardzo dobra
lokalizacja i doborowe towarzystwo - nawet pomimo wystosowanego pod moim
adresem zakazu picia piwa pewnego konkretnego browaru – oto przepis na udane
spotkanie.
Na blogu są statystyki i – choć strach się przyznać – muszę
przyznać, że był taki moment, iż oto najwięcej wejść i odsłon miałem z terenu
Niemiec… Bardzo to miłe – pozdrawiam rodaków! - ale jednak…
Nie mam refleksu, miewam tylko refleksje. Najczęściej
spóźnione, kiedy nie ma już komu odpowiedzieć albo właściwie nie ma sensu się
odzywać. Do największych odkryć dochodzę w momentach najgłębszych zapaści
intelektualnych i ich wyrażenie jest wykonalne. Zarówno z przyczyn
artykulacyjnych, jak i słabości merytorycznej. Ile razy można retorycznie pytać:
„Po chuj to wszystko?..”, zwłaszcza, gdy w wymowie wychodzi jakieś: „Yyyiioo…”.
Uciążliwy jestem chyba jednak przede wszystkim dla siebie.
A poza tym:
„Niemoc goni niemoc, ale pomiędzy:Wszystkie kolory tęczy do urwy nędzy.”